Maszyny w filozofii (II): Heidegger – od leśnej chaty do bomby atomowej

„To wyobcowanie nie może jednak oznaczać, że jestestwo zostaje faktycznie oderwane od samego siebie; przeciwnie, wyobcowanie owo wpędza jestestwo w pewien sposób bycia” – pisał Heidegger w Byciu i czasie. Chciał wyrazić w ten sposób to proste przekonanie, że wszystko, co człowieka spotyka w jego egzystencji, do tej egzystencji należy – nawet wtedy, gdy wydaje się niewłaściwe, nieludzkie, mechaniczne czy zwyczajnie złe. To zawsze pewien sposób bycia. Całość tej egzystencji wraz ze zbiorem jej określeń zwanych egzystencjałami nazywał Dasein. Pojęcie to tłumaczono na język polski wpierw jako „jestestwo”, ale oznacza ono także „byt obecny” czy też „bycie tu oto”. Dasein może „być niewłaściwie”, ale na głębszym, egzystencjalnym poziomie zawsze będzie sobą w swoim świecie.
Napisane w roku 1926 Bycie i czas nie koncentruje się jeszcze na problemie związku człowieka i techniki, ale wypracowane tam ujęcie analizy egzystencjalnej ogarniającej świat człowieka jest kluczowe dla późniejszych analiz techniki. Powód tej wagi jest prosty: sama technika ustanowiona zostaje jako część tego świata, a nie obcy byt negujący egzystencję człowieka. Dlatego nawet, jeżeli jest krytykowana, ponieważ wpływa na kulturę, filozofię i myślenie zwyczajnie ogłupiająco, to stanowi wyzwanie, z którym musi się zetrzeć kondycja współczesnego człowieka. Stąd technikę można nazwać pewnym sposobem bycia, którego żadnym sposobem nie można się pozbyć. To zaś oznacza, że techniczny sposób bycia nie zależy od świadomego stosunku podmiotu do nauki i techniki, ale samego momentu dziejowego, w którym technika stała się metafizyką, ta ostatnia zaś nie operuje na poziomie fenomenów, ale istot. „Zagrożenie człowieka nie pochodzi od niebezpiecznego być może dla życia działania maszyn i aparatury technicznej. Właściwe zagrożenie już dotknęło człowieka w jego istocie”. (Heidegger)
Można wyszczególnić dwie podstawowe relacje, w obrębie których Heidegger atakuje technikę. Po pierwsze, relacja ekologiczna, w której akcentowane są przemysłowo-kapitalistyczne cechy techniki w relacji do zagrabianej przyrody. Technika jawi się tu jako przemoc skierowana w naturalny byt przyrody, jako siła zaburzająca pewien porządek sprzyjający harmonijnemu biegowi świata.
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]Hydroelektrownia nie jest wbudowana w nurt Renu tak, jak stary drewniany most, który od stuleci łączy brzegi. To raczej nurt Renu jest wbudowany w elektrownię. Jest on tym, czym jest teraz jako nurt, mianowicie, dostarczycielem ciśnienia wody na gruncie istoty elektrowni. (Heidegger)
Z podobnych obserwacji zdawał sprawę Marks na końcowych kartach omawianego – w poprzednim wpisie – rozdziału Kapitału, gdzie używał takich zwrotów jak „wieś upodabnia się do miasta”, „sztuka grabienia ziemi”, „wyniszczanie ziemi”, „trwałe niszczenie urodzajności”. U podstaw tych zjawisk leży redukcja ziemi do złoża surowców, które kapitalizm eksploatuje bez uwzględniania innych wartości. „Natura staje się gigantyczną stacją benzynową, źródłem energii dla współczesnej techniki i przemysłu”. (Heidegger) Te inne wartości to dla Heideggera w zasadzie cały zbiór wartości obejmujący między innymi zamieszkiwanie, budowanie i zakorzenienie. W Budować, mieszkać, myśleć podkreślał, że technika w zasadzie je wyklucza. „Lecz istoty budowlanego wydobywania nie da się wystarczająco pomyśleć ani od strony architektury, ani budownictwa inżynieryjnego, ani samego tylko połączenia obu”.
Druga relacja, techniczno-naukowa, obejmuje stosunek techniki do samego człowieka, a ostatecznie do samego myślenia. Zdaniem Heideggera kult racjonalności – to, co nazywał myśleniem rachującym – uniemożliwia autentyczne myślenie. Stąd bliższa niż racjonalno-oświeceniowa tradycja Zachodu była mu neutralna wobec logiki filozofia Wschodu. Stąd także w tak zwanym późnym okresie skłaniał się ku poetyzacji języka filozoficznego, który widział jako bardziej adekwatny, niż język nauki, do mówienia o tym, co uważał za istotne w filozofii. Myślenia rachującego w ogóle nie uważał za myślenie, przez co w zagarnięciu istoty człowieka przez technikę widział śmierć myślenia jako takiego. Prawdziwe myślenie zaś – nazywał je myśleniem kontemplacyjnym – cenił bardziej niż to, co zarówno współczesna mu polityka, jak i Tradycja nazywały Człowiekiem. Ten już i tak nie do wyeliminowania dystans między człowiekiem i myśleniem widział jako jeszcze bardziej pogłębiany przez technikę. To właśnie jest właściwy kontekst, w którym należy czytać słowa Heideggera na temat masowej zagłady:
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]poprzez środki techniki szykowany jest atak na życie i istotę człowieka, atak, w porównaniu z którym niewiele znaczy wybuch bomby wodorowej. Bowiem właśnie gdy bomby wodorowe nie wybuchną i życie człowieka na Ziemi przetrwa, wraz z epoką atomową nadciągnie przerażające przeobrażenie świata.
Heidegger musi tak twierdzić, aby być konsekwentnym: skoro podstawową wartością jest myślenie, a technika, od której nie można uciec, wpędza je w dekadencję, to czy zagłada – jak na ironię, wywołana środkami technicznymi – nie jest jakimś wyjściem?
Heidegger wskazuje także inne drogi. Wielokrotnie kreśli wizje prawdziwej łączności człowieka z ziemią, z przyrodą, gdzie możliwy miałby jeszcze być spokój i autentyczny namysł kontemplacyjny.
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]Pomyślmy przez chwilę o jakiejś zagrodzie w Schwarzwaldzie, którą jeszcze przed dwustu laty zbudowało chłopskie zamieszkiwanie. Dom postawiła tu wytrwałość zdolności do prostego wpuszczenia w rzeczy ziemi i nieba, boskich i śmiertelnych. Zdolność ta postawiła zagrodę na osłoniętym od wiatru zboczu góry, zwróconą ku południu, wśród hal, z w pobliżu źródła. Dała domowi szeroko rozłożysty kryty gontem dach, który, odpowiednio ukośny, może unieść ciężar śniegu, a schodząc nisko, chroni izby przed zawiejami w długie zimowe wieczory. (Heidegger)
To dopiero połowa tego subtelnego pejzażu. Heidegger pisze tak, jakby taka wizja leżała jeszcze w zasięgu współczesnego człowieka. Oczywiście, sam dla siebie taką wizję osiągnął, spędzając miesiące pracy naukowej we własnoręcznie zbudowanej skromnej chacie, własnej die Hütte w lesie na południu Niemiec. Tam powstało między innymi Sein und Zeit. Była to jednak jednak jego prywatna ostoja, która dziś stanowi luksus i raczej wyjątek od reguły.