Relacja z II letniej szkoły filozoficznej Machiny Myśli
Uwaga! 2. edycja szkoły letniej Machiny Myśli już za nami. Edycja do kwadratu, bowiem w te wakacje w Iławie gościliśmy więcej uczestników i uczestniczek, zaproponowaliśmy Wam jeszcze więcej wykładów a program rozciągnął się w czasie na okrągły tydzień. Edycja afektywna, interdyscyplinarna i z całą pewnością niepowtarzalna.
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]W szkole letniej najbardziej mi się podobała ciągła kolektywność (chyba nie było okazji, żeby być dłużej niż 10 minut bez towarzystwa innej osoby), która działała, i to w bardzo dobry sposób – dzięki temu mimo postępującego zmęczenia nie było dla mnie problemem, żeby codziennie wstawać na zajęcia na 9 rano, siedzieć na nich do końca, następnie rozmawiać i po prostu przebywać z innymi osobami do późnej nocy/wczesnego ranka i po 3 godzinach snu znowu lecieć na zajęcia.
Owocem spotęgowania czynników mocy były zwyczajowo żarliwe dyskusje, które z naszej widokowej sali konferencyjnej przenosiły się regularnie do jadalni, nad jezioro czy też do goszczącego nas ośrodka. Tematem przewodnim były w tym roku afekty. Nic więc dziwnego, że kolektywna ich produkcja szybko pochłonęła zarówno nowe uczestniczki, jak i naszych (równie młodziutkich jeszcze!) „weteranów”. Zaangażowani byli wszyscy. Starsi prowadzący dbali o to, aby poprzeczka została utrzymana wysoko (niektórzy krytycznym okiem zauważyli, że nawet za wysoko!).
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]Uważam, że część wykładów była trochę zbyt hermetyczna i pomimo wysokiego poziomu dość nieprzystępna dla audytorium.
Było jak dla mnie za dużo alkoholu, ale to kwestia smaku, nikt nie był zmuszany do picia.
Godzinka dłużej snu, skoro wiadomym jest, że imprezujemy do późna.
Nasi najmłodsi goście mieli możliwość zaprezentowania swoich referatów, wzbogacając tym samym napięty program i przyczyniając się do wspólnego, praktycznego tworzenia myśli. Z uwagą i szacunkiem słuchaliśmy innych opinii, czerpiąc z wyjątkowej możliwości uczenia się od siebie nawzajem. Nie obyło się także bez polemik, żarliwego bronienia własnych, zawsze starannie przemyślanych oraz podbitych doświadczeniem i lekturą poglądów. Z tego głównie powodu pozwalamy sobie skromnie zauważyć, że każdy „Leśną” opuścił wzbogacony o bezcenne wartości wyniesione z wykładów, rozmów i debat, a nawet z zetknięcia się z perspektywą radykalnie odmienną od własnej. Mamy szczerą nadzieję, że czujecie podobnie i najserdeczniej dziękujemy wszystkim uczestnikom i uczestniczkom za to, że wspólnie z nami budowałyście swoim unikalnym wkładem to piękne, afektywne przedsięwzięcie, jakim stała się nasza 2. letnia szkoła filozoficzna!
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]Co najlepsze w Machinie? Możliwość zapoznania się ze wspaniałymi ludźmi, uczestnictwo w świetnych rozmowach, piękna okolica. Dzięki piękne organizatorom! Xoxo
Słowo ode mnie: z plusów to oczywiście możliwość spotkania z osobami o nastawieniu filozoficznym z całej Polski. Było to cenne.
Tyle w ogółach. A jak to wyglądało dzień po dniu?
– Poniedziałek, 2. lipca –
Zaczynamy bardzo spokojnie. Uczestnicy stopniowo zjeżdżają się do goszczącego nas ośrodka „Leśna”. Niektórzy z nas nie docierają na czas: w tym samym czasie w Wa-wie odbywa się protest. Nie zwlekając, startujemy zaraz po powitalnym obiedzie, autorskim wykładem wprowadzającym Czarka Rudnickiego „Co to jest filozofia”. Następnie zapoznajemy się z miejscem, a to dzięki zorganizowanej wycieczce z przewodnikiem po Iławie. Piwko „U Czapy” (nad Małym Jeziorakiem) zamyka nasze pierwsze letnio-filozoficzne przebieżki.
– Wtorek, 3. lipca –
Zgodnie z programem zaczyna Jan Swianiewicz, który wciąga nas w opowieść o afektach rodzinnych. Już jest intensywnie. Kiedy pałeczkę przejmuje Mikołaj Ratajczak (seminarium „Antropologia lingwistyczna: logika i afekty”), atmosfera sięga zenitu, a ukute wspólnymi wysiłkami wnioski mają towarzyszyć nam do końca trwania szkoły. Po zasłużonej przerwie obiadowej, przechodzimy do problemu thymos i afektów polityczności (Tomek Wiśniewski). Dodatkowym bonusem tych zajęć jest referat Michała Owczarka. W końcu nadchodzi czas na eksperymentalną zabawę w dowodzenie twierdzeń Spinozy, zaproponowaną przez Jędrzeja Malińskiego: jego seminarium okazało się projektem o tyle intrygującym co ambitnym; performatywna okazuje się również koncepcja zajęć, która zostaje zmodyfikowana w taki sposób, aby koniec końców zaktywizować wszystkich słuchaczy. Nowatorski eksperyment wyzwala potrzebę odnalezienia tradycji, gdyż zaraz po zajęciach udajemy się na pomost przy plaży, tak, jak to tradycyjnie przebiegało po ubiegłorocznych zajęciach i tak, jak ma się powtarzać każdego wieczora i teraz, przy okazji bieżącej edycji naszej szkoły filozoficznej. Okazuje się przy tym, że intelektualna gimnastyka nie spełza na niczym, a nawet wytwarza lekki niedosyt: kiedy nad wodą ktoś rzuca pomysł zagrania w „P”, pozostali rzucają się w wir słów i p-definicji, dając pełny upust twórczej produkcji mocy. Integracja przebiega coraz pomyślniej.
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]Z mojej perspektywy bardzo fajnie wyszedł wykład wprowadzający Cezarego, zajęcia Mikołaja z Virno czy też zajęcia Jędrzeja ze Spinozy. Jestem absolutną fanką takiego “hands-on approach”.
Być może zajęcia stały na nieco zbyt wysokim poziomie (tekst Virno, choć świetny i świetnie omówiony, raczej nie był możliwy do przetrawienia przez kogoś z liceum, a nawet rok czy dwa po maturze mogły być z nim problemy), albo po prostu nie podjęto żadnych działań, żeby je [licealistki] włączyć w naszą wspólnotę afektywną.
– Środa, 4. lipca –
Plan ulega nieznacznej modyfikacji ze względu na seminarium Mikołaja: nie udało się przeprowadzić go w całości w pierwszym bloku, a bardzo zależy nam na jego dokończeniu. Zaczynamy wykładem Anny Bielak o afektach w piwnicy; filozofia fenomenologiczna musi tutaj podzielić się przestrzenią z refleksjami literackimi, których, jak się okazuje, młodzi filozofowie mają mnóstwo. Od tego spotkania jest z nami także permanentnie obecny specjalny członek redakcji Machiny, mops George.
Następnie dyskutujemy o polityce doznań (wykład Czarka i Ani Celskiej). George, który również bardzo szybko poddaje się przepływom pozytywnych afektów, może wykazać się politycznymi zdolnościami łagodzenia sporów (polegającymi m.in. na lizaniu stóp prowadzącego i słuchaczek). To drugie tego dnia seminarium obfituje bowiem nie tylko w afekty, ale i w emocje, a uczestnicy i uczestniczki stają na głowie, żeby przeforsować swoje tezy. Tego dnia usłyszymy też po raz kolejny Mikołaja (ciąg dalszy seminarium) oraz Jędrzeja. Po trzecim intensywnym dniu pracy relaks na pomoście (a dla sporej części również kąpiel w jeziorze) okazuje się nie tylko niezbędny ale wręcz wskazany. Druga tura zabawy w „P” ostatecznie wszystkich wyczerpuje.
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]
Hej, z rzeczy za które chciałem podziękować i podkreślić jako pozytywy to wszelkie formy seminaryjno-czytelnicze: czytanie tekstu Virno z Mikołajem oraz czytanie Spinozy z Jędrzejem (po rezygnacji z formy „gry” :P)
– Czwartek, 5. lipca –
Jest naszym dniem świątecznym (Dniem Jowisza? 😉 ), a więc wolnym od zajęć. Zaraz po śniadaniu (a na pewno przed południem), pakujemy bułki i wyruszamy autokarem nad piękne jezioro poza miastem. Niektórzy – a indywidualistów również u nas nie brakowało – decydują się na odpoczynek w ośrodku, jeszcze inni stawiają na aktywność i dojeżdżają do nas rowerami. Wspólna kolacja tym razem nie w ośrodku, lecz w pizzerii nad jeziorem. Obsługujące nas panie mają co robić. Po piwku dzień kończy się leniwie, dla niektórych wcześniej, dla innych później.
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon](…) bardzo podobała mi się idea dnia wolnego. Był on absolutnie potrzebny i dał sporo wytchnienia między zajęciami (nie żeby szkoła była jakoś przeładowana, ale faktycznie, jeden dzień wolny był świetnym pomysłem).
Super były kajaki i w ogóle idea wolnego od zajęć dnia. Dzięki Cezary za organizację 🙂
– Piątek, 6. lipca –
W porannym bloku odbywają się wykłady Magdaleny Gawin („Przestrzeń namiętności – walka o miasto”) i Anny Bielak („Szaleństwo i literatura”). Następnie, wbrew wszelkim przewidywaniom i regułom polskiego postsocjalistycznego savoir-virve’u, zaserwowano nam na piątkowy obiad nie rybkę z kiszoną kapustką, ale rosół i schabowego (oczywiście opcja wege dla lubiących inne nurty była standardowo dostępna). Po popołudniowym wykładzie Tomka Wiśniewskiego („Afekty polityczności II: walka o uznanie”) – tym razem Tomek podzielił się swoim czasem antenowym z Antoniną, która przygotowała dla nas krótki referat o islamofobii – wybieramy się wspólnie na kajaki. To ostatnie nie bez pewnego melancholijnego rozdarcia, ponieważ mundialowy mecz Brazylia-Belgia okazał się dla aktywności fizycznej silną konkurencją. Już nad jeziorem, w dwuosobowych łódkach odkrywamy na nowo – z zupełnie innej perspektywy – nasze miejsce spinozjańskiej produkcji mocy.
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]Fajne były również zajęcia Magdy Gawin, choć widocznie zabrakło czasu, by zrobić wszystko, a szkoda, bo tematy społeczno-urbanistyczne ciekawiły właśnie interdyscyplinarne grono.
Leśna realnie z dnia na dzień podwyższała jakość posiłków dla wegetarian (poza katastrofą ogniska) i myślę, że na przyszłość to raczej wróży dobrze.
– Sobota, 7. lipca –
Nnadchodzi pora na afekty historyczno-polityczne. W dzisiejszym programie: „Przeżywanie dziejów – »imiona historii« i polityki historyczne” w wykonaniu Janka Swianewicza, „Mit polityczny Solidarności” Wiśniewskiego (sic) Tomka, trzeci już wykład Cezarego („Parezja: od starożytności do Solidarności”) oraz derridiańska filozofia historii w opracowaniu Kuby Dadleza.
było super ekstra fajnie i fantastycznie. rzeczy najsuperowsze: – spinoza, nuda, referat tomka, punisher (…)
– Niedziela, 8. lipca –
Zajęcia rozpoczęły się seminarium Magdaleny Gawin, „Osobowość faszystowska – struktury faszyzujące. Refleksja nad serialem »Punisher«”. Zahaczając o Marvela, Magda w przystępny sposób wciągnęła uczestników w kolejną ciekawą dyskusję. Drugie seminarium (Mikołaj Ratajczak o nudzie, z referatem Filipa Brzeźniaka o melancholii), zaowocowało pomysłem na kolejny temat przewodni szkoły letniej, którym miałoby być siedem grzechów głównych, w porządku: jeden dzień seminaryjny na jeden grzech (w teorii i praktyce 😉 ). W średniowiecznej teologii acedia, rozumiana jako nuda właśnie, była uznawana za grzech; przy okazji mówienia o nudzie (a więc o grzechu właśnie) Mikołaj w naturalny sposób pokusił się o wymienienie grzechów pozostałych, i to właśnie stało się punktem wyjścia dla bardzo szkicowego na ten moment projektu.
Tego samego dnia odbył się jeszcze drugi wykład Dadleza o Montaigne’u z zamykającym już całość tegorocznego cyklu referatem Tomasza Genowa o tym, czy powinniśmy badać Zagładę (i udział Polaków w niej).
Kolacja przy ognisku uwieńczyła naszą drugą szkołę letnią, zanim wszyscy udali się na zasłużony odpoczynek bądź już w podróż powrotną do domu, nie bez smutku i gorących pożegnań.
Tyle od nas. Jednocześnie jeszcze raz dziękujemy za Wasze afektywne zaangażowanie. Dziękujemy także za Wasze opinie, komentarze wypowiadane n gorąco lub w formie pisemnego feedbacku (ich fragmenty pozwalamy sobie wpleść w niniejszy tekst), pomysły na to, co można zmienić, co Wam się podobało, a czego być może Wam zabrakło. Również (a nawet szczególnie!) dziękujemy za te bardziej krytyczne głosy, które zachowujemy jako cenną wskazówkę na przyszły rok.