„Pisać rzeczy użyteczne dla tego, kto je rozumie”
Heraklit z Efezu pisał językiem metaforycznym, często zagadkowym. Wiązało się to z przekonaniem, iż jego rozważania i tak pojmie jedynie ten, kto będzie człowiekiem na tyle przenikliwym by przebić się przez zawiłości tych tekstów. Język Heideggera, powstał w oparciu o przekonanie, o pewnym „zanieczyszczeniu” języka, którym się posługiwano i tym samym, jego nieadekwatności do uprawiania filozofii. Powstały konstrukt językowy, okazał się być niezwykle trudny w odbiorze i takim też pozostał. Russell zdawał się kpić, iż język ten pokonał samego autora.
Problem z odczytaniem Machiavellego jest znacząco innej natury. Nie jest to bowiem język zawiłych, skomplikowanych i wielopoziomowych metafor, ani też język nowy, stworzony na potrzeby jednej jego filozofii, który trzeba dopiero zrozumieć i opanować, nim przejdzie się do faktycznego odczytania myśli zawartej w tekście. Wręcz przeciwnie! Prace włoskiego dyplomaty są czytelne, przejrzyste i przystępnie napisane. Jedyne, co można im zarzucić, pod względem ich odbioru to, bagatela, wewnętrzna sprzeczność. Być może filozofa pokroju Hegla mogłoby to ucieszyć, jednak przyjmę, iż dla nas stanowić będzie to pewien, dość poważny problem. Czy Machiavelli zwodzi czytelnika, nieraz przecząc sobie samemu, nie tylko w jednej książce, ale i nieraz nawet na jednej stronie tego samego dzieła? Pewnym jest to, że nie można rozprawiać o filozofii polityki, nie uwzględniając dorobku Machiavellego i jednocześnie nie można odnosić się do tegoż dorobku, nie rozumiejąc zawartego w nim przesłania. W niniejszym tekście postaram się nakreślić możliwe sposoby odczytywania Machiavellego i wskażę, jak należałoby radzić sobie z występującymi w jego pismach sprzecznościami.
Trzon konfliktu, w pisarstwie włoskiego dyplomaty, najwyraźniej obrazuje się w zestawieniu jego dwóch, pośmiertnie wydanych, dzieł: Rozważań nad pierwszym dziesięcioksięgiem historii Rzymu Tytusa Liwiusza oraz Księcia. W pierwszym z nich, Machiavelli zdaje się być zwolennikiem ustroju republikańskiego, w drugim – daje jednowładcy do ręki podręcznik, wedle którego miałby on skutecznie i niepodzielnie sprawować władzę. Odpowiednio podzielone zostały też odczytania Machiavellego. Z jednej strony, poddawana jest w wątpliwość szczerość florentczyka w Księciu, z drugiej – w Rozważaniach. Oczywiście mają miejsce również próby pogodzenia obu dzieł. Przedkładanie jednego z nich nad drugie, nawet odwołując się do historii pro-republikańskiego postępowania samego Machiavellego wydaje się, w pewien sposób, zawsze arbitralne. Skoro jednak o arbitralności mowa, należy wprowadzić jeszcze pewne dodatkowe uzasadnienie dotyczące innego jego dzieła.
Czemuż to właśnie te dwie księgi (Książę i Rozważania) stanowią grunt do prowadzenia debaty na temat myśli tego włoskiego dyplomaty, a nie na przykład, Historie Florenckie? Przemawia za tym wiele racji, z których, jako naczelną, należałoby podać fakt, iż Historie Florenckie pisane były na zamówienie rodu Medyceuszy. Pozwala to, w pewien sposób powątpiewać w szczerość pisarstwa Machiavellego zawartego w tymże dziele. Kolejnym powodem, dla którego warto przedłożyć treść zawartą w Księciu i Rozważaniach (chociażby nad tą z Historii Florenckich) jest to, iż obie te książki pisane były niemalże równocześnie (Książę w 1513 roku, natomiast Rozważania w latach 1512-1517, przy czym i w jednej i w drugiej znajdujemy wzajemne odniesienia!). Pozwala to z góry wykluczyć podejrzenie o pewnej przemianie, czy też ewolucji poglądów florentczyka a ta mogłaby przecież tłumaczyć domniemane sprzeczności między tekstami. Teoria „rozwoju intelektualnego”, jest też odrzucana przez niektórych współczesnych interpretatorów (takich jak H. C. Mansfield), ze względu na ten sam sposób argumentacji i charakterystyczną retorykę występującą w obu dziełach (tj. Księciu i Rozważaniach). Jeśli jednak zgodzimy się, aby zwątpić w szczerość Machiavellego w Historiach Florenckich, wciąż nie rozwieje to wątpliwości co do tego, czemu w jednym z pozostałych swoich dzieł chwali ustrój republikański starożytnego Rzymu, a w drugim wzywa Medyceuszy do objęcia władzy i daje wskazówki, jak rządzić skutecznie i niepodzielnie. Co ma na ten temat do powiedzenia sam Machiavelli?
Florentczyk zaznacza, iż zawarł on w swych książkach wszystko, co wiedział o polityce. O ile tłumaczy to rozbieżność obu dzieł, o tyle nie wyjaśnia stanowiska, na jakim stał sam ich autor. Nie tłumaczy, jaki rodzaj polityki uważał on za lepszy, czy też skuteczniejszy. Warto teraz zaznaczyć, iż odrzucenie jednego z tych dzieł, kosztem drugiego stałoby więc w sprzeczności, co do tego, co napisał o nich sam Machiavelli. Ewentualnym źródłem, w którym znajdowałoby to uzasadnienie byłoby chwalone przez niego oszustwo i podstęp, do których, przy takiej interpretacji musiałby sam się stosować pisząc. Mając na uwadze wysoki współczynnik retoryki w jego dziełach, niewątpliwie sam, w pewnej mierze, do swoich zaleceń (skutecznego podstępu i oszustwa, tutaj przybierające postać retoryki) się stosował. Czy wobec tego, Machiavelli stawiając sobie zadanie „pisania rzeczy użytecznych dla tego, kto je rozumie” wierzył, iż republikanin znajdzie wskazówki wartościowe dla siebie w Rozważaniach, a tyran w Księciu? Jeśli miałoby tak być, to czemuż to, w tak licznych przypadkach zaleca jednemu i drugiemu to samo? Na przykład, traktowanie religii, jako coś zwyczajnie skutecznego w utrzymaniu władzy (Rozważania księga I, rozdziały 11 i 12 oraz Książę, rozdział 18)? Takich przykładów można by wskazać znacznie więcej, jednak ja pozostanę przy tym jednym, mając na uwadze przewidziany rozmiar tego tekstu. Dalej, jeśli tak, to formę władzy można by zrelatywizować jedynie do jej skuteczności (co usprawiedliwiałoby, na przykład, tyranię). Czy właśnie to chce nam powiedzieć Machiavelli? Lektura obu dzieł pozwala zaobserwować, iż florentczyka mało obchodzi to, jak się rzeczy faktycznie mają. Nie roztrząsa on tego, czy wierzenia religijne mają swe źródła w czymś nadprzyrodzonym, interesuje go jedynie to, jak można je wykorzystać – ich użyteczność. Tak samo nie ważnym jest to, kim władca (czy też dowódca), w istocie jest (jakim jest człowiekiem) – ważnym jest to, za jakiego uchodzi i jakim go ludzie, podwładni widzą. Do takich wniosków z łatwością można dojść czytając dowolne, z dwóch omawianych przeze mnie dzieł. Pytanie, jakie należałoby w tym kontekście zadać jest następujące: czy sam Machiavelli chciał, po prostu, uchodzić za republikanina pisząc swe Rozważania (w czasach, gdy odczytywał ich fragmenty przed publiką, mógł bowiem mieć w tym interes)? Powody, dla których mógł z kolei chcieć uchodzić za zwolennika pryncypatu znajdujemy w dedykacji do samego Księcia. Polityka pozorów, o której pisze w swych dziełach Machiavelli, nie jest jednak wyłożona in explicite. W Rozważaniach, z pewnością bardziej niż w Księciu, jest ona starannie zamaskowana rzekomą analizą historycznych faktów (wykładanych niestety, wedle pasujących autorowi kryteriów), czy też apeli pozornych oczywistości, które to służą przemyceniu kontrowersyjnych treści gry politycznej.
Aby nieco lepiej zapoznać się ze specyfiką stylu, w jakim prowadzi swe rozważania Machiavelli, przedstawię przykłady (jeden na tyle oczywisty aby nikt nie miał z nim problemu, drugi – dużo bardziej skomplikowany) tej słownej maskarady, do której nawiązałem w powyższym akapicie.
Najprostszym takim przykładem (być może dlatego, że też najbardziej nieudolną próbą retoryczną Machiavellego), obrazującym charakterystykę pisarstwa tego filozofa, jest zawarte w Księciu stwierdzenie, iż „okrucieństwo i terror należy stosować ale rozsądnie i tylko w miarę potrzeby”. Łatwo zaobserwować, iż jedynym co tak naprawdę chce on przez to powiedzieć jest zwyczajne, na „terror i okrucieństwo”, przyzwolenie. Oczywiście zostaje ono, akurat w tym wypadku mało starannie ukryte pod hasłami „rozsądku” i „potrzeby”. Nie mniej, przywołana przeze mnie fraza staje się niezwykle użyteczna w poszukiwaniu klucza do odczytania Machiavellego.
Dużo bardziej wyrafinowanym przykładem igrania sobie z czytelnikiem, na które przyzwala sobie florentczyk jest, kluczowa dla filozofii polityki, kwestia przemian ustrojowych. Mam tutaj na myśli zapewnienia Machiavellego, o jego wierności w stosunku do myśli antycznej, które to [zapewnienia] szybko okazują się być niczym innym jak próbą, tak przez niego chwalonego, skutecznego kłamstwa (o Arystotelesie nie znajdziemy nawet najmniejszej wzmianki, a rządnych dowodów wspomnianego chwalstwa odsyłam do sławetnego, 18 rozdziału Księcia i licznych przemyśleń na temat religii w Rozważaniach). I tak, podczas gdy w Rozważaniach mamy do czynienia z niemalże klasyczną koncepcją przemian ustrojowych (co przy głębszej analizie okazuje się być jednak bardzo wątpliwe), tak w Księciu Machiavelli wymienia zaledwie dwie formy rządów – księstwa i republiki. Podręcznik jednowładcy, jest w tym kontekście rozumiany i tłumaczony, ze względu na stawiany przez siebie warunek rozumowania w świetle nieuniknionego i wszechobecnego ucisku i opresji ze strony władzy. Staje się więc zrozumiałym, czemu to ustroju takiego jak demokracja, czy ludowładztwo Machiavelli w ogóle nie bierze pod uwagę (i nie można tu mówić o kontekście zainteresowanego, czyli obecnego lub przyszłego księcia, gdyż są to dopiero wstępne myśli traktujące o ustrojach w ogóle). Co bardziej istotne, słowem nie wspomina tam o złych, zdegenerowanych formach ustrojów! Jak poradzić sobie z taką nieścisłością, między Księciem a Rozważaniami?
Otóż, w Rozważaniach, Machiavelli nie ukrywa, iż „wszelkie formy ustrojów powstały drogą przypadku” (muszę również wspomnieć, co ważne, iż drogą tego samego przypadku powstały dlań pojęcia, tego co sprawiedliwe, słuszne i niesłuszne – Machiavelli mówi nam o tym, jeszcze w tym samym rozdziale Rozważań, tj. księga I, rozdział 2), co więcej wskazuje, że na dobrą sprawę różnią się one (ustroje dobre i złe) bardzo niewiele oraz z szybkością i łatwością przeradzają, jeden w drugi. Jeśli faktycznie zwrócimy uwagę na to, że dla tego myśliciela monarchia niewiele różni się od tyranii, a ustrój republikański od oligarchii to zrozumiemy, iż cały podział ustrojów na dobre i złe staje się dla niego jedynie retoryczną grą, użyteczną pisaniną mającą na celu ukrycie jego całkowitej obojętności względem, tak zwanych, dobrych i złych ustrojów.
Przykład przemian ustrojowych staje się dużo bardziej przejrzysty w kontekście całych Rozważań, dlatego ciężko jest w pełni oddać jego specyfikę. Tym, na co starałem się wskazać w tym tekście jest swoista trudność lektury Machiavellego, która powodowana jest niczym innym, jak właśnie próbą podstępu w piśmie. Okazuje się bowiem, że wiele sprzeczności, jakie zachodzą między tekstami Księcia i Rozważań ma miejsce jedynie przy interpretacji jednostronnej, wynoszącej jedno z tych dzieł, nad drugie (wciąż bowiem trzeba się mierzyć nie tylko z widmem tekstu, w którego autentyczność i szczerość zwątpiliśmy, ale także ze sprzecznościami znajdującymi się w samym jednym dziele). Jeśli jednak założymy, iż dzieła te w zupełności się dopełniają, zauważymy, że wspomniane sprzeczności są jedynie pozorne. Poszukując elementów wspólnych okaże się, że to „oportunizm” jest pojęciem najsilniej nas rażącym, ale też i najlepiej oddającym treść zarówno Księcia, jak i Rozważań. Pojęciem, które przy wnikliwej lekturze okazuje się doskonale łączyć oba dzieła wskazując, iż być może należy je czytać tak, jak były one pisane – równocześnie.
Zapomniałem Ci o tym powiedzieć przy naszym ostatnim spotkaniu, więc skorzystam z okazji. W wykładach zebranych w tomie „Le Gouvernement de soi et des autres” (ang. „The Government of Self and Others”) Foucault omawia m.in. „Listy” Platona. Wyłania się z nich zupełnie inna wizja związku filozofii i polityki niż z „Państwa”. Zadaniem filozofa nie jest wskazywanie najlepszego możliwego ustroju, jego zadaniem w ogóle nie jest ustalanie, czy lepsza jest demokracja czy autokracja. Filozof nie ma być prawodawcą. Zadaniem filozofa (jako filozofa) jest wsłuchanie się w phone istniejącej politeia, wsłuchanie się w głos „konstytucji” danego ustroju, by na tej podstawie doradzać rządzącemu/rządzącym jak władać danym państwem. Filozof-doradca musi postępować jak medyk: diagnozować choroby, na które cierpi dana politeia (choroby będące efektem działania niezgodnego z przyjętą „konstytucją”) i wskazywać sposób ich rozwiązania.
Przykładowo: Platon próbując zdiagnozować chorobę, na którą cierpią Syrakuzy nie twierdzi, że jest nią autokracja. Jego wywód przebiega mniej więcej tak: Dionizjusz Starszy odbudował miasta Sycylii (po wcześniejszej wojnie) i tak ustanowił imperium. Ale nie zdołał ustanowić politeiai pistai – zależnych ustrojów, tzn. relacji zaufania i lojalności pomiędzy poszczególnymi miastami Sycylii oraz pomiędzy tymi miastami i „stolicą” (Syrakuzami). Dionizjusz nie potrafił stworzyć wspólnoty władzy i choć rządzi Syrakuzami, a Syrakuzy innymi miastami, to przychodzi to z wielką trudnością. Dionizjusz próbuje uczynić z Sycylii jedno wielkie miasto, powinien zaś pozwolić każdemu miastu rządzić się samodzielnie, a jedynie uczynić je podległymi Syrakuzom (i to raczej na zasadzie zaufania i lojalności niż zastraszania).
Patrząc z takiej perspektywy można by zastanowić się, czy Machiavelli nie był po prostu „dobrym platonikiem”. Tzn. zamiast sugerować jego oportunizm uznać, że jako teoretyk postawił przed sobą inne zadanie: zadanie doradcy, a nie prawodawcy. Być może nie należy się doszukiwać sprzeczności pomiędzy „Księciem” a „Rozważaniami”, ale uznać je za próbę wsłuchania się w phone dwóch różnych ustrojów. Może taka lektura Machiavelliego okazałaby się płodniejsza?
[Jeszcze drobna dygresja na koniec. „Listy” przy „Państwie” wydają się poślednim dziełem i wyciąganie z nich wniosków na temat filozofii politycznej może budzić wątpliwości. Jednakże w październiku miałem okazję posłuchać wykładu pewnej pani profesor, która z niezwykłą erudycją i analityczną przenikliwością pokazała, że Platon nie pokazuje w „Państwie” swoich własnych poglądów. Że ten dialog jest raczej ironiczny, że pokazuje do czego prowadzą pochopne i niekontrolowane wyobrażenia o władzy – typowe dla młodych ludzi… rozmówców Sokratesa.]
Dzięki za komentarz. Faktycznie, są takie interpretacje Machiavellego, wedle których, widział on w sobie wielkiego doradcę władców. Wątpliwości, jakie może ona wzbudzić, dotyczą tego, co sam M o doradcach napisał (to, że na przykład, przed nimi przestrzegał). Można by pokusić się o wniosek, że taki władca ostatecznie miał zostać marionetką w jego [Machiavellego] rękach. Motyw doradcy pojawia się zresztą zarówno w omawianych przeze mnie „Rozważaniach”, jak i w „Księciu”. Przy którejś z okazji mogę się pokusić o napisanie czegoś również i na ten temat.
Swoją drogą, wskazałeś na bardzo intrygującą wykłądnię Platona.