„Przemiana” a psychoanaliza – cz. 1

Kafka psychoanaliza

W poniższym tekście pragnę zbadać, na ile możliwa jest psychoanalityczna interpretacja Przemiany Franza Kafki, a jeśli tak, to jakie są jej warunki możliwości, a także gdzie przebiegają granice takiej lektury. Cały esej został podzielony na dwie części, z której pierwsza poświęcona została analizie opowiadania, druga zaś jest próbą odczytania jego fabuły w kontekście Deleuzjańskiej teorii pragnienia. Pomimo że, jak dowodzą teksty wielu autorów, każda próba przypisania Kafki do ściśle określonej tradycji filozoficznej1 kończy się niepowodzeniem, to interesująca wydaje się próba prześledzenia Kafkowskich linii, które przecinają terytorium psychoanalizy, by wybiec daleko poza jej granice.

Fundamentalna dla mojego odczytania jest uwaga Theodora W. Adorna:

[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]Kafka sprawdza doświadczalnie, co by było, gdyby odkrycia psychoanalizy miały sens nie metaforyczny czy mentalny, lecz dosłownie cielesny. Zgadza się z psychoanalizą tam, gdzie demaskuje ona pozorny charakter kultury i mieszczańskiej indywiduacji; rozsadza ją od środa, traktując ją dosłowniej, niż ona traktuje samą siebie (Adorno, 2011, s. 138; podkreślenie M.P.).

Esej ten jest poniekąd rozbudowanym opracowaniem tego zdania. Sądzę, że interpretacja Adorna przybliża nas do zrozumienia interpretacji Deleuze’a i Guattariego, którzy dostrzegli w autorze Procesu sprzymierzeńca w walce z psychoanalitycznym ujęciem pragnienia. Chciałbym wykorzystać elementy dyskursu Deleuze’a i Guattariego wymierzonego w psychoanalizę, który następnie przykładają oni do analizy pisarstwa Kafki. Na ile jest to zgodne z literą Pisma? Na ile wyostrzają oni pewne wątki obecne w pisarstwie Kafki, przy pominięciu narzucających się podobieństw z projektem Freuda przeszczepionym w literaturę? Analizę tę postaram się przeprowadzić na podstawie Przemiany  w 2 której to na pierwszy plan wysuwa się przede wszystkim zwierzęcość– kategoria najbardziej tajemnicza i stawiająca największy opór interpretacyjny. Moje pierwsze założenie brzmi: Przemiana jest opowiadaniem, które zdaje się subtelnie dialogować z koncepcjami Freudowskimi, by ostatecznie wykroczyć daleko poza intuicje wiedeńskiego mistrza podejrzeń. Na ile jest to tylko pozorne podobieństwo, na ile daleko sięgają przekształcenia koncepcji psychoanalitycznej, czy wreszcie – na ile możliwe jest zastosowanie narzędzi wypracowanych przez Freuda do interpretacji fabuły Przemiany? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w niniejszym tekście.

Na początek rozpatrzę Przemianę jako immanentną przestrzeń tekstu, by następnie na tej podstawie odnieść się do Deleuze’a i Guattariego. Pierwszym pytaniem, które należy postawić przy tak zakrojonej lekturze opowiadania, jest: co sprawiło, że Gregor Samsa zmienił się w robaka? To pytanie należy nawet wzmocnić: co sprawiło, że zapragnął się w niego zmienić? Odpowiedź zaś możliwa jest do odnalezienia w tekście opowiadania; wyraża je sam Gregor Samsa w mowie pozornie zależnej. Przemiana jest do pewnego momentu przekształceniem założenia Freuda, mówiącego o tym, że w marzeniu sennym ujawnia się w sposób mniej lub bardziej zniekształcony nieświadome życzenie3. W związku z tym należy się przyjrzeć warunkom, które sprawiły, że Gregor po nocy niespokojnych snów zamienił się w „obrzydliwego robaka”4. Istnieje w tekście wiele przesłanek przemawiających za tezą o nieuświadomionym życzeniu. Jakie wydarzenia otworzyły więc drogę dla przemiany komiwojażera w robaka, a sennej rodziny w pełnych energii, pragmatycznych pracowników z nadzieją spoglądających w przyszłość?

– O WARUNKACH UMOŻLIWIAJĄCYCH ZAISTNIENIE ŻYCZENIA GREGORA –


Wspomnienia Gregora i to, co udaje mu się podsłuchać zza zamkniętych drzwi swego pokoju, pozwalają zrekonstruować następującą historię: Samsowie prowadzili rodzinny interes, „przedsiębiorstwo”. Najprawdopodobniej był to ojcowski sklep, w którym Gregor pełnił w funkcję subiekta. Interes jednak upadł, w wyniku czego rodzina Samsów popadła w długi. Osoba, u której byli zadłużeni, zatrudniła Gregora na stanowisku komiwojażera. Gregor przyjął tę posadę, by ratować rodzinę, która, jak mu się wydawało, znalazła się „w całkowicie beznadziejnej sytuacji” (Kafka, 1994, s. 645. Dalej w tekście cytuję to samo wydanie jako PR [Przemiana] i numer strony). Jego praca miała służyć spłacie ojcowskiego długu. Gregor, będąc komiwojażerem, przez pięć lat oddawał całą swoją pensję na utrzymanie rodziny – dla siebie zatrzymując jedynie „kilka guldenów”. Rodzina, choć z początku bardzo wdzięczna, łatwo pogodziła się z sytuacją, w której Gregor utrzymywał ich w całości ze swej pensji – „po prostu przyzwyczaili się do tego” (tamże). Jedyny żywiciel wstawał codziennie o czwartej rano, by o godzinie piątej być już w służbowej podróży. W życiu rodzinnym Gregor uczestniczył głównie poprzez listy, które przesyłała mu siostra. Tak zaś opisuje on warunki panujące w pracy:

[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]To wczesne wstawanie – myślał – zupełnie ogłupia. Człowiek musi się wyspać. Inni komiwojażerzy żyją jak damy haremowe. Gdy ja, na przykład, w ciągu przedpołudnia wracam do gospody, żeby przepisać uzyskane zamówienia, ci panowie siedzą dopiero przy śniadaniu. Gdybym ja spróbował tego przy moim szefie, z miejsca bym wyleciał. Kto wie zresztą, czy tak nie byłoby dla mnie najlepiej. Gdyby mnie nie powstrzymywał wzgląd na rodziców dawno bym wypowiedział, poszedłbym do szefa i z serca wygarnąłbym mu wszystko, co myślę. Spadłby z biurka! To także jest szczególny sposób, siadać na biurku i z wysoka rozmawiać z pracownikiem, który w dodatku musi podejść całkiem blisko, bo szef źle słyszy (tamże, podkreślenie M.P.).

 Wynik poświęcenia Gregora był taki, że ojciec obrósł w tłuszcz (godzinami przeciągał śniadanie), matka cierpiąca rzekomo na astmę, całymi dniami leżała na kanapie przy oknie, zaś siostra uważana przez rodziców za „dziewczynę, z której niewiele jest pożytku” (s. 670–671) , zajmowała się pielęgnacją, drobnymi pracami domowymi i grą na skrzypcach. Gregor mieszkał zaś w ciasnym pokoju otoczonym trojgiem drzwi, które prowadziły do sypialni rodziców, pokoju siostry i na korytarz5. Drzwi, które, co godne podkreślenia, zawsze zamykał na noc, i dziwnie wysoko cenił sobie to przyzwyczajenie: „posiadał nabytą w podróżach ostrożność, która i w domu kazała mu zamykać na noc wszystkie drzwi” (s. 647). Jego jedyną rozrywką było zaś czytanie gazet, studiowanie rozkładów jazdy i drobne prace laubzegą, czego dowodem był oprawiony w ramkę pornograficzny obrazek zdobiący ścianę jego pokoju (s. 644).

Rozmowy, które udaje mu się podsłuchać przez drzwi zamkniętego pokoju, potwierdzają, że poczucie bycia robakiem było uzasadnione: ojciec wyjaśnia, że z przedsiębiorstwa został mały majątek procentujący przez lata. Przeczy tym samym swym wcześniejszym zapewnieniom, jakoby z prowadzonego interesu nie zostały mu żadne oszczędności umożliwiające spłatę długu. Zarobione przez Gregora pieniądze zaś zaoszczędzono („zebrał się z nich niewielki kapitał” – s. 668), ponieważ zapobiegliwie nie wydawano całości pensji, którą przynosił do domu. Z powyższego streszczenia wynika, że Gregor Samsa miał wiele powodów do tego, by życzyć sobie przemiany – zerwania pasożytniczych więzi rodzinnych. Przemiana rozumiana jest w opowiadaniu zarówno jako ucieczka we właściwą sobie postać, jak też paralelna przemiana całej rodziny: Gregora w zwierzęcość i analogicznie do tego ucieczka pozostałych członków rodziny w „człowieczość”6.

– SEN GREGORA A PSYCHOANALIZA –

Po omówieniu stosunków panujących w rodzinie i w pracy, które to umożliwiły zaistnienie odpowiedniego życzenia, należy przyjrzeć się temu, co explicite wyraża na ten temat sam Gregor Samsa. To właśnie jego mowa pozornie zależna odwołująca się do ulgi, jaką sprawiło mu spełnione życzenie, daje dodatkowe pozateoretyczne (tzn. wewnątrztekstowe, immanentne) oparcie dla mojej interpretacji.

Po nocy niespokojnych snów Gregor „stwierdził” (niem. finden ­– „sądzić”, „stwierdzić”, ale też „znaleźć” niczym zgubę), że zmienił się w potwornego robaka. Odczuwał dziwny ból w sklepionym podbrzuszu obsypanym białymi, swędzącymi punkcikami, po których dotknięciu „przeszył go zimny dreszcz” (PR, s. 645). Początkowe zdziwienie przeradza się stopniowo w przerażenie, które wreszcie przechodzi w pewnego rodzaju ulgę – tak jakby oczekiwał tego od dawna. Gregor jest w większym stopniu przerażony potencjalnymi nieprzyjemnościami ze strony szefa i przykrością, którą mógłby sprawić rodzinie, niż przemianą, która się w nim (na nim) dokonała. Nowa postać staje się nieoczekiwanym wybawieniem, które zjawiło się jakby na życzenie: „Do diabła z tym wszystkim!” (tamże), i dalej, fantazjując o możliwym zwolnieniu z pracy: „Kto wie zresztą, czy tak nie byłoby dla mnie najlepiej. Gdyby mnie nie powstrzymywał wzgląd na rodziców, dawno bym wypowiedział, poszedłbym do szefa i z serca wygarnąłbym mu wszystko, co myślę” (tamże, podkreślenie M.P). W sposób przewrotny (niczym w baśni7) spełniają się wszystkie życzenia. Nie musi już dłużej mieć na względzie rodziców, ponieważ ci przestali ukrywać swą niechęć. Sama zaś zmiana postaci uniemożliwia pracę komiwojażera. W zaistniałej sytuacji nie musi już zdobywać się na akt odwagi, jakim byłoby wypowiedzenie pracy8, ponieważ traci możliwości artykulacyjne – z jego gardła wydobywa się „bolesny pisk” (s. 646) pochłaniający każde wypowiedziane słowo. Przybranie postaci (jak najbardziej dosłownej, cielesnej) robaka rozwiązuje więc wszystkie problemy, którym nie potrafił sprostać, gdy pozostawał w ludzkiej formie: „bardzo pragnął przekonać się, co powiedzą na jego widok ci, którzy teraz bardzo go chcą widzieć. Gdyby się przestraszyli, Gregor nie ponosiłby już żadnej odpowiedzialności i miałby spokój” (s. 654). Czyż w tym zdaniu nie wyraża się dobitnie cała przewrotność życzenia Samsy, by uciec od zobowiązań w postać zwierzęcą? By zrzucić z siebie odpowiedzialność? By nie być dłużej niewolnikiem rodziny? Ciało Gregora stało się miejscem przekładu tekstu niespokojnych marzeń sennych, które dręczyły go od dłuższego czasu. To głęboko ironiczne spełnienie życzenia wypisania się ze społeczności, w której panowały pasożytnicze stosunki. Gregor Samsa nie traci jednak dobrego humoru, wszystko zdaje się rozwijać konsekwentnie w myśl jego nieświadomego życzenia: „mimo swego trudnego położenia nie mógł powstrzymać uśmiechu na tę myśl” (s. 650)9. Sama zaś przemiana nie była więc czymś nagłym i zaskakującym dla ciała Gregora. To jedynie świadomość nie przeczuwała nadchodzącej metamorfozy:

[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]Przypominał sobie, że często już zdarzało mu się w łóżku odczuwać lekki ból, będący może wynikiem niewłaściwego leżenia, który następnie po wstaniu okazywał się czystym urojeniem, i oczekiwał w napięciu, że jego dzisiejsze złudzenia z wolna się rozwieją (s. 647).

To ból psychiczny. Gregor nie wiedział, że nieświadomość (zarówno ciało jak i język – nierozerwalnie ze sobą splątane, wzajemnie się kształtujące) jako instancja pierwotna jest na wygranej pozycji.  Tak jawiłby się pierwszy wymiar zbieżności z koncepcjami Zygmunta Freuda wypracowanymi w Objaśnianiu marzeń sennych10. Sam tekst opowiadania zachęca, a przynajmniej otwiera drogę, do tego, by dostrzec w losie Gregora Samsy potwierdzenie Freudowskiej koncepcji marzenia sennego jako zastępczego spełnienia nieświadomego życzenia poprzez jego wyobrażeniowe i odpowiednio ocenzurowane, a następnie wtórne (językowe) opracowanie. U Kafki ta relacja zostaje zachwiana. Miejsce ukrytej myśli sennej, marzenia sennego i jego opracowania – zajmuje samo ciało. Dla Kafki marzenie senne jest tekstem samym dla siebie. Interesująca jest jego powierzchnia, zdolność do przekształceń, nieskończona przestrzeń, którą tworzy, a nie ukryty pod wielowarstwowymi zniekształceniami cenzury sens, naprowadzający interpretatora na trop kompleksu. Warto zwrócić uwagę, że akcja wielu utworów Kafki dzieje się na pograniczu snu i jawy. Jawy, która swą intensywnością i prelogiczną logiką naśladuje sen: Proces i Lekarz wiejski zaczynają się od wyrwania bohaterów z łóżka, zaś w Zamku K. nieustannie walczy ze zmęczeniem, sen powala go w chwili rozmowy z urzędnikiem Momusem, który kusi bohatera niedwuznaczną ofertą pomocy. Pokrewieństwo Gregora ze światem snu jest jeszcze bliższe. Na jego ciele zapisuje się tekst nieświadomości, niewypowiadalne życzenie, by stać się robakiem. Niczym przewrotna interpretacja słynnej formuły: „gdzie było To, musi nastać Ja”: (wo Es war, soll Ich werden11). Ja Gregora nierozerwalnie powiązało się z Tym (id), które przybrało cielesną formę. To odsłonięcie „prawdy” o najgłębszych pokładach psychicznych, bynajmniej nie przyniosło rozwiązania „kompleksu”. Prawda o własnej sytuacji przepisana na tekst ciała nie wyzwala świadomości. Gregor do samej śmierci usprawiedliwia swą rodzinę. Poszerzenie pola świadomości to jedynie przedłużenie mrocznej działalności nieświadomego, jakby w zgodzie ze stwierdzeniem Nietzschego, które krytycznie można by odnieść do całego emancypacyjnego charakteru psychoanalizy: „Gdyby się nasze zmysły dziesięciokrotnie wyostrzyły lub stępiły, zginęlibyśmy marnie”12. Choćby jako robak o grzbiecie upstrzonym zgniłym, ojcowskim jabłkiem.

Żródło grafiki: fotos z filmu animowanego „Franz Kafka”, reż. Piotr Dumała, Studio Miniatur Filmowych 1992.
(Za: http://s3.amazonaws.com/auteurs_production/images/film/franz-kafka/w1280/franz-kafka.jpg)

  1. Np. egzystencjalizm – Camus, mesjanizm – Benjamin, mistycyzm judaistyczny – Grözinger. Zob. W. Benjamin, Franz Kafka. Z okazji dziesiątej rocznicy jego śmierci, przeł. A. Lipszyc, Kraków 2011; A. Camus, Nadzieja i absurd w dziele Franza Kafki, przeł. J. Guze, Kraków 2011; K. E. Grözinger, Kafka a kabała, przeł. J. Guntner, Kraków 2006.
  2. F. Kafka, Przemiana, przeł. J. Kydryński, [w:] tegoż, Dzieła wybrane, przeł. R. Karst, A. Kowalkowski, J. Kydryński, E. Ptaszyńska-Sadowska, Warszawa 1994.
  3. S. Freud, Sen jest spełnieniem życzenia, [w:] tegoż, Objaśnianie marzeń sennych, przeł. R. Reszke, Warszawa 2007,  s. 119 -129.
  4. Życzenie niczym w baśni spełnia się w sposób przewrotny. Gregor chciałby jedynie zmienić pracę, uciec od nieznośnego życia. O baśniowym charakterze Przemiany świadczą słowa Mathue Rotha, autora dziecięcej adaptacji opowiadania Kafki. Oto opis reakcji jego córek, która poprosiły o przeczytanie Przemiany: What could have been a source of nightmares for weeks turned out to be a total hit. Roth’s daughters were mesmerized by Kafka’s strange, macabre tales. Źródło: http://www.wired.com/2013/08/my-first-kafka/ [dostęp 29.04.2015]
  5. Trafnie ujmuje to Roberto Calasso, pisząc, że „Przemiana to historia drzwi, które otwierają się i zamykają. A przede wszystkim, które bywają zamknięte na klucz lub są wyważane. Pokój Gregora Samsy ma troje takich drzwi” (R. Calasso, K., przeł. St. Kasprzysiak, Warszawa 2011, s. 149).
  6. Sygnalizuję tu wątek, który rozwinę później na podstawie porównania Sprawozdania dla akademii z Przemianą. Teksty te korespondują ze sobą w wielu wymiarach. Wynika z nich, że dla Kafki ucieczka w ludzkość nie implikuje bynajmniej nic pozytywnego, ani cieleśnie, ani moralnie (oświeceniowe doskonalenie).
  7. Czy jak ujmuje to Benjamin: „Rozum i przebiegłość wbudowały w mit rozmaite fortele; jego moce przestają być niepokonane. Bajka to tradycyjny przekaz o zwycięstwie nad nimi. A Kafka pisywał bajki dla dialektyków, gdy brał na warsztat legendy. Wprowadzał do nich drobne triki, by następnie wyczytywać z nich dowody na to, «że nawet niedostateczne, ba, dziecinne środki mogą służyć ocaleniu»” – W. Benjamin, dz. cyt., s. 29 – 30. Środki takie jak przemiana komiwojażera w robaka.
  8. W Procesie wymownym przykładem takiej „triumfalnej” mowy, której słusznością upaja się bohater, jest przemowa Józefa K. na pierwszym przesłuchaniu. Pełna słuszności, zdroworozsądkowa argumentacja nikogo jednak nie przekonuje. Józef K. chybia celu. Jedynym wyjściem byłaby realna przemiana, utrata zdolności mowy i ucieczka. Pomysł takiej ucieczki na wieś przedstawia wuj bohatera.
  9. Humor, śmiech czy ironię można też uznać za mechanizm obronny – przyp. red.
  10. S. Freud, Sen jest spełnieniem życzenia, [w:] Objaśnianie marzeń sennych, przeł. Robert Reszke, Warszawa 2007, s. 119–129.
  11. Cyt. za: P. Ricoeur, O pewnej filozoficznej interpretacji Freuda, przeł. H. Igalska, [w:] tegoż, Egzystencja i hermeneutyka. Rozprawy o metodzie, Warszawa 1975, s. 171.
  12. Cyt. za: J. Derrida, Freud i scena pisma, [w:] Pismo i różnica, przeł. K. Kłosiński, Warszawa 2004, s. 355.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *