O Merleau-Pontym, cielsności i przekraczaniu dychotomii
Maurice Merleau-Ponty (1908-1961), był filozofem który miał znaczący wpływ na filozofię francuską drugiej połowy XX wieku, a poprzez nią na myśl współczesną. Początkowo jego rozważania były mocno zakorzenione w tradycji fenomenologicznej, lecz z czasem wykroczyła poza nią, w stronę nowego, dopiero rodzącego się projektu filozoficznego. Chociaż jest on po części obecny w dziełach w pełni ukończonych, to jego dojrzała i dopracowana wersja miała zostać zaprezentowana światu w dziele Widzialne i niewidzialne. Dziele, które nigdy nie zostało ukończone, z powodu nagłej śmierci Merleau-Ponty’ego.
Wydaje się, że charakterystyczną dla niego myślą – jednocześnie nowatorską, dobrze opisaną na przestrzeni całego dorobku i ważną dla późniejszego pokolenia filozofów – jest koncepcja sposobu w jaki podmiot istnieje w świecie, relacje go z nim wiążące, ich wzajemne na siebie oddziaływanie. Nierozłącznym członem tego problemu jest, u francuskiego filozofa, rola cielesności w tym związku, opisanie jej działania oraz wyciągnięcie z tych analiz odważnych, filozoficznych konsekwencji. W tym tekście przedstawię podstawowe momenty tego zagadnienia, oraz postaram się zwrócić uwagę na pewne metodyczne aspekty tej myśli. Zaznaczam, że można by ten problem przedstawić/rozwiązać na wiele innych sposobów (jak czyni to sam Merleau-Ponty). Fragment, który tutaj analizuje, dobrze uwidacznia jednak podstawowe elementy jego myśli, choć z pewnością nie dotykaj wielu pokrewnych, równie ciekawych spraw.
Francuski filozof dowodzi, że nasze cielesne zakorzenienie w świecie, nasza z nim zmysłowo-intelektualna interakcja jest podstawą tworzenia się podmiotu i naszego rozumienia świata. Dlatego obiektywistyczne podejście do ciała, jego naukowe badanie nie jest w stanie ukazać realnych jego funkcji oraz tego, co znaczy ono dla będącego nim podmiotu. Dzieje się tak dlatego, że takie badanie nie uwzględnia związku ciała ze światem, traktuje je jako byt w sobie,
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]a ponieważ geneza obiektywnego ciała jest tylko momentem w konstytucji przedmiotu, okaże się, że ciało wycofując się z obiektywnego świata, ciągnie za sobą intencjonalne nici, które wiążą je z jego otoczeniem, i w końcu pozwala odsłonić podmiot postrzegający jako świat postrzegany (M. Merleau-Ponty, Fenomenologia percepcji).
Jak później zgrabnie ujmie to Deleuze „wnętrze okazuje się tylko wyselekcjonowanym zewnętrzem, zewnętrze – projektowanym wnętrzem” (G. Deleuze, Spinoza. Filozofia praktyczna).
By dotrzeć to tej, interesującej go sfery, Merleau-Ponty rozpoczyna analizy od prób dotarcia do przedrefleksyjnego, jednostkowego doświadczenia. Oparte jest ono na nieusuwalnej pewności obecności stale przeżywanego świata, co pozwala tym analizom spełniać warunki pewnej anonimowości oraz ogólności wypływających ze świata. To przedrefleksyjne doświadczenie jest z gruntu cielesne, dlatego należy ciału własnemu (ciału nie będącemu ani w pełni autonomicznym podmiotem, ani przedmiotowym organizmem, ciału charakteryzującemu się kolistością polegającą na tym, że jednocześnie postrzega ono i świat i siebie, oraz jest postrzegane przez innych) nadać w tych analizach prymat ontologiczny niedający się sprowadzić do innego rodzaju wyjaśnień. Geneza sensu zakorzeniona jest więc w zmysłowości, a dzięki charakterystycznej dla zmysłów strukturze ogólności jest ona podatna na intersubiektywne funkcjonowanie.
By spełnić taki program filozof musi przyjrzeć się licznym sytuacjom uwikłania naszego ciała w świat oraz temu, w jaki sposób uwikłanie to wpływa na zachowanie podmiotu. Dlatego w Fenomenologii percepcji znajdziemy bardzo szczegółowe analizy motorycznych zachowań ciała, często w pewien sposób zmienionego, bądź uszkodzonego, co pozwala uwidocznić różnice pomiędzy podmiotami mającymi innego rodzaju związki zmysłowe ze światem. Merleau-Ponty wierny jest idei, że filozofia powinna opisywać świat, a nie zmieniać go, bądź konstruować, z czego bierze się jego skupienie na konkrecie i dopiero następujące po nim wyciąganie wniosków ogólnych.
W rozdziale „Ciało jako przedmiot i filozofia mechanistyczna”, filozof, wychodząc od analizy zjawiska urojonej kończyny, ukazuje niewystarczalność jego wyjaśnienia zarówno psychologicznego, jak i fizjologicznego. To drugie nie wyjaśnia dlaczego urojona kończyna często zachowuje taką pozycję, jaką rzeczywista kończyna zajmowała w momencie oderwania, czy też zjawiska odczuwania odłamków pocisku tkwiących w nieistniejącym już ramieniu. Tego typu problemy wyjaśnia podejście psychologiczne, ono jednak nie jest w stanie wytłumaczyć faktu, że po przecięciu nerwów, które prowadzą do mózgowia, zespół urojonej kończyny znika. Aby trafnie opisać to zjawisko należałoby więc znaleźć środowisko, w którym fizjonomia miesza się z psychologią, uwidaczniające ich wzajemne przenikanie się. Środowisko takie nazywa Merleau-Ponty myśleniem organicznym.
Bycie w świecie zakorzenia podmiot w pewnym środowisku będącym czymś w rodzaju skupiania uwagi na życiu. Merleau-Ponty kontynuuje:
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]skupienie uwagi jest uświadomieniem sobie „ruchów rodzących się” w naszym ciele. Jednak ruchy o charakterze odruchowym, niezależnie od tego, czy zostały wyłącznie zapoczątkowane, czy spełnione, są tylko obiektywnymi procesami, których przebieg i wyniki świadomość może stwierdzić, ale w które nie jest zaangażowana. W rzeczywistości nawet odruchy nie są nigdy ślepymi procesami, dostosowują się bowiem do „sensu” sytuacji, wyrażają nie tylko oddziaływanie na nas „środowiska geograficznego”, ale też nasze orientowanie się na „środowisko zachowania”.
Sęk w tym, że nasze nieuświadomione odruchy nie są zawsze takie same, zmieniają się w zależności od sytuacji i nasze ciało samo dostosowuje się do każdorazowych zmian dzięki swojemu przedobiektywnemu zanurzeniu w świat – jest to przykład myślenia organicznego.
Aby móc operować na tym przedrefleksyjnym gruncie, który stwarza możliwość połączenia myślenia psychologicznego z fizjologicznym, należy więc pozostać w perspektywie bycia w świecie, w której
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]mieć urojoną rękę to pozostawać otwartym na wszystkie działania, do których tylko ręka jest zdolna, to zachowywać pole praktyczne, które mieliśmy przed okaleczeniem. Ciało jest wehikułem bycie w świecie, a mieć ciało to dla żyjącej istoty wiązać się z określonym środowiskiem, utożsamiać się z pewnymi projektami i stale się w nie angażować.
Świat i jego przedmioty stawiają człowieka w sytuacjach takich samych jak przed utratą ręki, które przypominają mu o niej i automatycznie wprawiają ciało w poczucie, że ręka wciąż istnieje. Dopiero po dokonaniu refleksyjnej analizy człowiek dostosowuje swoje zachowanie do nowych okoliczności, w inny sposób używając własnego ciała oraz otaczających go przedmiotów. Ta sytuacja obrazuje jakby dwie odrębne warstwy naszego ciała: warstwę ciała nawykowego i warstwę ciała aktualnego.
Kontynuując próbę wyjaśnienia zjawiska urojonej kończyny Merleau-Ponty przywołuje zjawisko stłumienia, o którym mówi psychoanaliza. Polega ono na tym, że gdy człowiek dąży do spełnienia się w jakiejś dziedzinie np. kariery, miłości czy twórczości, napotkawszy po drodze problem, którego nie jest w stanie rozwiązać, nie porzuca tej dziedziny, lecz ulega pewnemu zablokowaniu i traci siły na nieustanne podejmowanie jej w myśli. W takiej sytuacji
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]nowe percepcje zastępują dawne, a nawet nowe emocje zastępują miejsce emocji minionych, ale ta odnowa dotyczy tylko treści naszego doświadczenia, a nie jego struktury; czas bezosobowy wciąż upływa, ale czas osobisty splótł się w supeł
Stłumienie prowadzi więc do zamknięcia się w jednym świecie i odcięcia się od możliwości otwierania przed sobą nowych światów, co prowadzi do tego, że „uprzywilejowany” świat „traci swoją substancję i w końcu staje się tylko pewną trwogą„. Według Merleau-Ponty’ego, by przeżywać i rozumieć daną sytuację w jej pełni, wpierw należy być częścią środowiska z którego ona wypływa. Jeżeli więc człowiek odcina się od otaczającego go świata i skupia na wydarzeniu z przeszłości oddala się on od rzeczywistości coraz bardziej, i niemożliwym staje się podjęcie nowego projektu, gdyż nie należymy już do struktury wewnątrz której się one odbywają –
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon][w]okół ludzkiego świata jaki stworzył sobie każdy z nas, pojawia się świat w ogóle, do którego trzeba najpierw należeć, aby móc się zamknąć w szczególnym środowisku jakiejś miłości czy ambicji.
Dlatego sprzyjająca wydaje się być postawa otwartości na świat, przebywania pomiędzy rzeczami oraz dopuszczania do siebie nowych sposobów jego przeżywania, życia blisko rzeczywistości.
Zjawisko stłumienia o tyle tłumaczy zjawisko urojonej kończyny, że wyjaśnia w jaki sposób wspomnienie zamienia się w rzeczywiste odczucie realnej ręki. Czytamy, że
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]urojona ręka nie jest przypomnieniem, jest quasi-teraźniejszością, okaleczony człowiek czuje, że aktualnie spoczywa ona na jego piersi, bez żadnego odniesienia do przeszłości… jest więc jakby stłumionym doświadczeniem dawnej teraźniejszości, która nie chce stać się przeszłością. (Merleau-Ponty)
Podstawą tego mechanizmu pozostaje cielesne bycie w świecie, uczestniczenie w konkretnych sytuacjach oraz to jak ciało przedrefleksyjnie się do nich dostosowuje. Tym co pozwala połączyć ze sobą myślenie psychologiczne oraz fizjologiczne jest włączenie ich do wspólnego wymiaru egzystencji, w którym nie różnią się już tak od siebie ponieważ „oba odnoszą się do intencjonalnego bieguna, to znaczy do pewnego świata” (Merleau-Ponty). To wyjaśnienie zjawiska urojonej kończyny ukazuje splecenie ze sobą podmiotu oraz jego świata, ich od siebie uzależnienie, ale również ukazuje analityczny potencjał takiego podejścia, w którym podmiot nie jest już bezwzględnie oddzielony od świata.
Zainteresowanym tematem chciałbym polecić książkę „Merleau-Ponty” Jacka Migasińskiego. Jest zwięzła, na temat i zwyczajnie dobra.