Poręba – Wolność i metafizyka (recenzja)
Wydana w PWN-owskiej serii „Myśleć” książka Marcina Poręby 1 Wolność i metafizyka stanowi zbiór esejów z okresu dwudziestu lat działalności pisarskiej i naukowej autora. Choć łączy je pewien określony i konsekwentnie realizowany sposób filozofowania, a także specyficzny zestaw problemów (o jednym i drugim więcej za chwilę), to książka ta nie składa się na systematyczną całość. Stanowi raczej przegląd twórczości filozofa horyzontalnie złączony konceptualną klamrą.
Książkę rozpoczyna esej „O filozofii, nauce i metafizyce”, przedstawiający krótką historię tych trzech dyskursów w nowożytnej myśli. Po nim znajduje się m. in. tekst „Dwie metafizyki Kanta” – o miejscu i znaczeniu metafizyki w filozofii Kanta. Dalej mamy. „Pragmatyzm, czyli metafizyka” – o zjawisku, które prawdopodobnie zgodnie z intencją autora można by nazwać „zwrotem pragmatystycznym” w filozofii. Wreszcie „Wittgenstein i filozofia matematyki”, w którym Poręba dokonuje interesującej dekonstrukcji znanego schematu interpretacyjnego dotyczącego twórczości Wittgensteina, który dzieli ją na dwa zasadniczo odmienne okresy (w pewnej mierze schemat analogiczny jak w przypadku Marksa, z tym że tu „naukowym” ma być jakoby tylko „młody” Wittgenstein). Wymienione cztery eseje z czternastu składających się na książkę sondują pole tematyczne powstałe na przecięciu filozofii niemieckiej i filozofii analitycznej. Spotykamy tu klasyczne zagadnienia filozofii niemieckiej, takie jak wolność rozpatrywana w kategoriach prawa czy podmiotowości, problem obowiązywania reguł lub praw, czy też fenomenologiczne przedstawienie i przedstawianie. Z drugiej strony w książce dominuje charakterystyczny styl pisarski filozofii analitycznej: klarowność wywodu na wzór myślenia dedukcyjnego, formalizmy logiczne i semiotyczne, jasna eksplikacja założeń, planu i celów tekstu, specyficzna terminologia. Na szczęście Poręba unika irytującej maniery często obecnej w filozofii analitycznej – nazywania wszystkiego albo stanowiskiem, albo jakimś „izmem”, np. „nominalizmem teoriopoznawczym”. Jedno źródło i drugie nadają książce specyficzny charakter, nie jest to jednak praca stricte ani o filozofii niemieckiej, ani analitycznej.
– Filozofia krytyczna, czyli pragmatyzm –
Nie będę w niniejszej recenzji zdradzał zbyt wiele co do treści książki. Trzeba tylko dla jasności zaznaczyć, że zawarte w niej teksty są „nie na czasie”. Nie wpisują się w żadne aktualne dyskusje czy nurty teoretyczne, nie podejmują polemik ze sławami najnowszej filozofii. Takie podejście ma swoje zalety i wady – tutaj broni się w zupełności. Postaram się wskazać, co w książce jest unikalnego i godnego szczególnej uwagi. Nie będę natomiast wdawał się w analizy czy polemiki z jej treścią.
Kluczem do odczytania koncepcji stojącej za książką jest tytułowe twierdzenie o powiązaniu wolności i metafizyki, oddziałujące w dwie strony. Z jednej strony przedmiotem książki explicite są w dużej mierze właśnie te pojęcia, czy implicite zasadniczą jej treść stanowią właściwie tylko i wyłącznie one. Z drugiej strony, jak już stwierdziłem, przedmiot czy zakres tematyczny nie ma tu definitywnego charakteru. Wolność i metafizyka są powiązane przede wszystkim jako sposób filozofowania czy myślenia w formie pragmatyzmu filozoficznego. To na poły kantowskie, na poły wittgensteinowskie (czy pierce’owskie) rozumienie filozofii stanowi nić przewodnią książki i jest jej głównym atutem.
Warto zauważyć, że jest ono zgodne z wcześniejszymi pracami Poręby i bardzo konsekwentnie stosowane. Jak jest rozumiany ów pragmatyzm? Nie powinno dziwić, że dotyczy on w szczególności sposobu, w jaki dana filozofia osiąga własne granice lub w jaki te granice wyznacza (w jaki sposób się myśli, w jaki sposób się filozofuje). W tym sensie oczywiście Poręba jest filozofem postkantowskim. W dodatku nie filozofem pierwszej krytyki (misternego konstruktywizmu teoretycznego) czy drugiej (prymatu praktyki, moralności), ale trzeciej – Krytyki władzy sądzenia. Jest więc to otwarta i problematyczna filozofia poszukiwania nowych pojęć na granicy tego, co możliwe do pomyślenia, i tego, co istnieje w niezrozumiały sposób, poza granicami naszego myślenia czy naszego języka. To założenie jest też jedną z bardziej wartościowych cech książki – pokazując czytelniczkom, że znalezienie istotnych, ale niebanalnych granic nie jest prostym zadaniem. Tutaj też napotykamy tytułowe powiązanie metafizyki jako sposobu myślenia o granicach oraz wolności, którą na tych granicach można odnaleźć. Jedno i drugie jest na szczęście w Wolności i metafizyce ciekawie i wieloaspektowo problematyzowane. W gruncie rzeczy jest to rozumienie filozofii bardzo zbliżone do tego, które Deleuze i Guattari przedstawiają w Co to jest filozofia?.
– Pragmatyzm, czyli myśl nowoczesna –
Pragmatyzm jako sposób myślenia o pojęciach granicznych to w rozumieniu autora metafizyka. Ta jednak jest pojmowana w sposób nowożytny czy nowoczesny, nie jako granice w sensie pewnego maksimum tego, co da się pomyśleć, czyli rzekomo właściwego przedmiotu metafizyki. A zatem nie w „klasycznym”, tzn. grecko-scholastyczno rozumieniu, wyeksplikowanym m.in. przez Kanta w postaci trzech idei czystego rozumu: świata, duszy i boga złączonych w harmonijny lub nieharmonijny sposób, co miałoby wyjaśniać ostateczny charakter rzeczywistości jako całości. Zwykle charakter ten był ujmowany w trzech aspektach: poznawczym, etycznym i rozumnym, czyli celowym; czy może dla czytelniczek preferujących romantyczno-psychoanalityczne ujęcie tego problemu – w kategoriach realnego, wyobrażeniowego i symbolicznego.
Dziś, w czasach gdy wszelkiego typu metafizyczne myślenie jest podporządkowane produkcji kapitalistycznej, jest może ono dla nas czymś obcym – tak jak obca wydaje nam się myśl, że można wiedzieć wszystko o podstawach rzeczywistości (co najmniej romantyzm, a potem modernizm i postmodernizm czy sama nowoczesna nauka oduczyły nas takiego podejścia). Myślenie tego typu jest oczywiście dalej obecne w naszym życiu, jednak w nowoczesny sposób, czyli bez niepodważalnej i bezpośredniej pewności, podporządkowane zaś temu, co nie jest dla niego właściwe 2. Typowymi pojęciami tego rodzaju, owego „absolutnego maksimum”, są pojęcia takie jak: wszechświat, prędkość światła, karma, bóg czy globalne PKB.
Oczywiście w książce Poręby, w ślad za krytyką kantowską, granice są rozumiane jako coś absolutnie niezbędnego do myślenia (czy ew. do innych form aktywności) – zatem nie przedmiot myślenia, lecz niezbędny ze względu na pewien cel sposób myślenia. Jakie są szczegółowe rysy tak rozumianego pragmatyzmu, czytelniczka musi sprawdzić sama, gdyż nie sprowadzają się one do jednego mianownika czy systematycznej wykładni. Podobnie wygląda problem celów nowoczesnego myślenia metafizycznego – aby dobrze zrozumieć ten problem, należałoby prześledzić historię rozwoju pragmatyzmu, który od swojego początku po dziś dzień poszukiwał niemetafizycznego (w przednowoczesnym sensie) celu myślenia (zresztą jest w książce esej poświęcony tej kwestii).
Żeby krótko zobrazować różnicę między tymi dwoma typami myślenia posłużę się przykładem samego autora czyli rozróżnieniem na „dwa pojęcia aprioryczność” z eseju o takim właśnie tytule. Pierwsze, w przyjętym tu rozumieniu, jest przednowoczesne i absolutystyczne – zostaje określone jako „kantowskie”. Tutaj metafizyczne prawdy niezmienne nie są już ideami rozumu wyjaśniającymi nam czym jest świat, człowiek i jakie jest ich wzajemne powiązanie, ale warunkami możliwości wskazującymi absolutne i obiektywne podstawy możliwości myślenia i działania racjonalnych istot. Kanta dzieli od wcześniejszych myślicieli ogromny dystans gdyż stare pytania metafizyki stawia na przygotowanym i zaprojektowanym przez siebie gruncie filozofii transcendentalnej. Nie wiemy i nigdy nie poznamy odpowiedzi na pytania starej metafizyki o człowieka, świat i boga i w tym sensie metafizyka przednowoczesna odchodzi do lamusa jako obiektywna wiedza i pozostaje funkcjonując jako mit, wiara czy ideologia (czy też wyrażając się dokładniej zostaje zdemaskowana bo nigdy oczywiście żadną wiedzą nie była). Kant zachowuje jednak absolutystyczne myślenie w postaci istniejącego niezależnie od doświadczenia, panującego obiektywnie i powszechnie Rozumu. Problem tego czym jest Rozum jest w całości przez Kanta jego zdaniem rozwiązany, a problematyczność Rozumu wynika z różnych form jego używania jakie czyni człowiek. Rozumu mającego różne formy w zależności od tego jak go używamy (np. teoretycznie czy praktycznie, zgodnie z nim samym albo wbrew niemu). Metafizyka przednowoczesna staje się tylko ułomną formą rozumności, można powiedzieć to sposób w jaki ludzie używali i po dziś dzień używają rozumu bez głębszej świadomości „że”, „dlaczego” i „po co” go mają.
Prawdziwie nowoczesna koncepcja metafizyki wiąże się z odrzuceniem kantowskiego założenia, że to co poprzedza doświadczenie (u Kanta Rozum, a nie np. bóg stwórca albo dusza jako przyczyna przedstawień) nie ma stałego charakteru – istnieje obiektywnie, ale jest zmienne w czasie. Ten wniosek jest oczywiście podstawową przesłanką nauk społecznych badających obiektywne zjawiska czy struktury dotyczące społeczeństw ludzkich. W filozofii co najmniej od czasów Hegla, który explicite ten problem w całej okazałości postawi (i w swoim mniemaniu rozwiąże już w nowoczesny sposób) problem ten staje się wyjątkowo nieznośny. Nieznośny w takim sensie, że nie da się go uniknąć czy to Nietzsche czy jak pisze Poręba Wittgenstein czy inni (autor wskazuje też na interesujące przykłady z dziedziny fizyki), każdy na swój sposób jest jego świadomy. Tę bardzo niewygodną i nieprzyjemną prawdę, że człowiek jest zdany sam na siebie, a więc, że nie tyle, między innymi, metafizyka znika, co jej treść jest zależna od nas samych (w tym sensie mówi Poręba o pragmatystycznej metafizyce).
Wszystko to sprawia, że intencja autora i zasadnicza treść książki wymagają pogłębionej refleksji, by mogły zostać przyswojone. Jednakże przydaje to jej określonego charakteru – filozofii krytycznej (współcześnie rzadko spotykanego). Książka jest napisana bardzo klarownym językiem, nie zasypuje nas nazwiskami, dyskursami i pojęciami (wszystko jest dozowane oszczędnie), mimo to lekturę komplikuje właśnie ów pragmatyzm. Siłą rzeczy wymaga on zrozumienia w pierwszej kolejności nie treści ani nawet formy danej filozofii, ale charakterystycznego dla niej sposobu myślenia (a sposób myślenia większość z nas zmienia najmniej chętnie). Biorąc pod uwagę fakt, że książka nie stanowi systematycznej całości, czytelniczka może bez problemu sięgnąć do poszczególnych esejów, nie zagłębiając się wprost w omówioną wyżej problematykę, która jest w niej zawarta implicite. Zarówno selektywna lektura, jak i czytanie poszczególnych esejów w oderwaniu od reszty są możliwe. Zresztą deklarowana przez autora niedogmatyczność w doborze zainteresowań skutecznie zmniejsza grono potencjalnych odbiorczyń, które byłyby zainteresowane wszystkimi esejami i wszystkimi poruszonymi tematami. Czytelniczki lepiej zaznajomione z filozoficzną historią filozofii (historią problemów czy idei) będą mogły genealogię omawianych w książce kwestii sobie dopowiedzieć czy ją odnaleźć, nie sprawia to jednak, że treść stanowi hermetyczny wywód przystępny tylko dla erudytek.
– Trasa z przesiadkami –
Książka Poręby jest z pewnością godna polecenia zarówno sama w sobie, jak i jako rodzaj lekcji kantowskiego czy pragmatystycznego myślenia. Stanowi ona podsumowanie twórczości filozofa, a więc – przy tej okazji – pokuszę się o nie do końca poważną genealogię polskiej filozofii i zlokalizowanie w jej meandrach autora Granic względności.
W polskiej filozofii przynajmniej od okresu międzywojennego kursuje kilka pociągów. Przede wszystkim są to: pociąg katolicko-tomistyczny, obok niego mniej lub bardziej wyrazisty, choć niezwykle istotny, pociąg liberalny (ze skrzywieniem prawicowo-pozytywistycznym), wreszcie po torach sunie też skład rewizjonistyczny (z którego wywodzili się najbardziej znani polscy filozofowie ostatnich dekad, m.in. Baczko, Kołakowski czy Bauman)3. Obok tych większych maszyn kursuje wiele mniejszych, jakiś romantyczno-narodowy ekspres czy lewicowe TLK, a także takie drezynki jak Machina Myśli czy inne nieduże środowiska. Istnieją też jednak filozofowie, którzy wszędzie wybierali się w pojedynkę, na piechotę. Poręba oczywiście nie jest niezależnym myślicielem w tym sensie żeby na granice tego, co da się pomyśleć, dotarł pieszo. Z pewnością podjechał szkołą historyków idei czy rewizjonizmem (w przedziale profesora Siemka), na ostatnią stację, na którą mogła go ona dowieźć. Z tego skądinąd interesującego miejsca zaczęły się poszukiwania.
Książka, jak już wspomniałem, oferuje nam sieć połączeń, w której można załapać się na różne kursy, choć trzeba się liczyć z przesiadkami, być może niewygodnymi dla części czytelniczek. Niemniej jednak trzeba docenić, że efektem tych połączeń nie jest eklektyczna papka (mniej lub bardziej udane zestawianie dwóch filozofów czy wybiórczej interpretacji okraszonej pseudopraktyczną manierą nazywania wszystkiego „narzędziami teoretycznymi”). Autor pędzi po wytyczonych przez siebie trasach, pokazując nam wiele unikalnych widoków konceptualnych. Książka nie daje oczywiście żadnych ostatecznych rozstrzygnięć filozoficznych, lecz zostawia nas raczej z intrygującymi problemami. Zachęca przez to, by ani nie wysiadać w szczerym polu, ani nie tkwić na stacji końcowej tego czy innego nurtu myślenia. Stanowi ona dobre podsumowanie dotychczasowej twórczości autora i dobrą lekcję myślenia.
- Marcin Poręba (ur. 1967) jest filozofem (profesorem Uniwersytetu Warszawskiego) oraz tłumaczem (m.in. Hegla, Freuda czy Wittgensteina), zajmuje się przede wszystkim filozofią niemiecką oraz filozofią analityczną. Przez wiele lat prowadził wraz z Jerzym Łozińskim seminarium „Czytanie Krytyki czystego rozumu” w Instytucie Filozofii UW, gdzie wciąż pracuje i wykłada. W 2013 roku wygrał konkurs na esej organizowany przez Fundację na Rzecz Myślenia im. Barbary Skargi Granice względności. Opis metafizyczny (esej ten można traktować jako bardziej rozwiniętą postać esejów zawartych w recenzowanym tomie).
- Nowoczesność rozumiem tu z grubsza tak, jak przedstawia ją Jürgen Habermas w książce Filozoficzny dyskurs nowoczesności, w książce Poręby kwestia ta jest podnoszona między innymi w esejach „o filozofii, nauce i metafizyce” oraz „przyczynek do sporu nominalizm-realizm”.
- Do końca PRL oczywiście sunęła też śmiało ortodoksyjnie marksistowska pancerna lokomotywa – ze swoimi podręcznikami, zestawem czołowych przedstawicieli (dziś raczej zapomnianych), terminologią itd. Znikła ona z horyzontu, roztapiając się w liberalizmie i rewizjonizmie oraz wyuzdanym konserwatyzmie, ale nie ma to tutaj większego znaczenia.
tekst ten czyni to, co powinien, więc zachęca do zaznajomienia się z omawianą książką, jeno nie wiem, czemu Autor używa rodzaju żeńskiego tak, jakby był on przeznaczony dla owej tylko, płci!