Filozofia transcendentalna I: Metoda

– Wstęp –

Niniejszy tekst jest pierwszym z kilku tekstów, które będą pojawiać się na przestrzeni najbliższych miesięcy, dotyczących filozofii transcendentalnej. Filozofia transcendentalna – czy to w wydaniu Kanta, czy tym bardziej w wydaniu Hegla (o ile filozofia Hegla jest filozofią transcendentalną, bowiem co do tego można mieć wątpliwości) – uchodzi za trudną i mało przystępną. Dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze, począwszy od Kanta, przedefiniowane zostają podstawowe pojęcia filozoficzne takie jak: przedmiot, przyroda, podmiot, świat, własność itd. O ile nie pamiętamy o ich nowych znaczeniach, wszystko nam się miesza. Na dodatek ich definicje albo nic nam nie mówią , albo wydają się oczywiste, kiedy w rzeczywistości mogą być zrozumiałe dopiero w kontekście całości (toteż nie można opierać się wyłącznie na nich). Dlatego postaram się – w miarę możliwości – unikać stosowania siatki pojęciowej Kanta. Drugim powodem jest nieintuicyjność samej metody, którą prowadzony jest wywód, czyli metody transcendentalnej. Jednak, jeżeli mamy się z jakimś pozytywnym skutkiem w tę filozofię wgryźć, musi być jakaś strona, od której można ją ugryźć. Uznałem, że sensownie jest prowadzić wykład pytając o cele filozofii transcendentalnej. Spróbujemy sobie odpowiedzieć na pytanie: po co to całe zamieszanie i rozbudowany aparat pojęciowy (który w przypadku Hegla przekracza wszelkie granice przyzwoitości)? Wydaje mi się, że zaczynanie od wyjaśniania podstawowych struktur władz poznawczych, czyli zasadniczej treści Krytyki czystego rozumu, mija się z celem. Czytelnicy zanudzą się na śmierć, nie przyswoją sobie niczego ciekawego i wszystko im się na koniec pokiełbasi. Zapytamy więc po co się w to bawić, skoro – jak twierdzi sam Kant – nauka doskonale sobie daje radę i bez rozważań transcendentalnych.

– Wiedza też potrzebuje swojej teorii –

Dla XIX i XX wiecznych filozofów niemieckich takich jak Fichte, Hegel, Husserl czy Heidegger jasne było, że filozofia Kanta jest takim zwrotem w dziejach filozofii, po którym nie można już myśleć tak, jak wcześniej. Nawet jeżeli nie kontynuuje się bezpośrednio rozważań Kanta i jego podejścia (np. nie uznaje się za podstawowe źródło odniesienia matematyki i fizyki), to jednak trzeba iść drogą, którą ta filozofia wyznaczyła. Drogą tą jest metoda transcendentalna.

Filozofia Kanta jest nazywana filozofią krytyczną, jej przeciwieństwem są dwa skrajne stanowiska, które w XVIII wieku również zmagały się z problemem relacji wiedzy i rzeczywistości: empiryzm oraz racjonalizm. Zdaniem Kanta nie są to stanowiska krytyczne, gdyż w istocie pomijają sam problem, dając nań jakąś dogmatyczną odpowiedź (np. twierdzi się, że sfery wiedzy i rzeczywistości są harmonijnie zestrojone przez Boga). Tak np. Kartezjusz, w swojej Rozprawie o metodzie, posługując się metodą abstrakcji przez podważenie tego, co nie jest bezpośrednio pewne, dochodzi do swojego słynnego Cogito ergo sum, czyli do pewności samej świadomości. Ustanawiając niewzruszoną podstawę dla wiedzy, którą można rozwijać zgodnie z nakazami tytułowej metody, stwarza też problem: jak przywrócić wszystko to w co zwątpiliśmy? Rzecz myśląca (abstrakcyjna świadomość), patrząc na wszystko sceptycznym okiem, straciła zupełnie kontakt ze światem. Aby go przywrócić Kartezjusz musiał powołać się na istotę doskonałą – Boga. Bóg istnieje, bowiem gdyby nie istniał nie byłby doskonały, Bóg nie zwodzi nas, bowiem gdyby zwodził nie byłby doskonały – proste rozumowanie, które zasypuje przepaść między samotnym Ego i światem. Jednak jeżeli przyjrzymy się bliżej tej istocie doskonałej – Bogu – to dostrzeżemy, że w jego pojęciu ukryty jest problem relacji wiedzy i świata. Jeżeli podmiot (Ego) i to, co on myśli, stoi po stronie wiedzy, to Bóg kryje w swoich przymiotach bezpośrednią pewność zgodności wiedzy i świata. Bóg jest pośrednikiem, który swoją prawdomównością rozwiązuje cały problem.

Z drugiej strony empiryści, tacy jak Hume, doszli do wniosku, że albo wiedza musi pochodzić z doświadczenia albo istnieje, ale jest tylko abstrakcyjną grą idei, niemających bezpośredniego związku z rzeczywistością. Empiryści próbowali rozwiązać problem stosunku wiedzy i świata poprzez wskazanie, że tylko zmysły dają nam poznanie. Wiedza rozumowa postuluje pewne przedmioty czy relacje jako istniejące w świecie, np. niezmienne przedmioty czy związki przyczynowo-skutkowe. Jednak zdaniem empirystów nie są one możliwe do zaobserwowania, więc tak naprawdę nie istnieją; są tylko formami myślenia czy przyzwyczajeniami. Dla empirystów rozwiązaniem było uznanie, że człowiek jest częścią świata i że wiedza jest tylko instrumentem w jego rękach.

Dla Kanta oba te stanowiska są niezadowalające, gdyż ukrywają swoje niedociągnięcia. Empiryzm ukrywa pod pojęciem doświadczenia (impresji, czucia, doznania zmysłowego) fakt, że każde doświadczenie musi w sobie zawierać coś z myślenia, z rozumu, inaczej nie byłoby zrozumiałe. Nic nie jest tak proste, by w ogóle nie wymagało udziału rozumu, aby to poznać (nawet jeżeli są to – jakbyśmy dziś powiedzieli – nieświadome procesy poznawcze). Na dodatek wiedza i doświadczenie zmysłowe (pochodzące ze świata) są dla nich połączone w emotywno-witalnej sferze życia, czyli jakimiś partykularnymi dążeniami czy interesami. Nie ma pewności, że wiedza która służyła jednemu interesowi i sprawdziła się, jutro będzie również ważna i że również się sprawdzi. Jeżeli uznamy, że wszyscy ludzie mają te same dążenia, to znowu powstaje problem: a skąd to wiadomo (musiałoby przecież istnieć jakieś prawo dotyczące dążeń)? Z drugiej strony racjonaliści budują wiedzę, która ma powszechną ważność (czy raczej – jak uważał Kant – ma tylko jej pozory), ale jest oparta na spekulacji. Dla racjonalistów można dowieść istnienia świata czy nieomylności Boga nie wstając zza biurka. Jeżeli coś da się pomyśleć zgodnie z pewnymi założeniami to, to coś istnieje. Przeceniają metodę dedukcyjną (określaną często jako matematyczną czy geometryczną), myląc pewność prawdziwości (zgodności wiedzy i rzeczywistości) z niezawodnością formy myślenia (dedukcji, która jest niezawodna). Racjonaliści zapomnieli, że człowiek w ogóle ma zmysły, czy raczej uznali, że jest to zupełnie nieistotna sprawa.

Problemy te wydają się, z punktu widzenia zdrowego rozsądku, wydumane. Jeżeli dana teoria się sprawdza w praktyce, to działamy zgodnie z nią, jeżeli nie – przestajemy i szukamy nowego rozwiązania. W praktyce jest to zupełnie słuszny pogląd, lecz zdaniem Kanta obok celów naturalnych istnieją też dla człowieka cele kultury, czyli cele bezwarunkowe. Dla każdego działania praktycznego trzeba wyznaczyć określony cel: zbudować, zwyciężyć, przeżyć, urodzić itd. Jakie zatem są cele poznania? Wiadomo, że w dalszej perspektywie celem zdobywania wiedzy może być np. zdobycie władzy, ale jaki jest bezpośredni cel zdobywania wiedzy? Zwykle na to pytanie otrzymujemy niezbyt satysfakcjonującą odpowiedź: wiedza jest celem samym w sobie.

– Wiedza rozpatrywania transcendentalnie to władza –

Postawmy to pytanie tak jak postawiłby je Kant. Zanim zapytamy o cel zdobywania wiedzy zapytajmy: jak można zdobywać wiedzę? Naprawdę w posiadaniu wiedzy jest ten, który ma władzę. Jedyną prawdziwą władzą jest ta która panuje bezwzględnie – za pomocą praw (nie znoszących wyjątków, obowiązujących koniecznie i powszechnie). Zatem zdobywanie wiedzy będzie ustalaniem praw dotyczących danego przedmiotu. Cele zdobywania wiedzy w praktyce mogą być różne, ale w rozważaniach transcendentalnych celem wiedzy jest ona sama. Trzeba rozliczyć się z tego, że w wiedzy założone jest jej prawomocne odniesie do świata. Tylko takie odniesienie jest władzą (władza, której prawa nie działają, nie jest żadną władzą).

Wyjaśnienie problemu, jak wiedza i świat łączą się wzajemnie, jest niemożliwe, o ile będziemy próbować wymyślić jakieś rozwiązanie rozpatrując tę sprawę abstrakcyjnie, tzn. przyjmując jakieś definicje i próbując z nich wszystko wywnioskować. W obrębie samej wiedzy, takiej jak – powiedzmy – fizyka, tego problemu nie można rozwiązać. odłączność wiedzy i świata jest po prostu podstawowym założeniem, bez którego nie można by w ogóle zacząć badań (naukowiec rozpoczyna swoje zdania zazwyczaj od sformułowania „Przyjmijmy, że…”, a nie „Zwątpiwszy, że…”). Jednak filozofia transcendentalna nie pyta zwyczajnie o relację wiedzy do świata, np. czy dana mechanika dobrze opisuje ruchy ciał, tylko o relację wiedzy do władzy, która ją umożliwiła. Jeżeli na wiedzę składają się przede wszystkim prawa, to kto jest tutaj prawodawcą, czyli tym, kto umożliwia wiedzę?

Po raz kolejny zdrowy rozsądek podpowiada nam: przyroda (dla uproszczenia przyjmijmy tutaj na razie, że jedynym przedmiotem wiedzy może być przyroda). Prawa przyrody to najbardziej fundamentalne właściwości obiektywnie istniejącego świata. Skąd jednak mielibyśmy wiedzieć jaki jest obiektywnie istniejący świat? W empirii dostępne są nam tylko cząstkowe doświadczenia: nie widzimy ruchu Ziemi, tylko pozorny ruch nieboskłonu; nie poznajemy bezpośrednio sił, tylko skutki ich działania. Oczywiście z tych danych zmysłowych możemy, za pomocą praw, wywnioskować bardzo wiele. Za czasów Kanta dokonał się, wraz z rozwojem fizyki newtonowskiej, olbrzymi przełom, nie tylko poznawczy, ale i metodologiczny. Świat obiektywnie istniejący, który odkrywa fizyka, to przede wszystkim świat jako obiekt myśli. Jego obiektywność bierze się z niezawodności i pewności form myślenia, za pomocą których został „odkryty” i zbadany. Jak mówi sam Kant w przedmowie do Krytyki czystego rozumu, swojego opus magnum: rozum wnika tylko w to co sam wpierw ustalił. Nowożytna fizyka, aby zbadać świat, najpierw określiła go swoimi podstawowymi prawami, by później zbadać to co zostało założone (określiła swoje aksjomaty, pojęcia pierwotne itd.). Żadne metodyczne badanie nie może obyć się bez wstępnego rozumienia swojego przedmiotu, dlatego słynny przewrót kopernikański w filozofii to założenie z góry, że świat jest taki, jak w danej nam wiedzy oraz postawienie pytania: jak ta wiedza mogła powstać? Zamiast pytać, jak mogliśmy poznać świat, pytamy, jak można było dokonać tego, co już jest faktem? Faktem jest istnienie świata i podmiotu poznającego posiadającego pewną wiedzę na jego temat. Gdyż nie ma nieuwarunkowanego poznania, nie ma rzeczy, które są zrozumiałe same z siebie. Badania, zakładające przedmioty zrozumiałe same z siebie, to filozofia niekrytyczna, tzn. taka, która ukrywa, bądź nie jest świadoma własnych założeń. Trzeba od czegoś zacząć, dla Kanta najlepszym materiałem jest matematyka oraz fizyka. Nie ma jednak co udawać, że nasze rozważania należą do tych nauk, czy też, że posługują się tą samą metodą. Niemniej każda nauka opiera się na założeniach, które naukowe nie są, nie da się ich z góry przewidzieć, trzeba je wydobyć.

Celem filozofii transcendentalnej jest właśnie ujawnienie tych założeń, czyli warunków możliwości wiedzy. Człowiek może cokolwiek poznać tylko dlatego, że posiada władzę poznawczą (podstawowymi źródłami poznania dla Kanta są zmysły i intelekt). Jedynymi pewnymi warunkami poznania są prawa. Gdyż tylko znając prawa dotyczące danego przedmiotu wiemy, że są to określenia władzy. Władza to instancja działająca za pomocą praw. Badania transcendentalne ustalają relację wiedzy do władzy poznania. Czy też w innym sformułowaniu: ustalają czym jest ta wiedza rozpatrywana jako władza (a wiedza rozpatrywana jako władza to prawa).

Dobrze, może starczy tego, zaczynamy maglować w kółko trzy terminy, lepiej zilustrujmy to stwierdzenie przykładem. Widzimy dwie kule bilardowe: jedna uderza drugą, ta druga przemieszcza się o metr – zmienia położenie. Co się stało? Druga kula przemieściła się (skutek), ponieważ pierwsza kula uderzyła w nią (przyczyna). Na poziomie zwykłej obserwacji zdarzenie jest w pełni zrozumiałe i taka odpowiedź zadowala nas, gdy pytamy czemu stało się to, co się stało. Gdy jednak ktoś nas zapyta, czemu musiało się tak stać, czemu nie stało się coś zupełnie innego, musimy dać odmienną odpowiedź (trochę bardziej wytężyć naszą władzę – intelekt). Musimy ująć kule jako ciała fizyczne i – biorąc pod uwagę ich właściwości fizyczne – skorzystać z matematycznego opisu (wzoru), jaki dla danej sytuacji przewiduje – powiedzmy – mechanika klasyczna. Intuicyjnie powiedzieliśmy by, że teraz dowiemy się dokładniej czy też „jak to jest naprawdę”, gdyż pierwszy opis to tylko psychologiczny sąd, nasza obserwacja. Fizyka zaś mówi nam jak zachowują się ciała jako coś obiektywnego. Pytamy teraz o to, zgodnie z jakim prawem przyrody to zjawisko zaszło. W kantowskim ujęciu pytamy o to, jak z góry określona (ujęcie zjawiska w terminach fizyki) przyroda odnosi się do naszej władzy poznawczej, czyli tej instancji, która nadaje prawa. Choć zdarzenie to możemy doskonale zrozumieć i bez rozważań transcendentalnych, co sam Kant wielokrotnie podkreśla, to nie możemy bez nich zrozumieć czemu to wyjaśnienie działa, czemu wiedza jest wiedzą.

Mamy wstępnie określone co oznaczają badania transcendentalne. Choć może się wydawać, że jest to niewiele, to warto w tej kwestii mieć jasność, gdyż filozofia transcendentalna zajmuje się głównie relacjami oraz procesami, łatwo ją wziąć za coś czym nie jest. Jak podkreśla Marek Siemek w książce Idea transcendentalizmu u Kanta i Fichtego jest to próba desubstancjalizacji filozofii. Filozofia przed-krytyczna zakłada prymat istnienia przed poznaniem, prymat ontologii przed epistemologią. Gdy zwykle o coś pytamy, to zakładamy, że świat istnieje obiektywnie i odpowiedzi są nam udzielane zgodnie z jego naturą. Gdy ktoś spyta, czy aby na pewno ten świat istnieje, człowiek obdarzony zdrowym rozsądkiem zwykle udzieli nam jednej z trzech odpowiedzi (nie będzie pewnie ona wprost tak brzmiała, ale taki będzie jej sens):

  1. istnieje, gdyż w moim codziennym doświadczeniu ma dużą sprawczość, działa na mnie i na ludzi, których znam;
  2. istnieje, ponieważ tak mówi moja religia, dająca mi bezpośrednią i niepodważalną pewność;
  3. istnieje, ponieważ istnieją poważne dyskursy teoretyczne, których ja nie rozumiem, ale rozumieją je ludzie, którzy się na tym znają i oni wiedzą jak i dlaczego istnieje świat, ja zaś ufam, że przedmiot teoretyczny tych dyskursów jest moim światem (zwykle też taka nauka może wylegitymować się dużą sprawczością za pośrednictwem technologii).

Dwie pierwsze odpowiedzi odwołują się do sprawczości: świat jest po prostu zrozumiałym polem działań. Zwykle jest rozumiany jako wypadkowa działań pewnych agentów (sprawców) od Boga, przez los, innych ludzi, na upodmiotowionych procesach naturalnych lub społecznych skończywszy. Jest to przestrzeń rządząca się celami, które Kant nazwałby naturalnymi. W trzecim typie odpowiedzi również jest ukryty cel naturalny, w postaci sprawczości technologii, która z pewnością stanowi w dużej mierze o zaufaniu pokładanym w nauce. Jednak naukowy obraz świata, choć może być wspierany tą pewnością, to jego zrozumiałość opiera się na zapewnienie prymatu Bytu (istnienia) świata nad jego poznaniem. Czy to gra sił, interesów, dążeń itd., czy też kategorie jakiejś nauki, uznanej za fundamentalną (dziś zwykle fizyka, za czasów Kanta teologia racjonalna), poddane zostają substancjalizacji – z punktu widzenia rozważań transcendentalnych nie ma to znaczenia. Źródła poznania szuka się w obrębie wiedzy – czasem naukowej, czasem tej, którą nabywamy po prostu żyjąc i orientując się w świece. Pewne rzeczy istnieją, można na ich temat wiele powiedzieć, ale koniec końców istnieją i basta! Filozofia krytyczna nie odrzuca tych zdroworozsądkowych poglądów, po prostu pyta dalej: jak istnieją? skąd możesz to wiedzieć?

– Uwaga na koniec –

Jak się przekonamy w kolejnych tekstach, w filozofii transcendentalnej Kanta problem istnienia jest tylko jednym z podrzędnych problemów (choć dalej ważnym). Obejmuje ona o wiele szersze spektrum, zarówno kwestii ontologicznych jak i metafizycznych, a to co w odniesieniu do wiedzy (fizyki czy też tej zdroworozsądkowej) istnieje obiektywnie, jest tutaj nie odpowiedzią, ale tym, co problematyczne i domagające się wyjaśnienia transcendentalnego. Czyli wskazania jak dana wiedza ma się do władzy, która ją umożliwia.

Komentarze

2 thoughts on “Filozofia transcendentalna I: Metoda

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *