Maszyny w filozofii (III): Clark i Chalmers – od umysłu do cyberpunka

W 1998 roku Andy Clark i David Chalmers opublikowali artykuł Umysł rozszerzony, w którym przedstawili teorię, zgodnie z którą procesy poznawcze nie ograniczają się do procesów zachodzących w umyśle i ciele, ale mogą być rozszerzane przez zewnętrzne narzędzia, pełniące funkcję przedłużeń umysłu, jego rozszerzeń, przy czym te narzędzia także możemy nazywać umysłem. Podstawowy przykład podawany przez filozofów to notatnik służący za zewnętrzny magazyn pamięci u fikcyjnej postaci chorej na Alzheimera imieniem Otton.

[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]Otton wszędzie nosi ze sobą notatnik. Kiedy dowiaduje się czegoś nowego, zapisuje to. Kiedy potrzebuje starych informacji, zagląda do notatnika. Notatnik Ottona odgrywa rolę, która zwykle przypada pamięci biologicznej. Dzisiaj Otto słyszy o wystawie w Museum of Modern Art i decyduje się ją obejrzeć. Zagląda do notatnika, który powiada, że muzeum jest na Pięćdziesiątej Trzeciej ulicy, więc idzie na Pięćdziesiątą Trzecią ulicę i wchodzi do muzeum.

Ten przykład należy traktować jak model. Clark i Chalmers w analogiczny sposób rozważają między innymi funkcjonowanie internetu oraz fakt, że jesteśmy członkami społeczeństwa. „A co ze społecznie rozszerzonym poznaniem? Czy moje stany umysłowe mogłyby być częściowo konstytuowane przez stany innych osób myślących? W zasadzie nie widzimy powodu, dlaczego nie”. Internet i społeczeństwo funkcjonują jak zewnętrzne względem „powierzchni skóry” i „granicy mózgu” bazy danych, zbiory informacji, do których podmiot może w razie potrzeby zaglądać. „Morał jest taki, że jeśli chodzi o przekonania, to czaszka i skóra nie są żadną świętością”. Ich rozważania ograniczają się więc do filozofii języka. Umysł rozumiany jest przede wszystkim jako pamięć językowa i zdolność do jego praktycznego wykorzystywania, rozumowania i podejmowania decyzji. Rozszerzanie umysłu polega więc na dokonywaniu takich operacji myślowych, które zawierają informacje nie przechowywane bezpośrednio w pamięci podmiotu, ale na przykład w pamięci komputera.

Oczywiście, takie ujęcie odpowiada zasadniczo każdemu procesowi uczenia się za wyjątkiem czystej introspekcji jako samopoznania. Czytanie książek zawsze polegało na włączaniu zbioru danych z książki do podmiotowego zbioru przesłanek. Nie jest jednak przypadkiem, że teoria rozszerzonego umysłu pojawiła się właśnie pod koniec XX wieku, czyli w epoce, w której – jak się czasem twierdzi – zapamiętywanie straciło na znaczeniu na rzecz ogólnego zorientowania, zgodnie z jeszcze niedawno popularnym w Polsce sloganem, iż szkoła ma uczyć zdobywania wiedzy, ma „uczyć jak się należy uczyć”, tak jakby właściwe informacje były powszechnie dostępne i należało je tylko odnaleźć. Wydaje się, że teoria Clarka i Chalmersa pasuje do czasów, w których bardziej niż kiedyś można pozwolić sobie na niepamiętanie, czemu sprzyjają wszelkie formy elektronicznych gadżetów, od budzików i pagerów, przez noszone w kieszeni podręczne pamięci usb i organizatory standardowo instalowane w telefonach komórkowych, aż do sprawiających wrażenie nieograniczonych zbiorów informacji w sieci internetowej. Dzwoniący budzik funkcjonuje jak mała przesłanka „dzwonię” w rozumowaniu „gdy dzwoni budzik, muszę wstać”, „budzik dzwoni”, „a więc muszę wstać”.

W dwóch miejscach omawianego artykułu pojawiają się pewne furtki dla wyjścia poza językowy model umysłu. Na początkowych kartach filozofowie wprost nawiązują do literatury cyberpunkowej i klasycznego opisu bezpośredniego kontaktu z komputerem możliwego dzięki mózgowym implantom. Nie podejmują jednak problemu, który właśnie w literaturze cyberpunkowej jest problemem podstawowym, właściwie fundującym gatunek: na ile człowiek, który rozszerza swój umysł za pomocą implantów, hełmów przenoszących do wirtualnej rzeczywistości bądź wszelkiego rodzaju cyberwszczepów może jeszcze zostać prawomocnie nazwany człowiekiem? Nie podejmują też „problemu heideggerowskiego”, czyli destruktywnego wpływu technicznego rozszerzania umysłu na prawdziwe myślenie i człowieczeństwo. Teoria extended mind zdaje się usprawiedliwiać korzystanie z techniki tak, jakby wszystkie jej zdobycze stanowiły prawomocną i naturalną cześć podmiotu.

Drugie interesujące miejsce znajduje się w ostatnich partiach tekstu, gdzie zaznaczony zostaje problem rozszerzania nie tylko umysłu, ale także jaźni.  „Czy umysł rozszerzony implikuje rozszerzoną jaźń? Tak się wydaje. Większość z nas już akceptuje tezę, że jaźń przekracza granice świadomości (…)”. Clark i Chalmers zdają się rozumieć przez jaźń ośrodek doświadczenia ujętego niezależnie od związanych z nim umysłowych rozumowań. Nie jest to jednak do końca jasne, z czego filozofowie zdają sobie sprawę i prawdopodobnie zostawiają sobie w ten sposób otwarte pole do rozwoju.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *