Część II: Czy anty-psychiatria jest psychiatrią?
Powstały w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku ruch anty-psychiatryczny wykazywał sporą determinację w walce o prawa pacjentów. Tym, co nadawało mu siłę i rodzaj spójności, były działania wyrażone w postaci postulatów: likwidacja przestarzałych placówek psychiatrycznych; uświadomienie wpływu relacji zachodzących między lekarzem a pacjentem na proces leczenia; sprzeciw wobec niektórych metod stosowanych w terapii, jak choćby elektrowstrząsy. Jednak tym, co nadawało anty-psychiatrii szczególny charakter były oryginalne pomysły i metody prezentowane przez jej przedstawicieli.
– DAVID COOPER –
Jako pierwszemu przyjrzymy się Davidowi Cooperowi, wspomnianemu już wcześniej, autorowi niefortunnej nazwy ruchu. Swoją działalność psychiatryczną rozpoczął w Londynie w drugiej połowie dwudziestego wieku. Był inicjatorem eksperymentalnej jednostki terapeutyczno-mieszkalnej o nazwie „Willa 21”, w której utworzono społeczność składającą się z młodych osób cierpiących na schizofrenię. Cooper współpracował z innym słynnym anty-psychiatrą – Ronaldem Davidem Laingiem. Wraz z nim oraz Aronem Estersonem założyli organizację o nazwie Stowarzyszenie Filadelfijskie (Philadelphia Association). Jednym z jej głównych celów była szeroko rozumiana działalność psychoterapeutyczna (Miller G., R.D. Laing).
Podczas swoich badań nad problemami psychicznymi Cooper zwrócił szczególną uwagę na ich powiązanie z zaburzeniami w komunikacji międzyludzkiej. Przykładem takiego dysonansu jest sytuacja, kiedy osoba otrzymuje dwa rodzaje komunikatów w taki sposób, że jeden wyklucza drugi. Wyobraźmy sobie następującą scenę: osoba „A” kieruje do osoby „B” słowną informację – „nie jestem na Ciebie obrażony”, równocześnie wyrażając mową ciała, zachowaniem, sygnał sprzeczny z tym przekazem. Zdaniem Coopera, jedną z przyczyn chorób psychicznych, takich jak schizofrenia, jest nawarstwianie się zaburzeń w komunikacji prowadzących do sytuacji bez wyjścia. Osoba, która wpada w tego typu sieć jest w potrzasku. Anty-psychiatra twierdzi, że standardowe terapie psychiatryczne nie są wstanie pomóc osobie uwikłanej w tego rodzaju relacje, ponieważ bagatelizują kontekst społeczny zaburzeń. Prowadzi to do nieuniknionej izolacji jednostki w zamkniętym zakładzie, czego konsekwencją jest pogłębianie się problemów pacjenta. Cooper daje do zrozumienia, że aby pomóc takiej osobie należałoby zbadać relacje łączące ją z pozostałymi członkami rodziny. Obserwacje anty-psychiatry kryją coś jeszcze, coś co łatwo może umknąć naszej uwadze. Cooper stara się pokazać, że psychiatria to nie tylko określone metody leczenia, ale też specyficzna perspektywa patrzenia na pacjenta. Kuracjusza możemy potraktować jako organizm, w którym nastąpiło zaburzenie prawidłowej pracy1. Cooper powiedziałby, że taki typ postrzegania wiąże się z uprzedmiotowieniem osoby pacjenta i że jest to typowa perspektywa dla psychiatrii instytucjonalnej. Możemy też zastosować inną optykę: pacjent jest osobą, a jego zaburzenia umysłowe są wyrazem specyficznej sytuacji egzystencjalnej, w której się znalazł. Być może części z was ostatnie zdanie nasunęło skojarzenie z nurtem filozoficznym zwanym egzystencjalizmem, i słusznie. Zarówno egzystencjalizm, jak i anty-psychiatria, rozwijały się w wieku dwudziestym. Cooper oraz pozostali anty-psychiatrzy w dużej mierze inspirowali się pomysłami proponowanymi przez takich myślicieli jak np. Martin Heidegger, jeden z czołowych przedstawicieli egzystencjalizmu. W propozycji Coopera widać przejście z perspektywy typowo biologicznej (organicznej) do społecznej (podmiotowej). Nie chodzi tutaj o negację jednej opcji na rzecz drugiej, ale pewne wyczulenie na los osoby pacjenta. Perspektywa organiczna jest ważna, ale niebezpieczna i krzywdząca, jeżeli zapomnimy o kontekście społecznym, sprowadzając tym samym jednostkę do rangi rzeczy.
Cooper stawia jeszcze jedną ciekawą hipotezę wynikającą z problemu zaburzeń w komunikacji. Uważał on, że schizofrenia, jako proces rozpadu osobowości, może oznaczać próbę rozwiązania sytuacji bez wyjścia! Innymi słowy, anty-psychiatra stara się stworzyć pozytywny model zaburzeń psychicznych. Cooper podkreśla, że cały ten proces regresu nie musi być definitywny i prowadzić do degeneracji jednostki, lecz może oznaczać zainicjowanie wytwarzania się nowej osobowości. W związku z tym rola psychiatry sprowadza się do wspierania, określonymi metodami, tego procesu, aby możliwie bezboleśnie doszło do wytworzenia nowej, lepszej osobowości. Pomysł Coopera budzi wiele kontrowersji i wymaga pewnego doprecyzowania.
Zdaniem anty-psychiatry doświadczenie psychotyczne jest jednym z tych czynników, które mogą zainicjować i prowadzić do przejścia na wyższy poziom rozwoju danej jednostki: od rozbicia do odrodzenia (Miller G., R.D. Laing). Podobny efekt można osiągnąć za pomocą substancji psychoaktywnych, które mogą posłużyć jako rodzaj „narzędzia” na ścieżce samorozwoju. Niestety, jak podkreśla Cooper, ich stosowanie, w naszej kulturze, jest obłożone różnego rodzaju sankcjami społecznymi. Dlatego właśnie takie praktyki są rzadkością i pozostają w sferze tabu.
Równie dużo kontrowersji wzbudzały rozważania na temat rodziny przedstawione w książce pt. Zmierzch rodziny (The Death of the Family). Cooper stwierdza tam, że jest to instytucja opresji jednostki, która uniemożliwia jej osiągnięcie pełnej autonomii, a tym samym wykształcenie się pełnowartościowej osoby. Drogą do osiągnięcia tego celu jest wyzwolenie od „rodziny”, zarówno fizyczne (grupy osób), jaki i wewnętrzne (od funkcjonującej w umyśle w postaci zależności). Może się to dokonać poprzez destrukturalizację instytucji, co ma doprowadzić nas do uświadomienia sobie jej destruktywnego wpływu na rozwój jednostki (Cooper D., The Death of the Family).
Cooper podkreśla, że „rodzina”, rozumiana jako instytucja, jest tworem sztucznym. Jej istnienie uzasadnia się na gruncie biologicznym i społecznym, a sankcjonuje prawnie i ekonomicznie. Alternatywą dla skostniałej struktury, gdzie każda osoba pełni rolę przypisaną jej raz na zawsze, mają być dynamiczne relacje międzyludzkie. Figura „matki” zostaje zastąpiona relacją macierzyństwa, którą wobec nas może pełnić wiele osób na różnych etapach życia, tak jak i my wobec nich. To samo odnosi się do wszystkich pozostałych stereotypowych ról przypisanych członkom „rodziny”, takich jak siostra, brat, czy ojciec.
– RONALD DAVID LAING –
Kiedy w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku pojawiła się książka Michela Foucault pt. Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu, jej autor został uznany za czołowy autorytet formującego się ruchu anty-psychiatrycznego, a jego pracę okrzyknięto „biblią” ruchu. Stało się tak za sprawą Ronalda Davida Lainga, szkockiego psychiatry. To właśnie on przyczynił się do rozpowszechnienia myśli francuskiego filozofa pośród członków ruchu.
Koncepcje Lainga, dotyczące tematyki zaburzeń psychicznych, są dość złożone, jednak można im nadać całościowy charakter. Punkt wyjścia stanowi rozróżnienie na: „wyjaśnienie” czegoś i „zrozumienie” czegoś (zob. Laing R.D., Podzielone „ja”). Pierwsze z pojęć oznacza ujęcie obiektywizujące, kiedy pomijamy cechy szczególne, aby w ten sposób stworzyć uniwersalną perspektywę. Jest to ujęcie typowe dla wiedzy naukowej. Laing, w kontekście pacjenta, nazywa to porządkiem „organicznym”. „Zrozumienie” natomiast oznacza subiektywizację, wskazanie na konkretną sytuację egzystencjalną osoby. Laing nazywa to perspektywą stanowiska „osobowego”, kiedy to wczuwamy się w sytuacje egzystencjalną pacjenta. Nie chodzi tu o proces czysto intelektualny, lecz rodzaj głębokiej empatii polegającej na wczuciu się w położenie pacjenta, wejściu w jego rolę. Jak przekłada się to na sytuację w psychiatrii? W ujęciu „wyjaśniającym” pacjent będzie traktowany jako organizm, w którym zostały zaburzone pewne funkcje, co ma objawiać się w postaci zaburzeń psychicznych. Będziemy mieli do czynienia ze standardową diagnozą chorobową; tak jak byśmy poszli do lekarza skarżąc się na ból gardła i gorączkę, co zostanie uznane za objawy przeziębienia. Jednak, jak podkreśla Laing, zaburzenie psychiczne nie ogranicza się tylko do sfery organicznej, ale obejmuje także wymiar społeczny. Skupienie się na tym pierwszym, z wyraźnym pominięciem drugiego z czynników jest błędem psychiatrii instytucjonalnej i prowadzi do wypaczeń w metodach leczenia. Nie możemy stosować tych samych narzędzi poznawczych w przypadku organizmu i osoby. Co ważniejsze, zdaniem Lainga, nie zrozumiemy sytuacji pacjenta bez poznania jego osoby, uwzględnienia jego relacji z otoczeniem i samym sobą. Anty-psychiatra obrazuje tę różnicę na przykładzie śmiechu, którego „wyjaśnienie” jako skurczów mięśni okołoustnych nie prowadzi do „zrozumienia” zjawiska (Laing R.D., Podzielone „ja”). Laing nie neguje organicznego podłoża zaburzeń psychicznych, ale uważa, że nie ma mowy o ich leczeniu bez uwzględnienia kontekstu społecznego. Podobnie jak u Coopera widać tutaj silne inspiracje nurtem egzystencjalnym, z dużym naciskiem na myśl Heideggera. Równocześnie można zauważyć w jak dużym stopniu współpraca Lainga i Coopera wpłynęła na przenikanie się pomysłów i teorii obydwóch psychiatrów.
Kolejną ważną konstrukcją w myśli Lainga jest pierwotne poczucie bezpieczeństwa ontologicznego. Jego „wytworzenie się” lub brak warunkuje sposób w jaki odbieramy samych siebie i otaczający nas świat. Proces jego formowania zaczyna się wraz z narodzinami. Słowo „ontologiczny” ma tutaj charakter empiryczny i odnosi się do określeń – „być” lub „być w”. Nie należy go rozumieć jako pojęcia fachowego z zakresu filozofii. Sytuacja „pierwotnego bezpieczeństwa ontologicznego” oznacza poczucie odrębności oraz autonomii jako istoty względem każdej innej osoby oraz rzeczy. Odczuwanie w taki sposób umożliwia przyjęcie otwartej postawu wobec świata, ponieważ nie ma wrażenia bycia zagrożonym poprzez kontakt z innymi.
W przypadku, kiedy nie dojdzie do uformowania ontologicznego bezpieczeństwa osoba będzie odczuwać ciągły lęk wobec świata, ponieważ w jej mniemaniu jest on źródłem zagrożenia jej egzystencji. Zostają podjęte różne próby obrony, które mają na celu umożliwienie przetrwania tożsamości osoby. Jednym z nich jest „odrzucenie” własnego ciała, które zostaje uznane za innego, czyli zagrażający świat. Osobowość tego typu Laing określa schizoidalną. Wszystkie jej działania „obronne”, wymierzone w odczuwane zagrożenie, prowadzą do popadnięcia w nieuniknioną psychozę.
Laing, podobnie jak Cooper, podkreśla znaczenie społecznego kontekstu relacji międzyludzkich w wytwarzaniu się zaburzeń psychicznych; w szczególności tych powstałych w obrębie rodziny.
W późniejszej fazie swojej twórczości Laing przedstawił koncepcję, która budzi największe kontrowersje: schizofrenii jako podróży w głąb wewnętrznego świata. Szkocki psychiatra twierdzi, że zaburzenie psychiczne, pomimo pozornego charakteru degeneracji, tak naprawdę jest procesem ozdrawiania. Jego zdaniem aktualny model leczenia w psychiatrii blokuje ten proces, powodując pozostawanie pacjenta w stanie mentalnego zawieszenia. W związku z tym należałoby tak przeistoczyć strukturę placówek psychiatrycznych, aby umożliwiały one pełne przejście tego doświadczenia. Efektem końcowym „metamorfozy” ma być wytworzenie bardziej rozwiniętej osobowości (Laing R.D., Polityka doświadczenia. Rajski ptak).
– THOMAS SZASZ –
Ostatnim z anty-psychiatrów, którego chciałbym wam przedstawić, jest Thomas Szasz, psychiatra pochodzenia węgierskiego, działający w USA. Jego główne założenia zostały zaprezentowane w książce z początku lat sześćdziesiątych XX wieku, pt. Mit choroby psychicznej (The Myth of Mental Illness). W swojej pracy Szasz wygłosił kontrowersyjną tezę, będącą równocześnie tytułem jego dzieła: choroba psychiczna jest mitem. Skąd taki pomysł? Jeżeli mówimy o „chorobie”, to mamy na myśli ciało i zaburzenia somatyczne w nim zachodzące. Natomiast sfera „psyche” odnosi się do umysłu. W takim przypadku konstrukcja w postaci „choroby psychicznej” jest błędna i pozbawiona sensu, ponieważ pomiędzy tymi dwoma członami nie ma przejścia. Szasz ma świadomość, że powszechnie chorobę psychiczną wiąże się z zaburzeniami w obrębie układu nerwowego, co świadczyłoby o jej cielesnym charakterze. Zakładając prawdziwość tego twierdzenia, w krótkim czasie rozwój nauki i medycyny powinien wyeliminować te wszystkie dysfunkcje, które dzisiaj nazywamy psychicznymi. Powinny one zostać uznane za zwyrodnienia natury neurologicznej.
Zamiast powiązaniem choroby z psyche powinniśmy posługiwać się pojęciem zaburzenia umysłowego. Dzięki temu powstają dwa odmienne porządki, które umownie nazwę „somatycznym” i „społecznym”. Zdaniem Szasza nie należy ich „mieszać”, ponieważ prowadzi to do nieuniknionych pomyłek i błędów.
Zaburzenie umysłowe wiąże się z pojęciem normy i jej przekroczenia w obrębie określonych standardów psycho-społecznych, etycznych. Tym, co wyznacza normę, jest kultura, w której dana jednostka funkcjonuje. Uznanie jakiegoś zachowania jako zaburzenie umysłowe jest arbitralne i działa na mocy określonych praktyk społecznych. Nie mamy tu do czynienia z obiektywnością, ponieważ ocena ta ma charakter etyczny. Dokonuje się z pozycji przyjmowanych wartości, zależnych od naszego wychowania i kultury, w której żyjemy. Tyczy się to w takim samy stopniu każdej osoby, zarówno pacjenta jak i psychiatry. Jeżeli zatem zaburzenie umysłowe wywodzi się z kontekstu społecznego, to stosowanie środków medycznych w celu przywrócenia do równowagi jest błędne. Co więcej jest jawną próbą stosowania przemocy w celu uzyskania posłuszeństwa. Z tej perspektywy psychiatria jest narzędziem kontroli społecznej.
Szasz zauważa, że konstrukt „choroby psychicznej” pełni określoną funkcję w kulturze. Ma on za zadanie maskowanie problemów, które przybierają postać konfliktów interesów społecznych oraz napięć występujących w relacjach międzyludzkich. Psychiatra podkreśla, że w przeszłości podobną funkcję pełniły takie pojęcie jak: czarostwo, czy bycie opętanym przez diabły. Szasz zwraca uwagę, że podłożem zaburzeń umysłowych, które potocznie nazywamy „chorobą psychiczną” są konflikty, napięcia w relacjach międzyludzkich, czy, jak powiedzieliby Laing i Cooper, są wynikiem zaburzeń w komunikacji.
– ZAKOŃCZENIE –
Anty-psychiatria pojawiła się w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku, w momencie, kiedy w psychiatrii królował biologiczny paradygmat rozumienia zaburzeń psychicznych. Wszelkie problemy umysłowe pacjentów były objaśniane poprzez dysfunkcje ich organizmów. Przedstawiciele ruchu anty-psychiatrycznego starali się podkreślić, że w przypadku wielu zaburzeń równie istotny jest kontekst społeczny.
Ze względu na objętość tego tekstu pominąłem pozostałych orędowników ruchu wywodzących się z innych dziedzin. Mowa tutaj o socjologach: Ervinie Goffmanie, który uznał zakład psychiatryczny za „instytucję totalną”, pełniącą funkcję miejsca społecznej izolacji, podobnego do więzienia; Thomasie Scheffie, twierdzącym, że przydzielanie miana osoby chorej psychicznie jest jedną z sytuacji „etykietowania społecznego” nakładającego piętno odmienności i braku akceptacji.
Równie ważna dla ruchu była postać Michela Foucaulta z jego analizami przedstawionymi w Historii szaleństwa, co zostało w tekście tylko napomniane. Niezwykle istotną była działalność artystów skupionych wokół ruchu, takich jak: Ken Kesey, twórca powieści Lot nad kukułczym gniazdem, która doczekała się słynnej ekranizacji stworzonej przez Milosza Formana. Innym przykładem jest Życie rodzinne, film brytyjskiego reżysera Kena Locha, który ukazał się w latach siedemdziesiątych XX wieku.
Siła anty-psychiatrii wynikała ze spójnego programu postulatów, zmian, ale przede wszystkim jej źródłem była wewnętrzna różnorodność. W jej szeregach znaleźli się reprezentanci odmiennych dziedzin. Efektem przenikania się ich poglądów były świeże pomysły dotyczące sytuacji pacjenta, roli psychiatry i psychiatrii w leczeniu zaburzeń umysłowych. Współcześnie bardzo często krytykuje się działania anty-psychiatrów, uznając je za niebezpieczne i szkodliwe. Nie zmienia to faktu, że to właśnie ich działania przyczyniły się do zakrojonej na szeroką skalę debaty dotyczącej losu osób cierpiących na zaburzenia umysłowe i ich roli oraz miejsca w społeczeństwie.
- Już kwestia „prawidłowej pracy organizmu” budzi wiele kontrowersji, ponieważ ma charakter normatywny. Jest to problem, który wiąże się ściśle z pojęciem zdrowia psychicznego i jego rozumieniem. W tym tekście nie ma miejsca i czasu na roztrząsanie tego problemu, ale chciałbym go chociaż zasygnalizować.