Dochodzenie z przyszłości
Esej pochodzi z książki Virtual Futures: Cyberotics, Technology and Post-Human Pragmatism pod red. J. Broadhurst Dixon and E.J. Cassidy (London and New York: Routledge, 1998, p. 39–47). Publikacja za zgodą właściciela licencji wydawniczej.
Wirtualny seks został zdefiniowany jako „bezpieczny i równocześnie ohydny; uznany za wcielenie bezcielesnej przyjemności, bezkontaktowego stosunku bez wydzielin w strefie absolutnej autonomii. Bezpieczne środowisko wolne od efektów ubocznych i komplikacji rzeczywistego współżycia: chorób przenoszonych drogą płciową, ciąż i aborcji oraz przykrych emocjonalnych zobowiązań. Zamknięty obwód, odseperowanie gdzie indziej, wirtualna przestrzeń dostępna na żądanie.
Jeśli badania i rozwój technologiczny nadal będą napędzane tego typu utopijnymi mrzonkami, to w pewnym sensie cyberseks już naznaczony jest rozczarowaniem, będzie płaski, zanim w ogóle nastąpi.
Klimaks zawsze jednak omija cybernetyczny punkt, a ten jest bardziej plateau, niż szczytowaniem. Przeżycie szczytowe to już przeżytek. Zaś jeśli chodzi o bezpieczeństwo i łatwość cyberseksu: seks w MUDach1 ma swoje pułapki, lecz cybernetyczny seks i wszystko, co z niego wynika, jest równie komfortowe i możliwe do okiełznania, co wirtualna wojna, która już teraz stanowi ich efekt uboczny. Cyberseks zwiastuje zanik interfejsu człowiek-maszyna, połączenie, które włącza pojedynczą jednostkę w pulsującą sieć przełączników, ani klimaktyczną (climactic), ani czystą, ani bezpieczną. Ktokolwiek wierzy w stwarzający bezpieczne środowisko roztop ekranów komputerowych powinien raz jeszcze wczytać się w cyberpunkowe narracje: „–To było wszystko – stwierdził. – Kable. Łączyły bezpośrednio jedno z drugim. Kable, a także krew, szczyny, gówno. W takim stanie znalazła ich pokojówka”2.
Nawet przy braku pełnego symstymu3, techniczny cyberseks znajduje się w zaawansowanej fazie: sprzęt jest fetyszyzowany, oprogramowanie to pornografia, a znaczną część systemu telekomunikacyjnego pochłania erotyka. To jedynie najbardziej przejaskrawione – i być może najmniej interesujące – przykłady uogólnionej degeneracji „naturalnego” seksu. W miarę jak hard- i wetware osuwają się w soft4, coraz dziwniejsze mutacje wstrząsają sferą seksualną. Symulacja seksu zbiega się z deregulacją całej ekonomii seksualnej, z korozją jej ogniw powiązanych z reprodukcją oraz zanikiem specyficzności: seks rozprasza się w narkotykach, transie i opętaniu tańcem; androgynia, hermafrodytyzm i transpłciowość zyskują coraz większą widoczność, mnożą się parafilie, inżynieria ciała, queerowy seks oraz to, co Foucault nazywał sadomasochistycznym „nieruchawym sprawdzaniem, czym jest pragnienie i ból”5—już zaliczanym do „wysokotechnologicznego seksu”6. Cybernetyka ujawnia organizm przecięty przez nieorganiczne życie—komunikację bakteryjną, infekcje wirusowe i całe ekosystemy wzorców replikacyjnych, podważających nawet najbardziej perwersyjne wyobrażenia o tym, co to znaczy „uprawiać seks”. Reprodukcja stapia się z replikacją i przestaje działać w pokoju uciech (pleasuredrome). Moment największego podniecenia rozprowadza się po płaszczyźnie, a szczytowanie przybiera formę plateau.
Przyszłość seksu nigdy nie nadchodzi na raz. Teraz wraca do przeszłości, którą seks sam miał reprodukować. Relacje były ukrytymi obwodami; immersja zawsze kierowała prokreacją. Seks nigdy nie istniał poza sferą komercji, a przyjemność była zaledwie jednym członem równania, w którym zmienną jest ból, a rozwiązaniem intensywność.
Wszystko to następuje w świecie, gdzie stabilność uzależniona jest od możliwości ograniczania komunikacji do patrylinearnego przesyłu między zindywidualizowanymi organizmami. Prawo i geny dzielą wspólną, jednokierunkową ścieżkę – jednostronny ROM, poprzez który tradycja judeochrześcijańska zostaje przekazywana z pokolenia na pokolenie. To rodzina człowieka z jednym rodzicem, poczętą przez Boga Matką Naturą, doskonale ukształtowanym, najwyższej klasy supermodelem, bez którego wszystko poszłoby w nieład. Humanizm jest ostatecznym spoglądaniem w lusterko wsteczne, w którym niezmiennie odbija się obraz Boga. Projekt: „spekularyzować i spekulować”; nadzorować i doglądać. Bóg i człowiek toczą rozmowę w zamkniętym obwodzie początków i końców, jednego i tego samego, mężczyzna z mężczyzną. Kreacja i prokreacja. Idźcie i rozmnażajcie się, z czego przykład bierze patriarchat.
Niepokalane poczęcie świata zawsze było obarczone dozą niepewności, leżącej u podstaw wszelkich roszczeń rodzicielskich. Jednak dopiero teraz, gdy materialna inteligencja zaczyna przedzierać się przez gładkie formalne ekrany tego odrealnienia, patriarchalna mistyfikacja zostaje zachwiana. On nigdy nie dowie się czy tak samo jak jej orgazmy, jego ojcostwo było udawane. Jedyne, co jest nowe w jego niepewności, to fakt, że zaczyna być odczuwana. Skąd Bóg wie, że jest ojcem? Materia się tym nie kłopocze: samoorganizujące się procesy atakują od środka, co nie jest już pytaniem, a działaniem taktycznym, taktylnym przejęciem, materialnym zdarzeniem.
Cybernetyka inicjuje wyłonienie się materialnej złożoności, ostatecznie uzurpując sobie rolę prokreacyjną. Nawet w swoim najbardziej nowoczesnym i autorytarnym wydaniu przełamuje ona podział na maszynę i organizm: systemy Norberta Wienera funkcjonują już niezależnie od tego, czy jego zasoby (wares) są hard, soft czy wet. Fuzje ludzi i maszyn, będące owocem wojennych badań Wienera, nie tylko kwestionują granice gatunku, ale także przepisują jego historię. „Biologiczne organizmy stały się systemami biotycznymi, środkami komunikacji, jak wszystkie inne. Nie istnieje żaden fundamentalny, ontologiczny podział na maszynę i organizm, na to, co techniczne i to, co organiczne”7. Cyborg nie ma historii, ale ta ludzka została nadpisana jako jego przeszłość. W latach 60. dla McLuhana stało się jasne, że niezależnie od – lub, jak na ironię, z powodu – własnych zamiarów, gatunek ludzki okazał się „organem płciowym świata maszyn – jak pszczoła świata roślin, umożliwiając zapylanie i powstawanie coraz to nowszych form”8. Niewolnicy, robotnicy, kobiety i roboty nigdy nie byli osamotnieni w pełnieniu roli cyborga. Nie pracowali po prostu dla szefa, którego panowanie było zawsze ściemą. Człowiek i jego Bóg byli istotnymi, lecz ewentualnymi, a być może ostatecznie zbędnymi elementami przyszłej, cały czas przez niego tworzonej, mutacji.
Współczesny organizm jest już replikantem prosto z dyscyplinarnej linii produkcyjnej, która „wyznacza każdemu jego miejsce, każdemu jego ciało, każdemu jego chorobę i śmierć, każdemu co mu się należy”9. Zgodnie z Foucaultem dyscypliny rozciągają się „aż po ostateczną specyfikację jednostki: tego, co ją charakteryzuje, co do niej należy i co się z nią dzieje”10. Odtąd integralność organiczna i społeczna jadą na tym samym wózku. Nowoczesność jest naznaczona przez „eksplozję wielorakich technik służących ujarzmianiu ciał i kontroli populacji. Rozpoczyna się era »biowładzy«”11, w której „Człowiek Zachodu powoli dowiaduje się, co znaczy być żywym gatunkiem w żywym świecie, posiadać ciało, warunki egzystencji […] Po raz pierwszy zapewne w historii pierwiastek biologiczny znajduje odzwierciedlenie w polityce”12.
Ludzkość ma skłonność do zorganizowanego ciała – ciała z organem, skupionego wokół męskiego członka. Nowoczesny człowiek ubrany jest na niebiesko, tak daleki od czerwono-krwistej kobiecości, jak to tylko możliwe, upłciowiony w świecie wciąż uformowanym w odlewie braterstwa i dziedziczenia patrylinearnego. Ciało kobiety uznano za chore, bliskie kresu życia, podczas gdy fallus jest oznaką przynależności – czy to podmiotowej, wspólnotowej, czy też gatunkowej.
Męski członek funkcjonuje jako „najbardziej wyspekulowany, najbardziej idealny element” tego społecznego i organicznego systemu bezpieczeństwa. Jak stwierdzają Deleuze i Guattari „wzbudza [on] śmiech wśród kobiet, dzieci, szaleńców i molekuł”13: fallus to „urojony punkt”, rodzaj produktu „zorganizowanego przez władzę ujarzmiającą ciała, ich materialność, siły, energię, doznania, przyjemności”14. Wystarczy zagwarantować ukonstytuowanie się drzewiastości, „podporządkowanie linii punktowi”15. A punkt to zawsze pamiętać. Rozczłonkowanie jest niedozwolone.
Donna Haraway zwraca uwagę, że w tym miejscu także kobiecy orgazm znika z obrazu: „przed drugą połową XVIII wieku w Europie, większość autorów medycznych zakładała, że orgazmiczna przyjemność seksualna kobiety była niezbędna do zapłodnienia”, natomiast teraz „z punktu widzenia zachodniej medycyny kobiece orgazmy zdają się sprawiać wrażenie czegoś, co albo nie istnieje, albo ma charakter patologiczny”. Do tego „w końcówce XIX wieku chirudzy dokonywali wycięcia łechtaczki u niektórych swoich pacjentek, ażeby zrekonstytuować je jako właściwie kobiece, jednoznacznie odmienne od mężczyzn, postrzeganych niemal jako odrębny gatunek”16.
Intensywność zbiera się w jednym punkcie, zmonopolizowana przez męskiego członka i umiejscowiona w orgazmie. Cała seksualność jest rodzaju męskiego, napisał Freud. Kobieca seksualność i żeński orgazm są sprzecznościami samymi w sobie albo zubożałą wariacją na temat fallusa. Orgazmy są tym, czym dysponują te organizmy. Też są czymś, co się posiada i zawłaszcza w celach przywrócenia równowagi oraz zapewnienia tożsamości zorganizowanemu ciału i organicznej integralności indywiduum w zachodniej kulturze.
„Kobieca płeć okazuje się w nich bowiem po prostu nieobecna: zamaskowana, zszyta w swej »szczelinie«”. Zero jest niewliczone i ukryte, „chcąc odnaleźć pod zwałami naszych dziejów ślady jakiejś bardziej archaicznej cywilizacji, mogące podsunąć nam wskazówki dotyczącego tego, czym była kobieca seksualność, trzeba by było sięgnąć do warstw bardzo głębokich”17.
Gdyby taka seksualność istniała w odległej przeszłości, za zwierciadlanymi ekranami, jej odkopanie zawsze będzie przedmiotem retrospekcji, spojrzenia wstecz oczami zaprogramowanymi przez „logikę dominującą od czasu Greków na Zachodzie”. Seksualność ta „posługiwałaby się jednak tym samym, co my językiem… Pragnienie kobiece […] nie mówiłoby jednak tym samym co męskie językiem”18. Mężczyzna to ten, który daje wyraz swojemu pragnieniu; jego płeć jest narratywizowana. Jej była zaś treścią jego opowieści.
U schyłku dwudziestego wieku, feminizm coraz bardziej świadomy ograniczeń narzucanych kobiecej seksualności, za swoje hasło obrał „orgazmy na własnych zasadach”. „Męski orgazm był równolegle znakiem samowystarczalności i samoprzekroczenia, prawa do siebie oraz transcendencji ciała dzięki rozumowi, pożądaniu, autonomii i ekstazie”. Dlatego istniało poczucie, że jeśli kobiety zostaną oswobodzone z „zatrzaśnięcia między normalnością a patologią, jako niezauważone wielokrotnie orgazmiczne istoty, mogłyby rościć sobie prawo do rozumu, pragnienia, obywatelstwa i indywidualności”19.
Czy jednak nie niesie to ryzyka wpasowania „kobiecej seksualności” w męską matrycę, zamiast pozwolenia, by jej ścieżki wiodły gdzie indziej? Foucaulta oburza, jak bardzo podobne wyzwalające inwestycje uwydatniają poddaństwo, które rzekomo kwestionują. A orgazm jako klucz do panowania nad samym sobą z pewnością nie leży w kręgu jego zainteresowań: tak jak Patrick Califia, bardziej skłania się ku „orgazmowi sadomaso” – intensywności oddzielonej od seksu genitalnego, skoncentrowanej jedynie na demontażu jaźni. W tym leży istota cyberseksualności, do której zmierza każda inna forma seksualności: kwestia starannego projektowania, ustawiania scen, doskonalenia dotyku, a więc inżynieria komunikacji.
To nie orgia, ale orgazm dobiega końca. Jednak intensywności szukane niegdyś w seksie nie znikają. Wręcz przeciwnie, dopiero się rozpoczęły. „Wciąż odnoszę wrażenie, że apologia orgazmu przedstawiana przez zwolenników pism Reicha jest sposobem na dostrzeżenie w seksualności potencjalnych przyjemności”, czytaliśmy u Foucaulta20. Klimaks jest podstawą integralności organizmu; orgazm to jego działanie: „Roczłonkowałem twoje ciało. Nasze pieszczące dłonie nie zbierały informacji ani nie odsłaniały tajemnic. Były jak czułka bezmyślnych bezkręgowców. Nasze brzuchy, boki i uda kołysały się w tej styczności, którą zatrzymuje i trzyma nicość. Nikt nie zrobił tego, co zrobiły nasze ciała”21.
Rozczłonkowanie: „Dionizyjska kastracja”. Kontr-pamięć. Porzuć pytanie o cel, a skoncentruj się na działaniu. Nie przywiązuj uwagi do orgazmu – środka, za pomocą którego seks pozostaje zniewolony przez teleologię i jej reprodukcyjną logikę – „uczyń swoje ciało miejscem produkcji nadzwyczajnie polimorficznych przyjemności przy jednoczesnym oderwaniu go od waloryzowania narządów płciowych, a zwłaszcza tych męskich”22. Foucault eksperymentuje z dekomponowaniem ciała, demontażem organizmu, z technicznymi rozwiązaniami w obrębie niewoli i uwalniania, władzy i oporu w sadomasochistycznym „multiplikowaniu, pączkowaniu” oraz „anarchizacji ciała, w której hierarchie, lokalizacje i denominacje – inaczej mówiąc jego organiczność – rozpadają się”23.
Masochizm istotnie podkopuje wcześniejsze przekonania Freuda o zasadzie przyjemności. „Jeśli bowiem zasada przyjemności dominuje nad procesami psychicznymi w taki sposób, że najbardziej nasuwającym się ich celem jest unikanie braku rozkoszy i zdobywanie rozkoszy, zjawisko masochizmu wyda się niezrozumiałe”. A jeśli „ból i brak rozkoszy nie są już ostrzeżeniami, jeśli mogą się one stać wręcz celami, zasada rozkoszy zostaje sparażliżowana”24. Jednak w momencie, gdy Freud pisze Ekonomiczny problem masochizmu, zdaje sobie sprawę, że masochizm nie zawsze jest reakcją na sadystyczną dominację. Masochista nie jest po prostu ofiarą zniewolenia: to dyskursywny macho bullshit, który nie dopuszcza niczego poza podporządkowaniem, tj. perspektywa niezdolna zaakceptować żadnej innej formy relacji (a właściwie niechętna czemukolwiek poza stosunkami).
Masochizm przewyższa tego rodzaju zależność od pana; w istocie wykracza poza wszelkie relacje, bez względu na to, jak dalekie od ojcowskich mogłyby się wydawać. To nie kwestia uznania, lecz odczuwania: nie zachcianka by się rozpłynąć, a wzmożona tęsknota za komunikacją, łącznością, dostępem i byciem w kontakcie. Masochista „posługuje się cierpieniem jako jednym ze środków budowania sobie ciała bez organów i rozpościerania płaszczyzny spójności pragnienia”25.
„Przestańmy mylić niewolę z zależnością”, odnotowuje Jean-François Lyotard. „Nie można sprowadzać kwestii »pasywności« do problemu niewolnictwa, tak jak zależność nie jest równoznaczna z prośbą o zdominowanie”26. Gdyby jednak tak było, wówczas układy i połączenia zostałyby wprzęgięte w relacje podrzędności i nadrzędności, w podział na podmiot i przedmiot, dominację i uległość, aktywność i pasywność… aż w końcu zastygłyby w biegunowych opozycjach, które przechwytują sygnał i zamykają linie w powtarzalnym układzie. Spij ze mnie, pożryj mnie. UŻYJ MNIE…
Czego pragnie kobieta-orkiestra, ta, która prosi o to w rozdrażnieniu i oschłości każdej cząstki ciała? Czy chce zostać kochanką swojego pana i iśc naprzód? Daj spokój! Ona chce, żebyś umarł razem z nią, pragnie, aby wasze granice wyłączności zostały zatarte, przetaczając się przez wszystkie tkanki, tę bezgraniczną taktylność, ten zaciskający się samoistnie dotyk, co nie więzi, i ten, który nieustannie wykracza poza, lecz nie zagarnia27.
Bezgraniczna taktylność, styczność, możliwość porozumienia. Zamknięcie bez uwięzienia: obwód, łącze. Jak czytamy u Foucaulta: „Adeptów sadomasochizmu interesuje to, że relacja jest zarazem podporządkowana regułom i otwarta”: to „melanż reguł i otwartości”28. Nieustanna ekstensja: ciało na tropie własnej drogi ujścia. Stawanie się „tym jednym niebedącym”; stawania się-kobietą, której „płeć rozsiana jest niemal wszędzie”29. Czy tym właśnie jest wydostanie się poza obręb mięsa? Nie tylko wyjście z ciała, ale pójście dalej niż orgazm; uzyskanie dostępu do „autonomicznego rozrostu jego najdrobniejszych fragmentów i o ich nieoczekiwane możliwości”.
„Użyj mnie” – pisze Lyotard – „to stwierdzenie o zapierającej dech prostocie, nie jest mistyczne, lecz materialistyczne. Pozwól, abym była twoją powierzchnią i twoimi tkankami, możesz być moimi otworami, moimi dłońmi i moimi błonami, moglibyśmy się zatracić, porzucić władzę i podle uzasadnioną dialektykę zbawienia, a wtedy będziemy martwi. Niechże i ja umrę z twojej ręki, jak powiedziałby Masoch”30. To praca seksualna,
sado-masochistyczne związanie, które sprawia, że cierpisz „coś” dla swoich klientów. Coś bez nazwy. Jest to ponad miłością i nienawiścią, wykracza poza uczucia, dziki zachwyt zmieszany ze wstydem, radość z uległości i niewzruszenia, przynależność do kogoś oraz poczucie uwolnienia się. W mniejszym stopniu lub nieświadomie musi istnieć we wszystkich kobietach niezależnie od spoufalenia. Nie bardzo wiem, jak to wyjaśnić. To narkotyk, to tak jakby mieć wrażenie, że z nieprawdopodobną intensywnością przeżywa się swoje życie kilkukrotnie naraz. Sami alfonsi wymierzający te kary doświadczają tego „czegoś”, jestem tego pewien31.
To foucaultowskie „coś »nienazwanego«, »nieużytecznego«, coś, co nie podlega prawom pragnienia – ugniatane przez przyjemność, jak plastelina, coś, co się otwiera, napręża, drga, wali, rozdziawia”32. Jakby, według Freuda, „strażnicy naszego życia psychicznego [byli] niejako znarkotyzowani”33.
„Odarłem cię z woli i osobowości, jak zdejmuje się obroże i łańcuchy”34. To, co zostało, jest maszynowe, nieludzkie, pozaemocjonalne i ponadpodmiotowione: „złudzenie braku wyboru, dreszczyk z bycia branym”35.
Patrick Califia: “Chciał… Wszystkiego. Skonsumowania. Być wykorzystanym do całkowitego zużycia. Zostać wchłoniętym przez jej oczy, usta, płeć, stać się częścią jej ciała”36.
Foucault przedstawia osoby zaangażowane w sadomaso jako te, które „wymyślają nowe rodzaje przyjemności, używając w osobliwy sposób różnych części swoich ciał, innymi słowy, erotyzując ciało […] mamy tutaj do czynienia z pewnego rodzaju twórczością, twórczym przedsięwzięciem, którego jedną z głównych cech jest to, co nazywam deseksualizacją przyjemności”37. Sadomasochizm to „multiplikacja, pączkowanie ciała”, jak czytamy – jest „anarchizacj[ą] ciała, w której hierarchie, lokalizacje i denominacje – inaczej mówiąc jego organiczność – rozpadają się”38, podczas gdy „praktyki takie jak fisting można nazwać rozprawiczeniem lub deseksualizacją. Same są bowiem zakłamaniem przyjemności”39, bólem popchniętym tak dalece, że sam staje się „czystą ekstazą. Szpilki w ciele (flesh). Gorący wosk świecy skapujący na zaciski krokodylkowe. Nadzwyczajny nacisk na mięśnie lub tkankę łączną. Granica między bólem a przyjemnością zostaje przekroczona”40.
„Nie ma już cierpienia z jednej strony, a przyjemności z drugiej: dychotomia ta należy do porządku ciała organicznego, do domniemanej jedności instancji”41. Teraz jest płaszczyzna, leniwe plateau. Szczyty i doliny zbiegły się na spokojnym morzu, cichym oceanie. Znalazły swój limit i rozlały się. Punkt topnienia.
„Nikt dotychczas jeszcze nie wyznaczył, do czego ciało jest zdolne”. To jeszcze jeden powód, dlaczego „musimy pozbyć się seksualności”42, pozostawić ciało samemu sobie, zrzucić z siebie narzucone formy, wyłączyć jego mechanizmy zabezpieczające, które łączą intensywność z przyjemnością i reprodukcją.
„Czy istnieją inne środki, inne służące temu narzędzia niż masochizm, zwłaszcza skuteczniejsze, to już całkiem inne pytanie. Wystarczy, że niektórym to pasuje”43. Cokolwiek trzeba, by wejść na tę płaszczyznę. Konieczność rozbija zakazy. Algebra potrzeby; diagram prędkości.
Foucault nie miał wątpliwości, że niektóre narkotyki dorównują „intensywnym doznaniom” seksualnych eksperymentów. W przypadku najtisowych narkotyków, Ecstasy i krak były opisywane jako „lepsze niż seks”, podczas gdy spid i Prozac miały tendencję do wywoływania efektu anorgazmicznego. Wszelkie technologie ciała zawierają pewien chemiczny komponent. Félix Guattari zauważa, że „niektóre anorektyczne, sadomasochistyczne objawy funkcjonują jako autouzależnienia”, ponieważ „ciało samo wydziela endorfiny, które, jak wiadomo, są pięćdziesiąt razy silniejsze od morfiny”44. Jeśli w orgazmie można zlokalizować przyjemność, „między innymi żółte tabletki lub kokaina dają możliwość rozniesienia i rozproszenia jej po całym ciele; ciało zamienia się w całkowite miejsce wszechogarniającej przyjemności.”45. To płaszczyzna, na której zapomina się o sobie i przestaje być jednością.
Poza porządkiem oraz pod kontrolą, która „zamiast działać, pozostaje na straży, tłumiąc styczność z pospolitością i dopuszczając tylko te subtelniejsze zetknięcia, rozrzedzone aż do kości co płonie, lecz nigdy nie pęka”46.
Na drodze wiodącej przez fraktalne skale, „[o]kazujemy się być ujęci w segmenty stawania się, między którymi możemy ustanowić pewien rodzaj porządku albo pozornego postępu”. Te „zaczynają się od stawania-się-kobietą i przez nie przechodzą”47, czego przedmiotem jest „stawanie-się-dzieckiem; stawanie-się-zwierzęciem, rośliną albo minerałem; wszelkiego rodzaju molekularne stawania się, stawania-się-cząstkami. Jedne włókna prowadzą do kolejnych”48 na więcej niż jeden sposób.
To w ramach procesu deliberacji ciało zaczyna oddzielać się od własnego i zewnętrznego zwierzchnictwa: panowania i opanowania, kontroli i samokontroli. Mięso przyswaja.
Nie chodzi tu jednak o edukację, która zawsze polega na przywracaniu dawnej informacji, przypominaniu jakiejś pierwotnej transcendencji i rozpamiętywaniu władzy. To proces zapomnienia przeszłości, a więc także zaniechania prawdy i rozczłonkowania autorytetu. Chociaż „trzeba walczyć choćby po to, by pokazać, w jaki sposób rzeczy podlegały historycznym uwarunkowaniom, i mimo że są w pewien sposób poznawalne rozumowo, to zarazem, że wcale nie były konieczne”, to również „pojąć, że to wszystko, co już istnieje, w rzeczywistości dalekie jest od całkowitego zapełnienia wszystkich możliwych przestrzeni”. Uwaga musi zostać skierowana na przyszłość. „Trzeba w takim pytaniu rzucić prawdziwie konieczne wyzwanie: w co możemy grać, i jak w ogóle stworzyć jakąkolwiek grę?”49.
Foucault wpina się w wirtualny seks: w cyberprzestrzennej, ostatecznej formie konsensualnych halucynacji. Byłoby, jak myśli: „dysponować taką władzą o każdej porze dnia i nocy, wejść do miejsca oferującego wszelkie wygody i wszystkie wyobrażalne możliwości i natknąć się tam na ciała jednocześnie namacalne i wymykające się”50. Nie tylko z powodu rozentuzjazmowania Williama Burroughsa faktem, że „da się przelecieć Kleopatrę, Helenę Trojańską, Izydę, Madame Pompadour lub Afrodytę. Możesz zostać zerżnięty przez Pana, Jezusa Chrystusa, Apolla lub Diabła we własnej osobie. Wciśnij dowolny przycisk, a wszystko, na co masz ochotę cię rozochoci”51.
Wybierz cyborga, opcjonany obiekt pożądania.
Nawiązujesz łączność, uzyskujesz dostęp do strefy. Niezależnie od tego, jaki awatar wybierzesz dla interakcji, i tak nie unikniesz zostania cyborgiem. Coś ludzkiego się zakotwicza, jednak replikant ożywa. Zależnie od stopnia plastyczności czasowego traktu, cyborg, którym się stajesz, będzie mniej lub bardziej zaawansowany i rozbudowany; mniej lub bardziej bezpośrednio podłączony do ośrodkowego układu nerwowego; mniej lub bardziej podpięty z własną abstrakcją oraz przestrzenią fazową, w których oboje się wyłaniacie. Cokolwiek to jest, będzie post-ludzkie. Okazało się, że zawsze takim było. Zawsze nim byłeś.
Foucault zbliżył się do tego w łaźniach w San Francisco: „spotykasz tam mężczyzn, którzy są wobec ciebie tym samym, czym ty jesteś wobec nich: jedynie ciałem umożliwiającym połączenia i produkcje przyjemności. Przestajesz być zakładnikiem własnej twarzy, przeszłości i tożsamości”52.
Nie ma ucieczki w strefę wolnego wyboru. Deliberacja nie jest prostą alternatywą między wolnością a determinacją, lecz podobnie jak Tao, może być równie niepojęta dla władzy ukonstytuowanej w kategoriach panów i niewolników, autonomii i automatów, dominacji i uległości, tych i tamtych, jednych i drugich… wszystkiego tego, czemu Lyotard nadał miano dyskursywnego „maczo bullshitu”, czyli niedopuszczającej niczego poza podporządkowaniem perspektywy niezdolnej zaakceptować żadnej innej formy relacji (a właściwie niechętnej czemukolwiek poza stosunkami).
Kiedy już wiesz, że to gra, znacznie trudniej jest w nią grać.
Przekład Patryk Ciesielczyk
Korekta przekładu: Patrick Leftwich, anna celska
- MUD oznacza interfejs tekstowy, gdzie interakcje odbywają się poprzez używanie odpowiednich komend [przyp. tłum].
- P. Cadigan, Wgrzesznicy, przeł. K. Walewski, Olsztyn 2003 [e-book].
- Opisana przez Williama Gibsona w powieści Neuromancer interaktywny system umożliwiająca użytkownikowi doświadczenie czyichś wrażeń zmysłowych [przyp. tłum].
- Termin wetware nawiązuje do komputerowych kompontentów hardware’u (materialnego sprzętu) oraz software’u (oprogramowania) i w analogiczny sposób oznacza materię organiczną, żywe układy biologiczne [przyp. tłum].
- M. Foucault, Sade, kapral seksu, [w:] idem, Powiedziane, napisane. Szaleństwo i literatura, przeł. B. Banasiak i in., Warszawa 1999, s. 268 [przekład zmodyfikowany].
- Zob. P. Califia, Public Sex: The Culture of Radical Sex, Pittsburg 1994, s. 163.
- Cyt. za: D. Haraway, Manifest cyborgów, przeł. S. Królak i E. Majewska, „Przegląd Filozoficzno-Literacki” 2003, nr 1(3), s. 83.
- M. McLuhan, Zrozumieć media. Przedłużenia człowieka, przeł. N. Szczucka, Warszawa 2004, s. 86.
- M. Foucault, Nadzorować i karać. Narodziny więzienia, przeł. T. Komendant, Warszawa 2009, s. 193.
- Tamże.
- M. Foucault, Historia seksualności, tom 1: Wola wiedzy, przeł. B. Banasiak, K. Matuszewski, Gdańsk 2020, s. 102.
- Tamże, s. 104.
- G. Deleuze, F. Guattari, Tysiąc Plateau, przekł. zbior. pod red. J. Bednarek, Warszawa. 2015, s. 350.
- M. Foucault Historia seksualności…, dz. cyt., s. 114.
- G. Deleuze, F. Guattari, Tysiąc Plateau, dz. cyt., s. 355.
- D. Haraway, Primate Visions: Gender, Race, and Nature in the World of Modern Science, Nowy Jork/Londyn 1989, s. 356 [tłum. własne].
- L. Irigaray, Ta płeć (jedną) płcią niebędąca, przeł. S. Królak, Kraków 2010, s. 21.
- Tamże.
- D. Haraway, Primate Visions…, dz. cyt., s. 359.
- D. Macey, The Lives of Michel Foucault, Londyn 1994, s. 373 [tłum. własne].
- A. Lingis, Carnival in Rio, [w:] „Vulvamorphia, Lusitania” 1994, nr 6, s. 61 [tłum. własne].
- J. Miller, The Passion of Michel Foucault, Londyn 1993, s. 269 [tłum. własne].
- Cyt. za: M. Foucault, Sade, kapral seksu, dz. cyt., s. 268 [przekład zmodyfikowany].
- S. Freud, Ekonomiczny problem masochizmu [w:] tenże, Psychologia nieświadomości, Warszawa 2007, s. 271 [przekład zmodyfikowany].
- G. Deleuze, F. Guattari, Tysiąc Plateau, dz. cyt., s. 189.
- J.-F. Lyotard, Libidinal Economy, przeł. z franc. I.H. Grant, Bloomington 1993, s. 260 [tłum. własne].
- Tamże, s. 66.
- Cyt. za: M. Foucault, Wybór seksualny, akt seksualny, [w:] tegoż, Kim pan jest, profesorze Foucault? Debaty, rozmowy, polemiki, przeł. K. M. Jaksender, Kraków 2013, s. 297.
- L. Irigaray, Ta płeć…, dz. cyt, s. 24.
- J.-F. Lyotard, Libidinal Economy, dz. cyt., s. 65.
- Tamże.
- M. Foucault, Sade, kapral seksu, dz. cyt., s. 268.
- S. Freud, Ekonomiczny problem masochizmu, dz. cyt., s. 271.
- A. Lingis, dz. cyt., s. 61.
- P. Califia, Power Exchange, [w:] The Best of Skin Two, red. T. Woodward, Nowy Jork 1993, s. 172 [tłum. własne].
- P. Califia, Melting Point, Boston 1993, s. 108 [tłum. własne].
- Cyt. za: M. Foucault, Seks, władza i polityka tożsamości, [w:] tegoż, Kim pan jest, profesorze Foucault? Debaty, rozmowy, polemiki, przeł. K.M. Jaksender. Kraków 2013, s. 332-333.
- M. Foucault, Sade, kapral seksu, dz. cyt., s. 268 [przekład zmodyfikowany].
- J. Miller, dz. cyt.
- G. Mains, Urban Aboriginals: A Celebration of Leathersexuality, San Francisco 1984, s. 58 [tłum. własne].
- J.-F. Lyotard, Libidinal Economy, dz. cyt., s. 23 [tłum. własne].
- D. Macey, dz. cyt., s. 373.
- G. Deleuze, F. Guattari, Tysiąc Plateau, dz. cyt., s. 189.
- F. Guattari, Une Revolution moleculaire, [w:] L’Esprit des drogues, red. J.-M. Hervieu i in., Paryż 1989, s. 20, [tłum. własne].
- D. Macey, dz. cyt, s. 373.
- Brak polskiego przekładu poematu Nerwowaga (Le Pèse-Nerfs). Zob. A. Artaud, Artaud Anthology, red. J.Hirschman, San Francisco 1965, s. 33 [tłum. własne].
- G. Deleuze, F. Guattari, Tysiąc Plateau, dz. cyt., s. 336.
- Tamże, s. 329.
- M. Foucault, O Przyjaźni jako stylu życia, wywiad dla pisma „Gai Pied” [w:] tegoż, „Nie” dla kompromisów! Krytyka, estetyka, solidarność, przeł. K.M. Jaksender, Kraków 2021, s. 198-199.
- J. Miller, dz. cyt.
- W. Burroughs, The Adding Machine, Londyn 1985, s. 86 [tłum. własne].
- J. Miller, dz. cyt.
