Aleksander Dzbyński „Pan Wiórecki i Świat-Maszyna” – recenzja

Książka Aleksandra Dzbyńskiego pt. Pan Wiórecki i Świat-Maszyna, łączy dwa obszary zainteresowań autora: archeologię i filozofię. On sam podkreśla, że zajmuje się „kognitywną historią gatunku ludzkiego, rzadko uprawianą w Polsce dziedziną prehistorii, zajmującej się badaniami nad rozwojem myślenia i postrzegania świata przez człowieka”. Osią rozważań są przemiany technologiczne, ich wpływ na język i struktury społeczne (s. 9). Analizy przedstawione w książce przez autora są o tyle ciekawe, że rozpościerają się od korzeni rodzaju ludzkiego (pojawienia się pierwszych narzędzi w epoce kamienia), aż do współczesności. W jaki sposób powiązać prymitywne pierwsze narzędzia i zaawansowane komputery? Co ma wspólnego ze sobą prehistoryczna technologia kamienna i współczesna technologia informacyjna? Na te pytania oraz dlaczego warto zajrzeć do Pana Wióreckiego i Świata-Maszyny postaram się wam odpowiedzieć poniżej.
– I. KAMIEŃ –
Wielu z nas okres prehistorii kojarzy się z brakiem jakiejkolwiek technologii. Stan taki ma być punktem wyjściowym dla początków ludzkości. W swojej książce Dzbyński stara się pokazać, że już nasi najwcześniejsi przodkowie wykazywali się myślą technologiczną. Przeprowadzali oni cały szereg czynności, które w efekcie dawały gotowe narzędzie. Powstające w ten sposób przedmioty nie były wynikiem przypadku, „prymitywnym i bezmyślnym waleniem kamień o kamień”. Przed przystąpieniem do pracy dobierano odpowiedni materiał i rozplanowywano poszczególne czynności (s. 20). Co ciekawe, już na etapie epoki kamiennej możemy mówić o złożonym procesie produkcyjnym oraz początkach wytwórczości masowej. Szczytowym dokonaniem była tutaj technika wiórowa. Dzięki niej wytwarzano tak zwane wióry, czyli szpiczaste, podłużnego odłamki skalne przetwarzane na specjalistyczne narzędzia. Oprócz egzemplarzy standardowych wyrabiano wióry makrolityczne, które były znacznie dłuższe i rzadsze. Najciekawsza jest w nich funkcja, którą pełniły w społecznościach eneolitycznych (okres wytwarzania miedzi). Dostęp do tych luksusowych przedmiotów nie był równy. Tylko najzamożniejsi przedstawiciele danych społeczności mogli pozwolić sobie na jego zakup, aby w ten sposób potwierdzić swój wyższy status społeczny. Autor sugeruje, że powodowało to tworzenie się nierówności społecznych odzwierciedlanych w języku. Możemy z tego wnioskować, że nierówności społeczne pojawiły się już na wczesnym etapie rozwoju ludzkości (s. 99).
Na temat roli, jaką pełniły wióry makrolityczne powstało wiele spekulacji. Spór między badaczami można sprowadzić do pytania: czy były to przedmioty prestiżowe (symboliści), czy też funkcjonalne (funkcjonaliści)? Dzbyński w swojej książce zajmuje stanowisko pośrednie i wskazuje, że te właściwości przedmiotów nie muszą się wcale wykluczać (s. 73). Spór funkcjonalność-prestiż można również odnieść do współczesnych narzędzi-przedmiotów, np. samochodów. W książce możemy zapoznać się z ciekawą analizą SUV-a – pojazdu łączącego cechy luksusowego samochodu osobowego i terenowego (s. 73). Sprawa jest o tyle ciekawa, że pomysł SUV-a wywodzi się z USA, gdzie ceny benzyny przez lata były znacznie niższe niż w Europie. Przekłada się to na inne rozwiązania konstrukcyjne. Na Starym Kontynencie przez szereg dekad ceniono funkcjonalność związaną z potrzebą oszczędzania. Budowano samochody stosunkowo małe o niewielkiej pojemności silnika. W USA, ze względu na ogromne ilości surowców naturalnych, nie było potrzeby oszczędzania. Projektowano samochody przestronne o dużej mocy. Interesującym jest to, że od kilku lat pojazdy typu SUV stają się coraz popularniejsze w Europie.
Wróćmy jednak do wióra makrolitycznego i jego najważniejszej cechy – możliwości fragmentacji, czyli dzielenia na równe części. Jest to niezwykle istotne, ponieważ wprowadza nowy system uniwersalnej komunikacji oparty na umiejętności mierzenie i liczenia, a te z kolei pozwalają na uniwersalizację „wartości rzeczy i ludzi” (s. 85). Dzbyński wskazuje na szerszy kontekst problemu, a mianowicie ewolucję „myślenia matematycznego i metrologicznego”. Wytwórczość i fragmentacja wiórów makrolitycznych ostatecznie „doprowadziła do wyodrębnienia pojęcia »kawałka materii«, służącego do celów wymiany” (s. 94–95). Jednocześnie ich produkcja doprowadziła do pogłębiających się podziałów społecznych wyrażanych poprzez relacje władzy w tamtejszych wspólnotach ludzkich (s. 155–156).
– II. METAL –
Wytwórczość kamienna i oparta na metalu przenikały się. Przed odkryciem techniki przetapiania metali, miedź była poddawana podziałowi przez fragmentację, podobnie jak to było w przypadku wiórów makrolitycznych. W Panu Wióreckim i Świecie-Maszynie znajdziemy interesującą analizę przeistoczeń jakim poddawano narzędzia z miedzi: siekiery i sierpy. Z racji materiału, z którego je wytwarzano – metalu stosunkowo miękkiego i plastycznego – zatraciły one swoją funkcję użytkową i podobnie jak wiór makrolityczny, stały się przedmiotem procesu fragmentacji, a tym samym także wymiany. Siekiera jako narzędzie została przeistoczona w sztabkę siekierowatą, czyli formę półproduktu miedzianego służącego właśnie do wymiany. Kolejnym etapem był rozwój metalurgii, która dała początek kategoriom abstrakcyjnym, między innymi miary wagowej.
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]Upowszechnianie się dostępności metalów i rozwój metalurgii (kategoria ciężaru) doprowadziły do wyłonienia się pieniądza ważonego, czyli jeszcze dokładniejszej standaryzacji wymiany dóbr (s. 130–134).
W książce możemy zapoznać się z formami pieniądza, które funkcjonowały na różnym etapie oraz ich wpływie na tworzące się społeczności ludzkie, w tym ich język. Najwyższym osiągnięciem w tej dziedzinie okazała się moneta.
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]Moneta okazał się szczytowym osiągnięciem epoki metalu. Powstała ona dzięki scaleniu się ze sobą abstrakcyjnych kategorii: liczbowych, metrycznych i wagowych. Jej pojawienie się spowodowało wyparcie innych form pieniądza. Na początku jej wartość wyznaczano poprzez ustalenie zawartości składu. Jednak po pewnym czasie moneta „odrywa się” od kruszcu, a jej wartość staje się już czysto abstrakcyjna, funkcjonująca wyłącznie na mocy umowy społecznej.
– III. MASZYNA –
Projekty młynów i pierwszych zegarów (wodnych) pojawiają się już w starożytności, jednak ich praktyczne zastosowanie ma miejsce dopiero w średniowieczu. W tym okresie wytwarza się słynna metafora – „czas to pieniądz”. Geneza jej powstania wiąże się ze złożonymi mechanizmami młynów i zegarów (s. 177–179).
W okresie renesansu toczące się tryby, zapadki i przekładnie, zaczynają formować się w maszyny. Technologia zaczęła być traktowana jako swego rodzaju boska rekompensata za wypędzenie człowieka z mitycznego rajskiego ogrodu:
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]Optymistyczna wizja techniki wplątana została w nadzieję ponownej restytucji rajskiego ogrodu Edenu. Spekulowano, iż być może pierwotna katastrofa i upadek ludzkości mógłby zostać odwrócony, a przynajmniej umniejszony, za pomocą wymyślnych urządzeń. Będąc użyteczną dla człowieka, służąc mu, w rozumieniu produktu ludzkiego geniuszu, techne była traktowana jako idea wtórnej kreacji. Maszyny, narzędzia i mechanizmy zostały potraktowane jako częściowa rekompensata, dzięki łasce Boga, za wypędzenie z raju. (s. 189)
Renesansowa fascynacja mechaniką kontrastuje z poglądami Zygmunta Freuda, wygłoszonymi kilka wieków później w jego krótkim, ale głośnym tekście pt. Kultura jako źródło cierpień, w którym ojciec psychoanalizy postrzega człowieka jako „protetycznego Boga”. Jego zdaniem ludzka istota jest ułomna, ponieważ musi posługiwać się zastępnikami „kłów i pazurów” w postaci technologii właśnie; człowiek sam w sobie jest słaby, jego potęga jest zapośredniczona przez technologiczne protezy.
Zakorzenienie się w języku metafory maszyny odzwierciedliło się w dziełach filozofów ważnych dla kultury Zachodu. W Panu Wióreckim i Świecie-Maszynie możemy znaleźć ciekawą analizę Lewiatana Thomasa Hobbesa. Projekt państwa prezentowany przez angielskiego filozofa ukazany jest właśnie przez pryzmat stosowanych tam metafor: miasta-maszyny oraz społeczeństwa-maszyny (s. 195–198). Podobnie jest w przypadku Kartezjusza i jego fascynacji mechanizmem zegarowym, dzięki której francuski filozof ukuł metaforę człowieka–maszyny (tutaj oczywiście można iść dalej i wskazać Juliena Offray de La Mettrie [zobacz J. La Mettrie, Człowiek maszyna], który wiek po Kartezjuszu w sposób jeszcze bardziej dosadny będzie mówił o człowieku-maszynie ) (s. 198–202).
Nowa metaforyka, to nowy język. Dokładna i powtarzalna praca maszyn ma swoje odzwierciedlenie w komunikacji. Od tej pory precyzja wypowiedzi i jej jednoznaczność staje się naczelną zasadą. Dochodzi również do pewnych zmian społecznych; znacznie wzrosła rola mechanika-inżyniera. Nowy mechanicystyczny sposób postrzegania świata i jego precyzja opisu mają jednak to do siebie, że prowadzą do przesady. Dobrym przykładem tego jest sytuacja we współczesnej nauce. Działania badaczy są paraliżowane na dwa sposoby. Z jednej strony mamy do czynienia z nadmiernym rozrostem parametryzacji w obrębie metod badawczych oraz interpretacji wyników. Z drugiej strony to samo dzieje się na poziomie administracyjnym, gdzie prowadzenie badań utrudniają zawiłe i niespójne zasady oceniania dorobku naukowego, a także rozdysponowywania środków finansowych. Procesy parametryzacji wkraczają już poza kategorie liczbowe, metryczne, wagowe i wkracza w obszar jakościowy. Kontrowersyjnym przykładem tego zjawiska jest sytuacja pacjenta pytanego, czy może wyrazić poziom bólu w skali od jeden do dziesięciu.
– IV. CZAS I PIENIĄDZ –
Dzbyński wskazuje dwa modele czasu: linearny (zegarowy-mechaniczny) oraz cykliczny (wyznaczany zmianami dnia i nocy oraz pór roku). Interesującym go problemem jest geneza czasu linearnego. Dzbyński wskazuje na dwa tropy: czas linearny jest efektem rozwoju alfabetu (Marshall MacLuhan); czas linearny wiąże się z wytworzeniem monety u starożytnych Greków (Richard Seaford) (s. 223). Autor Pana Wióreckiego i Świata-Maszyny stawia problem w szerszej perspektywie i pisze o zagadnieniu genezy „kultury linearnej”, ponieważ czas linearny wprowadza zmiany w niemal każdej dziedzinie ludzkiego życia. Jego geneza wiąże się z powstaniem metalurgii. Dała ona początek abstrakcyjnym kategoriom, które swoje zwieńczenie znalazły w pieniądzu w postaci monety. W epoce kamienia brakowało pewnych podstaw dających możliwość wytworzenia czasu linearnego. Dopiero opanowanie umiejętności przetapiania metali dało taką możliwość.
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]Metal można było ciągle przekształcać, ale sama jego istota mogła trwać wiecznie. Kamień wcześniej czy później stawał się odpadem, zawsze wracał do natury, natomiast metal nie. Mógł w zasadzie trwać bez końca, sprowadzając tym samym element boskości w ręce człowieka. (s. 232)
To splecenie czasu i pieniądza, a z drugiej strony metaforyki maszynowej, stało się podwaliną dla systemu kapitalistycznego. Powstanie zegara i wytworzenie się czasu linearnego wpływało na kształtowanie się, już od średniowiecza, modeli pracy (wydłużanie się i ścisła regulacja czasu pracy, mierzalność ilości wytwarzanych produktów w czasie).
Oddziaływania pieniądza na ludzi, relacje między nimi i otoczeniem oraz ich działania są bardzo rozległe. W swoje książce Dzbyński poprzez różnego rodzaju analizy, pokazuje przykłady tego wpływu oraz związane z nim skutki. Podam tutaj dwa przykłady. Możemy dowiedzieć się: co wspólnego mają ze sobą psychologiczne wzorce zachowań tłumu i te związane z akumulacją bogactwa (s. 224), a także w jaki sposób normy rynkowe wpływają na normy społeczne i dlaczego te ostatnie przegrywają z tymi pierwszymi (s. 227).
– V. KOMPUTER–SYSTEM–SIEĆ –
Dzbyński w swojej książce stara się przyjrzeć jakie metafory związane z technologią rozwijają się współcześnie i jakie niosą z sobą konsekwencje. Zwraca uwagę, że znajdujemy się w momencie dziejów, w którym ludzkie środowisko jest zdominowanie przez technologię, a coraz bliższy z nią kontakt utrudnia nam krytyczne spojrzenia na jej rolę w naszym życiu. Pragnienie komfortu i wygody zapewniane przez nowoczesne technologie stało się w kulturze Zachodu tak cenne, że zaczęło wypierać inne wartości (s. 232-233). Jednak nie jest to jedyny sposób funkcjonowania. Autor w książce przedstawia następujący przykład.
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]Cywilizacyjna inicjatywa UNESCO zakładała budowanie wodociągów w indyjskich wioskach. Wkrótce jednak mieszkańcy poprosili o usunięcie rur i całego systemu. Dlaczego? Wydawało im się, że całe życie społeczne wioski zostało zubożone, ponieważ nikt nie musiał przychodzić do wioskowej studni, a tym samym życie społeczne zamarło. (s. 233)
W Panu Wióreckim i Świecie-Maszynie zostaje zarysowane pewne rozwinięcie tego, co następuje po „świecie mechanicystycznym”, albo lepiej – jest jego kontynuacją. Kolejnymi urządzeniami-metaforami, które kształtują nasz sposób myślenia (język) są „komputer”, „system” oraz „sieć”; ich zwieńczenie zawiera się w zwrocie – „społeczeństwo informacyjne” (s. 234–240). Metafora „sieci” łączy się z wirtualnymi tożsamościami, które kreujemy od czasu upowszechnienia się Internetu. Dzbyński stawia pytanie: jakie będą tego skutki w przyszłości? Z metaforą „sieci” wiąże się kwestia pamięci. Współczesny użytkownik Internetu ma dostęp do takiej ilości informacji, która wielokrotnie przekracza zasoby pamięciowe przeciętnego człowieka. Za sprawą wirtualnych banków wiedzy powstaje nowy wymiar pamięci zbiorowej (s. 240). W dobie renesansu jeden człowiek był w stanie przyswoić sobie z grubsza całą dostępną wiedzę. Aktualnie taka próba przypomina zadanie polegające na „wypiciu oceanu za pomocą łyżki”. Dawniej deficyt informacji był przyczyną niewiedzy, dzisiaj natomiast to ich nadmiar powoduje niewiedzę.
Zdaniem autora Pana Wióreckiego i Świata-Maszyny znajdujemy się w specyficznym momencie rozwoju ludzkości.
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]Wiele wskazuje na to, iż znajdujemy się w epoce bifurkacji […], czyli w stanie głębokiej nierównowagi, fluktuacji idei i niepokojów w systemach społecznych, z którego teoretycznie powinien się wyłonić inny system społeczno-gospodarczy, wspierany przez nowy słownik i metafory. (s. 238)
Jak miałby wyglądać ten nowy system społeczno-gospodarczy? Dzbyński jako punkt odniesienie wskazuje technologię komputerową, która w linii prostej wywodzi się od renesansowej maszyny. Jej rozwój w postaci coraz silniejszego scalania się z tym co organiczne, z naszymi ciałami, ma być kierunkiem przyszłości (s. 245). Paula Levison (patrz P. Levison, Telefon komórkowy. Jak zmienił świat najbardziej mobilny ze środków komunikacji) sugeruje nieco inny kierunek. Jego zdaniem to telefon komórkowy, a nie komputer, jest tym, co wyznacza drogę rozwoju. Przewagę temu pierwszemu daje mobilność. Zdaniem Levisona to właśnie telefon komórkowy jest narzędziem przyszłości, ponieważ zwiększa naszą możliwość przemieszczania się, równocześnie utrzymując nas w kontakcie z wszystkimi innymi. Ewolucja tego urządzenia pozwala mu na przejęcie funkcji zarezerwowanych do tej pory dla komputera: przesyłanie i pobieranie informacji poprzez Internet, obróbka danych. Levison, podobnie jak Dzbyński, podkreśla fakt przenikanie technologii do ciała. Coraz ściślejsza relacja człowieka z technologią prowadzi do fuzji, a w przyszłości może nawet do zatarcia granicy między tym, co organiczne i mechaniczne. Można by postawić pytanie: jaką nową kategorię utworzy to połączenie? Wkraczanie technologi w nasze ciała jest procesem postępującym, a więc wciąż dokonującym się. Nie wiemy jeszcze, jaki będzie efekt końcowy. Proces ten budzi skrajne emocje: od fobii, przerażenia; do technofilii, skrajnego, bezkrytycznego zachwytu. Przykładem tej ostatniej jest coraz popularniejszy ruch transhumanistyczny, pokładający w technologii wielkie nadzieje, graniczące w niektórych przypadkach wręcz z religijnym kultem. Bez względu na nasz stosunek wobec technologii pozostaje ona tym, co wpisane jest w ludzki sposób istnienia i nigdy nie będzie dla nas obojętna.
– UWAGI KOŃCOWE –
W swojej książce Dzbyński stawia sobie trudne zadanie: rozległą analizę wpływu technologii na język. Mówiąc precyzyjniej, celem autora jest wskazanie w jaki sposób różnego rodzaju narzędzia tworzone przez człowieka wpływały na jego sposób postrzegania świata i jego opisywania za pomocą języka (metafor). Próba wykonania takiej pracy w jednej książce wydaje się być skazaną na porażkę. Przecież mamy tu do czynienia z szeregiem ewolucyjnych przekształceń, kulturowych przemian. Sytuacja wygląda nieco inaczej, kiedy mamy do czynienia z pracą popularnonaukową, a taką właśnie jest książka Pan Wiórecki i Świat-Maszyna. Prace naukowe mają to do siebie, że są bardzo szczegółowe. Zawierają bardzo rozbudowane analizy, nie pomijają niczego, aby w ten sposób opisać możliwe najbardziej obiektywnie dane zjawisko. Jednak nie zawsze interesuje nas ogrom detali. W takich sytuacjach dobrze sprawdzają się właśnie teksty popularyzatorskie, kiedy od badacza oczekujemy sprawozdania z jego mozolnych prac. Inaczej mówiąc, chcemy mieć pewien szeroki ogląd danego zagadnienia, nieco mniej bogaty w szczegóły, ale wciąż rzetelny. Dzbyńskiemu taki efekt udaje się osiągnąć w Panu Wióreckim i Świecie-Maszynie. Nie znajdziemy tu nadmiernie szczegółowych analiz, raczej nakreślenie danego zagadnienia, wskazania powiązań. Podsumowując krótko. Z czystym sumieniem książkę mogę polecić osobom, które chcą się czegoś dowiedzieć na temat wpływu technologii na nasz język i struktury społeczne.