Po czym rozpoznać Machinę Myśli?
Machiny myśli powstają w pewien szczególny sposób, choć na pierwszy rzut oka wszystko zaczyna się tak, jak zwykle: od na wpół gotowych fragmentów, rozproszonych elementów, rzeczywistych, choć nieuformowanych materiałów, które zalegają w głowach, na papierze i dyskach twardych. Twórczy nadmiar z istoty szuka swego ujścia. Gdy opanuje bezładne, chaotyczne skojarzenia i nada im odpowiednie natężenie, rytm, a wreszcie spójność – staje się myślą. Ta zaś, by w pełni się zaktualizować, potrzebuje odpowiedniej płaszczyzny: pisma, portalu internetowego, albo przestrzeni seminaryjnej. Jeśli owa płaszczyzna nie jest odgórnie narzucona, to przybiera formę machiny powstającej w procesie syntezy coraz to nowych myśli (które z kolei same są wynikiem syntez innego rodzaju). Nie ma ona zawczasu określonych granic ani sztywnych reguł funkcjonowania – wszystko tu zmienia się w miarę dołączania nowych materiałów. Machiny myśli powstają jako pola swobodnej aktualizacji.
Nie oznacza to jednak, że panuje w nich pełna dowolność. Istnieje pewnego rodzaju zasada, która niejako porusza ich elementy od wewnątrz. Głosi ona: „syntezuj się tylko z tym, co będzie dalej się syntezowało”. Można by ją nazwać zasadą produkcji produkcji (w przeciwieństwie do zwykłej, odtwórczej zaledwie reprodukcji). Nie chodzi też jednak o to, by wszystko ze wszystkim „jakoś” się łączyło i mnożyło w ślepą nieskończoność. Machina myśli to bowiem także sposób, w jaki myśl narzuca sobie samej pewien rygor. Z jednej strony tym, co ją napędza, jest eksperyment, rzut kośćmi. Z drugiej strony tym, co zapewnia jej efektywność, jest zdolność do nadawania sobie coraz to bardziej ostrego, acz zniuansowanego kształtu oraz weryfikacji i selekcji wytworzonych już połączeń.
Kto jednak tak właściwie nimi kieruje? Czasem wydaje się, że da się tam wskazać jakąś sztywną hierarchię z dowódcą na czele, innym razem znowuż, że panuje tam zupełna anarchia, a miejsce redaktora naczelnego jest puste. Faktycznie jednak machiny myśli obsługiwane są przez specyficzne podmioty, które należałoby nazwać ruchomymi lub nomadycznymi. Nieustannie przemieszczają się one, wcielając się raz po raz to w tę, to w inną osobę należącą do redakcji, wyznaczając jej tę lub inną rolę, to lub inne zadanie. A jeśli spośród tej sfory wyłania się czasem jakiś przywódca, to tylko po to, by egzekwować jej jedyne „prawo”, jakim jest produkcji produkcji.
W machinach myśli pierwotny jest nie jakiś cel, lecz sam ruch: myśleć. Można by powiedzieć, iż pozbawione są one celu lub też, że są autoteliczne (tak jak w byciu szczęśliwym nie ma innego celu niż samo bycie szczęśliwym). Z drugiej strony jednak, nie istnieją one nigdy same dla siebie, zawsze wchodzą relacje w tym co zewnętrzne. Myśleć, to w konsekwencji orientować się w świecie inaczej niż dotąd. Po raz kolejny odsyła to do zasady produkcji produkcji, wedle której dokonują się wszelkie przemieszczenia. Wspomniana autoteliczność nie oznacza ani monotonnego obracania się w kółko, ani całkowicie dowolnych skojarzeń, lecz podążanie za kolejnymi twórczymi syntezami. Toteż nie da się jednoznacznie określić zawartości kierowanych przez maszyny myśli portali internetowych. Pozostaje jedynie analizować dotychczasowy tor ruchu i na tej podstawie formułować diagnozy dotyczące kolejnych przesunięć
Pytanie ogólne „czym są machiny myśli?” jest zawsze pytaniem źle postawionym. Należy raczej zadać je w formie: „jaką drogę dotąd przebyła ta oto konkretna machina i dokąd obecnie zmierza?”. Odpowiedź siłą rzeczy będzie wymagała każdorazowej aktualizacji i przybierze postać nie tyle punktów, co raczej swego rodzaju wektorów, linii. Jeśli myśleć o portalu internetowym jako o maszynie, to o samej maszynie należy myśleć jako o multilinearnym splocie. W przypadku naszej Machiny Myśli na chwilę obecną możemy wyróżnić sześć takich linii: popularyzacja, krytyka, namysł nad techniką, filozofia współczesna, diagnozowanie aktualności oraz kooperatyzm.
Popularyzacja: To pragnienie towarzyszyło nam od samego początku, to ono doprowadziło do pierwszych syntez. Pierwotnie wydawało się, że Machina Myśli kieruje się wyłącznie do amatorów i będzie zawierać jedynie teksty wprowadzające do filozofii, takie jak „Przybliżenia”. Bardzo szybko okazało się jednak, że jej funkcja nie wyczerpuje się tylko w tym. Zamiast wyłącznie wdrażać nowicjuszy zaczęło nam zależeć na tym, aby zachęcić naszych czytelników do poszerzania swoich horyzontów. Stąd z jednej strony „Recenzje”, z drugiej zaś taki dział jak „Myśl polska” (w której znajdujemy koncepty wartościowe i wciąż użyteczne) oraz eseje tematyczne, które prezentują dane kwestie w bardziej „zaawansowanej” formie. W każdym wypadku naszym priorytetem pozostaje pisanie jak najbardziej precyzyjne i przystępne – to podstawowe nastrojenie Machiny Myśli.
Krytyka: Popularyzować filozofię, popularyzować myślenie oznacza dla nas przede wszystkim zaszczepić w czytelnikach umiejętność krytycznego myślenia. Zbyt często próbuje się rozważać problemy filozoficzne przez pryzmat zgoła niefilozoficznych kategorii, pochodzących z potocznego języka czy pseudo-naukowego naturalizmu. W naszym przekonaniu niezbędna zaś jest nie tylko filozoficzna treść, ale również filozoficzna metoda. Oznacza ona – przynajmniej w pierwszym kroku, przynajmniej na obecnym etapie – naukę myślenia w kategoriach warunków możliwości (czy też historycznych warunków genezy). Krytyka oznacza dla nas zatem tyle, co szeroko rozumiany transcendentalizm. W tym haśle umieszczamy m.in. Kanta i niemiecki idealizm, Husserla i fenomenologię, Heideggera i hermeneutykę oraz strukturalizm, poststrukturalizm i Deleuze’a. Uważamy, że bez transcendentalizmu nie sposób pojąć najważniejszych problemów ostatnich kilku wieków. W naszym przekonaniu to brak zrozumienia transcendentalizmu jest jedną z przyczyn – choć nie jedyną – tego, że wiele intelektualnych sił w Polsce tkwi w naiwnym scjentyzmie lub marnotrawiona jest na pojęciowe akrobacje. W obu wypadkach uniemożliwia to pomyślenie czegoś radykalnie ważnego. Poświęciliśmy temu zagadnieniu explicite już kilka tekstów, przede wszystkim w ramach serii „Filozofia transcendentalna”.
Namysł nad techniką: Zaczęło się od kilku krótkich tekstów zebranych pod zbiorczym tytułem „Maszyny w filozofii”. Jednych z tych, które zalegały gdzieś w odmętach dysku twardego. Wkrótce jednak ten dział zaczął żyć własnym życiem. I to do tego stopnia, że wylał się poza sam portal: pod koniec maja szykujemy konferencję naukową poświęconą technice – goście już zaproszeni, jeszcze tylko kilka ostatnich organizacyjnych kroków i wrzucimy na Machinę Myśli zaproszenie dla Was. Uważamy namysł nad techniką za istotną kwestię. Za sprawą zróżnicowanego i dynamicznego – zwłaszcza w ciągu ostatnich dwóch stuleci – rozwoju stała się ona pewnym wyróżnionym obszarem rzeczywistości. Być może nie traktujemy techniki, jak czynili to niektórzy z pierwszych teoretyków, za podstawową, metafizyczną płaszczyznę odniesienia. Dostrzegamy jednak jej znaczenie – na tyle ogromne, że błędem byłoby zaniedbanie w tej kwestii.
Filozofia współczesna: Namysł nad fenomenem techniki jest tylko jednym z charakterystycznych rysów aktualnej formacji filozoficznej. Ta ostatnia interesuje nas jako taka, to jej poświęcamy lwią część tekstów na Machinie Myśli. To przede wszystkim ją pragniemy popularyzować, gdyż uważamy, że to tutaj znajdują się perspektywy i narzędzia pozwalające skutecznie myśleć o i poruszać się w otaczającym nas świecie. Myśl współczesna jest dla nas również perspektywą, z której patrzymy na tradycję – bowiem tylko w ten sposób możliwe jest zachowanie żywotności tej ostatniej i uchronienie jej przed konformizmem, który chciałby ją zawłaszczyć.
Diagnozowanie aktualności: Linia, wektor, kierunek, na którym najbardziej nam zależy. Czasy współczesne, tak jak każde, zawsze łatwo oceniać, zawsze łatwo wydawać na ich temat sądy, formułować opinie. Myśleć o współczesności, o aktualności – oto prawdziwe wyzwanie. Potrzeba do tego dobrych narzędzi oraz śmiałych eksperymentów. Jedno i drugie wymaga przygotowań i na tym etapie obecnie się sytuujemy. Przyjmuje to głównie postać naszej pracy poza Machiną Myśli: lektur, rozmów, przygotowywanych rozpraw magisterskich i doktorskich. A także seminarium poświęconemu m.in. Anty-Edypowi Deleuze’a i Guattariego. (Jego pokłosiem i subtelnym ukłonem w kierunku uczestników spotkań jest niniejszy tekst.) W odpowiednim momencie podzielimy się z wami efektami wszystkich tych prac przygotowawczych, by następnie zabrać się do zadania właściwego, jakim jest mierzenie się z aktualnością. Za najbardziej żywotne w filozofii uważamy bowiem to, że każdorazowo była ona próbą zorientowania się we własnej współczesności. Przede wszystkim po to, by wymknąć się jej ograniczeniom, znaleźć własną linię ujścia.
Kooperatyzm: Jak dotąd jest to wyłącznie swego rodzaju tło czy raczej funkcjonujący implicite mechanizm, który przecina w poprzek pozostałe linie. Z braku lepszego terminu wybraliśmy słowo „kooperatyzm” by nazwać to, co w istocie jest wiązką kilku zamysłów. Przede wszystkim chodzi o współpracę, współpracę pomiędzy samymi członkami redakcji, a także pomiędzy redakcją i podmiotami zewnętrznymi. Stosując coraz to nowe wybiegi staramy się umknąć centralizacji, hierarchizacji i sztywnemu podziałowi ról pokazując, że nie tylko da się to deklarować, ale przede wszystkim, że da się w ten sposób bardziej twórczo i efektywniej funkcjonować. Kooperatyzm oznacza dla nas również samorządność, która jest nie tylko brakiem zwierzchnictwa, ale przede wszystkim samo-dzielnością: wyrazem samo-dyscypliny, gotowością do podejmowania nowych wyzwań, odwagą decydowania i odpowiedzialnością za własne czyny. Idzie za tym jednak solidarność, tzn. wzajemna pomoc i działanie dla wspólnego dobra. Wreszcie zaangażowanie w życie społeczne i kulturę, które – w naszym przekonaniu – da się tworzyć przede wszystkim działając u podstaw. Tak jak pozostałe pięć, również i ten „element” jest linią: a to oznacza, że wciąż jeszcze jesteśmy w drodze. Nie jest on już czymś gotowym, danym, co jedynie realizujemy, ale czymś, w czym wciąż musimy się ćwiczyć.