Księga druga. „Etyka” czyli optyka

Kolejny rok seminarium „Bajki dla delezjanistek” prowadzonego przez Machinę Myśli i koło naukowe myśli współczesnej rozpoczynamy czytaniem Spinozjańskiej „Etyki”. Dzięki uprzejmości Mateusza Janika na łamach naszego pisma prezentujemy zajawki do kolejnych części tej pracy.

W młodości Spinoza napisał traktat O tęczy, który zniszczył tuż przed śmiercią, zdając sobie sprawę z błędnych założeń leżących u podstaw zawartych w nim wyliczeń. W Etyce odnajdujemy jednak wiele tropów związanych z geometrią światła – tematyką, którą Spinoza interesował się przez całe życie. Już pod koniec księgi pierwszej napotykamy osobliwe zjawisko optyczne. Oto rozproszone twierdzenia i dowody, wyjaśniające własności substancji ogniskują się nagle w jednym dopisku. To literackie zakończenie księgi pierwszej działa przede wszystkim na wyobraźnię, do której przemawiać ma obraz natury doskonałej i doskonale obojętnej na człowieka wypatrującego w niej samego siebie.

Księgę drugą, traktującą o pochodzeniu i naturze duszy, możemy czytać jako rozwinięcie tego dopisku. Tutaj również zagadnienie wyobraźni odgrywa istotną rolę. Najważniejsze jednak jest to, że Spinoza całkowicie zmienia perspektywę, szukając szybszej drogi, którą jak za rękę doprowadzić nas może do tego, „co koniecznie musiało wyniknąć z istoty Boga”.  Skrót ten wymaga aby zanim przejdzie się do rozważań dotyczących duszy przyjrzeć się ciału, stanowiącemu jej właściwy przedmiot. Szybko okazuje się, że trafiamy tutaj jak gdyby na drugą stronę lustra, przyglądając się temu co nieskończone z perspektywy rzeczy poszczególnych. Tutaj substancja wzięta jako całość wydaje się czymś odległym i nierzeczywistym, podczas gdy jej modyfikacje nabierają kształtów i treści – pojawiają się konkretne przedmioty, ludzie, zwierzęta, kamienie i rośliny. Bóg okazuje się ideą, którą człowiek posiada, o ile myśli.

Wszystkie te przesunięcia i zmiany perspektywy skłaniają do tego, by księgę drugą czytać jako układ optyczny, przez który przepuszczona została treść księgi pierwszej, zmieniając jednorodny blask nieskończonej substancji w wielobarwną grę świateł.  W ten sposób łatwej zrozumieć wiele zagadkowych na pierwszy rzut oka twierdzeń. Na przykład dużo jaśniejsze okazuje się zagadnienie paralelizmu, czyli kluczowa dla spinozjańskiej metafizyki teza o równoległości atrybutów substancji (spośród których znane nam są rozciągłość i myślenie).  Jak to możliwe, że nie mające ze sobą nic wspólnego atrybuty, mogą stanowić treść jednej i tej samej rzeczy poszczególnej? Jak wiadomo, kluczem do odpowiedzi na to pytanie jest dla Spinozy dwojaka natura pobudzenia (czyli modyfikacji substancji). Z jednej strony pobudzenie jednej rzeczy przez drugą wyjaśnić można za pomocą zasad geometrii. Rzeczy poszczególne są skutkiem takich geometrycznie i logicznie określonych oddziaływań. Ale geometria ma tutaj zastosowanie również na poziomie atrybutów: pobudzenie, będące w istocie układem oddziałujących na siebie pod pewnym kątem obiektów, działa jak pryzmat, załamujący równoległe promienie światła (pomyślmy znów o tęczy, powstającej za sprawą niezliczonej liczby kropel wody załamujących bieg słonecznych promieni). Księga druga nie pozostawia tu żadnych wątpliwości: każda rzecz skończona jest pobudzeniem substancji o ile wyobrażamy ją sobie jako pod pewnym względem skończoną. Innymi słowy, efektem pobudzenia jest obraz substancji jaki widzimy, gdy przyglądamy się jej pod pewnym kątem.

Niezwykły jest upór, z jakim Spinoza próbuje, na przekór zdrowemu rozsądkowi, pomyśleć nieskończoność z punktu widzenia jednostki. Jednak w tym myśleniu „pod włos” wyradza się cały radykalizm jego metafizyki. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że dwie pierwsze księgi Etyki budzą pewne wątpliwości. Przede wszystkim – skoro rzecz skończona jest pewną abstrakcją (czyli pewnym fragmentarycznym aspektem nieskończoności), to czy należy aż tak kurczowo trzymać się jednostkowego istnienia? W księdze drugiej Spinoza nie daje jasnej odpowiedzi na to pytanie. Przeciwnie, zdaje się on migać na wszelkie sposoby przed jasnym postawieniem sprawy – każe czytelnikom i czytelniczkom wstrzymać się z wyciąganiem wniosków, dodaje twierdzenia pomocnicze, raz po raz ucieka się do paradoksalnych ilustracji tego, co wynika z twierdzeń stojących w sprzeczności z obiegowymi wyobrażeniami. Wydaje się, że ma on po temu dobre powody: księga druga jest miejscem przejściowym, w którym możemy obserwować niejako od wewnątrz proces kształtowania się nowej ontologii. Spinozę do ostrożności w formułowaniu sądów skłaniają konsekwencje prezentowanych twierdzeń. Na przykład zerwanie z przekonaniem o oczywistości własnego istnienia: byt poszczególny ma tyle rzeczywistości na ile pozwalają mu jego skromne możliwości – wzięty w pojedynkę zdany jest on na kaprysy losu, podlega przemożnej sile afektów, z trudem tylko może utrzymać się w istnieniu. Dlatego też, powie Spinoza, droga ku wolności wiedzie przez zmianę perspektywy, dokładnie taką jak ta obserwowana w księdze drugiej Etyki  – byt nasz rozważać powinniśmy jako rzeczywisty nie o tyle, o ile jesteśmy tą oto rzeczą, lecz o tyle o ile mamy coś wspólnego z innymi. Zamiast więc pytać o to, co wyjątkowego jest w ludzkiej istocie, zapytajmy najpierw o to, co ciało ludzkie (którego ideę stanowi dusza) ma wspólnego z innymi ciałami?

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *