Konieczna bifurkacja. „Nie ma alternatywy” (fragment)

Przedstawiamy fragment rozdziału „Wprowadzenie. Dekarbonizacja i deproletaryzacja. Zarabiać na życie, zyskując życie w XXI wieku” z książki „Konieczna bifurkacja. Nie ma alternatywy” autorstwa Bernarda Stieglera i Kolektywu Internacja w tłumaczeniu Michała Krzykawskiego, Karoliny Lebek oraz Miłosza Markiewicza pod redakcją Franciszka Chwałczyka i Michała Krzykawskiego. Książka została wydana nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Śląskiego. Dziękujemy wydawnictwu i redaktorom za możliwość publikacji fragmentu. Zapraszamy do lektury i zachęcamy do zakupu pozycji bezpośrednio ze strony serii wydawniczej.

Wprowadzenie. Dekarbonizacja i deproletaryzacja. Zarabiać na życie, zyskując życie w XXI wieku

[…] sięgnięcie po zdecydowane i prawdziwie skuteczne środki w walce ze zmianami klimatycznymi, a szerzej z bezładem wywołanym ekscesami ery antropocenu, wymaga głębokiej modyfikacji modeli naukowych, które dominują w gospodarce przemysłowej od końca XVIII wieku.

Wszystkie te modele w swojej całościowej strukturze pozostają fundamentalnie newtonowskie w zakresie, w jakim lekceważą kwestię entropii. Połączenie wyzwań związanych z tą kwestią (a ich wyrazem są wszystkie toksyczne aspekty rozwoju) zakłada modyfikację aksjomatów, twierdzeń, metod, instrumentów i organizacji mikro- i makroekonomicznych globalnej gospodarki przemysłowej. Charakterystyczną cechą tej gospodarki jest to, że – jako technologia – wmontowuje ona formalizmy naukowe w umiejętności i techniczne metody produkcji […].

Ludzkość jako całość […] jest postawiona w obliczu wyzwania polegającego na sformalizowaniu i wprowadzeniu do gry na poziomie gospodarki planetarnej nowych modeli teoretycznych na miarę rzeczywistej sytuacji. Jest to sytuacja globalnego zagrożenia związanego z globalną gospodarką występującą przeciwko biosferze, która w niedalekiej przyszłości, na skutek irracjonalnej i nieroztropnej eksploatacji tego, co od czasów Wołodymyra Wiernadskiego jest określane również jako technosfera, może przekształcić się w rodzaj „nekrosfery”. Czy jednak taki dyskurs może być bardziej słyszalny od ostrzeżeń publikowanych nieprzerwanie od 1992 roku, które […] pozostały bezskuteczne?

Otóż taki dyskurs może stać się słyszalny, i to w krótkim czasie, w takiej mierze, w jakiej z wyzwania, przed którym została postawiona ludzkość, czyni on szansę na stworzenie nowych form aktywności gospodarczej – zarówno przemysłowej, jak i rzemieślniczej, rolniczej i usługowej – której podstawą jest prowadzenie walki z entropią. Te nowe, bardziej wypłacalne formy aktywności gospodarczej, poprzez działanie przekształceniowe, progresywnie i dogłębnie przedefiniowują to, czym jest inwestowanie, praca i zatrudnienie, czerpiąc korzyść z trwającej obecnie automatyzacji – ale nie po to, aby rozwiązywać wszystkie problemy za pomocą technologii, ale po to, aby technologia wzmacniała potencjał jednostek i grup w walce z entropią, a tym samym pozwalała na to, aby zarabianie na życie było zyskiwaniem życia, jednostkowo i zbiorowo.

[…]

Nazwę „Kolektyw Internacja” przyjęliśmy w listopadzie 2019 roku, kolektyw zaś zawiązał się w Londynie 22 września roku poprzedzającego. „Internacja” to neologizm stworzony przez Maussa w 1920 roku1 w momencie, gdy powstawała instytucja, która 10 stycznia 1920 roku w Palais Wilson w Genewie (wówczas Hôtel National) została nazwana Ligą Narodów.

[…] inspiracją dla postulatów Kolektywu Internacja były eksperymentalne działania społeczne prowadzone w departamencie Sekwana-Saint-Denis, określonym jako Przyuczające się Terytorium Współtwórcze, którego zadaniem jest przedefiniowanie pracy w ramach gospodarki współtwórczej. Jak wielokrotnie będzie to podkreślane, przyszłość pracy, która w mniejszym lub większym stopniu stanowi sedno wszystkich tych analiz, jest fundamentalnie i funkcjonalnie powiązana z kwestiami klimatycznymi i środowiskowymi.

Jak pisze Supiot we wstępie do książki Le Travail au XXIe siècle [„Praca w XXI wieku”], „poprzez pracę Homo faber zasadniczo dąży do przystosowania otoczenia życiowego do własnych potrzeb. Innymi słowy, dąży do tego, aby z chaosu wyłonił się kosmos, z plugastwa (l’immonde) świat (monde), który nadawałby się po ludzku do zamieszkania. Ale poprzez swoją pracę Homo faber może również zdewastować lub spustoszyć, dobrowolnie lub nie, własne otoczenie życiowe, czyniąc świat po ludzku nie do życia. Kwestii pracy i kwestii ekologii nie można tym samym od siebie oddzielić”2.

Praca (gr. ergon) – inaczej niż w przypadku zatrudnienia, od którego, podobnie jak od harówki (gr. ponos)3, należy ją starannie odróżnić – jest tutaj rozumiana przede wszystkim jako wytwarzanie umiejętności4. W 1945 roku Lotka pokazał, że dla tej formy życia technicznego, jaką jest życie ludzkie, warunkiem walki z entropią jest w istocie wytwarzanie umiejętności. Organogeneza, która składa się na ewolucję życia w jego ogólności, wytwarza organy endosomatyczne samorzutnie uporządkowywane przez więzy biologiczne. Jednak w przypadku specyficznie ludzkiej formy życia organogeneza jest również egzosomatyczna – wynika z tego, co Lotka nazywa ewolucją egzosomatyczną: sztuczne organy, wytwarzane także na drodze współpracy grup ludzkich, każdorazowo wymagają umiejętności, które w większym stopniu intensyfikują zdolności negentropijne tychże grup, w mniejszym zaś ich dążność entropijną5.

Odnośnie do współpracy i podziału pracy jako nabywania stale odnawianych umiejętności niedawne odkrycia paleoantropologii, tak w Ameryce Północnej, jak i w Australii, pokazały, że taka akwizycja jest warunkiem przetrwania Homo sapiens, a wcześniej – warunkiem samej hominizacji6. W swoich ostatnich publikacjach Richard Sennett zaktualizował te zagadnienia, wpisując je w kontekst współczesnego świata7.

Organy egzosomatyczne charakteryzuje biwalencja: są one tym, co Sokrates określał jako pharmaka – trucizną i lekarstwem zarazem (i to właśnie dlatego Homo faber, poprzez swoją pracę, może równie łatwo wytworzyć kosmos, co zdewastować własne otoczenie). Sposoby praktykowania organów egzosomatycznych muszą więc być zalecane przez teorie, a także wiedzę empiryczną dostarczaną przez doświadczenie.

Georgescu-Roegen przyjął perspektywę Alfreda Lotki, argumentując, że to gospodarka ma za zadanie ograniczenie entropii i zwiększanie negentropii. Dla Georgescu-Roegena oznaczało to, że ekonomia nie może dłużej opierać się wyłącznie na fizyce newtonowskiej, ale musi uwzględnić zarówno termodynamikę – odnośnie do entropii, jak i biologię – odnośnie do negentropii. W tym miejscu trzeba jednak jeszcze raz podkreślić, że zdaniem Lotki, poza kwestią czysto biologiczną, ekonomia, aby ograniczyć entropię organów egzosomatycznych i zwiększyć ich negentropię, musi dowartościować umiejętności. To dlatego mówimy tutaj o antropii i negantropii8, chcąc w ten sposób uniknąć zamknięcia w modelu biologicznym, którego niewystarczalność opisał Lotka. Utrzymujemy, że tym, co wytwarza negantropię, jest wiedza i składające się na nią umiejętności9.

Po rozpoznaniu żywotnej funkcji umiejętności konieczne staje się przeanalizowanie konsekwencji takiego oto faktu: od początku ery antropocenu – jeśli przyjąć, że rozpoczyna się ona wraz z rewolucją przemysłową10 – praca została przekształcona w zatrudnienie, a umiejętności, które zostały wprawione w ruch poprzez pracę, były stopniowo przekształcane w maszynowe formalizmy11. Doprowadziło to do strukturalnego zubożenia zatrudnienia, wciąż coraz wyraźniej proletaryzowanego, co niepokoiło już Adama Smitha i co zostanie umieszczone w sercu teorii marksistowskiej.

Dzisiaj wiadomo, że to zubożenie bierze się z:

– zatrudnienia, które staje się entropijne, ze znanymi katastrofalnymi tego skutkami dla środowiska;

– utraty sensu takiej pracy sprowadzonej do zatrudnienia, która to utrata leży u podstaw tego, co obecnie określane jest jako „cierpienie w pracy”, ale która, w szerszym kontekście, jest źródłem demotywacji i kryzysu „zasobów ludzkich”;

– zastępowania sproletaryzowanych pracowników przez automaty (robotyczne lub algorytmiczne, co uwypukliły raporty badaczy MIT i Oxfordu): sproletaryzowane miejsca pracy mają tendencję do zanikania, a działanie pozbawione pracy (ergon) i sprowadzone do harówki (ponos) jest przenoszone na zautomatyzowane maszyny.

[…]

W obliczu tendencji do systemowego spadku miejsc sproletaryzowanego zatrudnienia oraz konieczności redystrybucji poprzez pracę wykonywaną poza zatrudnieniem zysków z produktywności otrzymanych dzięki automatyzacji w Sekwana-Saint-Denis został uruchomiony program „Przyuczające się Terytorium Współtwórcze”, który usiłuje rozwijać gospodarkę bazującą na idei współtwórczości.

Praca poza zatrudnieniem jest działaniem możliwym do realizacji dzięki umiejętnościom, które wciąż nie są dowartościowywane ekonomicznie i społecznie. Utrzymujemy, że w kontekście antropocenu konieczne jest inwestowanie w rozwój tego rodzaju pracy, aby doprowadzić do wyłonienia się nowych umiejętności – życia, wytwarzania, projektowania inaczej – pozwalających na odtrucie gospodarki przemysłowej.

Celem ekonomii współtwórczej, jako modelu makroekonomicznego bazującego na mikroekonomicznej i mezoekonomicznej działalności terytorialnej, jest zatem ponowne dowartościowanie wszelkiego rodzaju umiejętności – od tych posiadanych przez matki potrafiące wychowywać dzieci w epoce ekranów dotykowych […], przez te najbardziej sformalizowane i zmatematyzowane, zaburzone przez działanie „czarnych skrzynek”, aż po umiejętności praktyczne, związane z pracą manualną lub intelektualną w epoce automatyzacji. Zaprojektowana w ten sposób ekonomia współtwórcza pracę wynagradza w ramach dochodu współtwórczego, wzorującego się na francuskim modelu, w którym funkcjonują „pracownicy periodyczni”12. W takim modelu zatrudnienie, które jest periodyczne, staje się funkcjonalnie zdeproletaryzowane. Oznacza to również, że nowe sposoby organizowania pracy – wzorujące się przede wszystkim na ruchu wolnego oprogramowania, ale też na metodach badań w działaniu, praktykowanych w psychiatrii instytucjonalnej lub stosowanych przez Gregory’ego Batesona (w ramach stowarzyszenia Anonimowych Alkoholików) – są wdrażane przez określone urządzenia (dispositifs) i instytucje. […]

Z takiej perspektywy do dekarbonizacji gospodarki dochodzi poprzez deproletaryzację przemysłu. Taka ewolucja nie dotyczy oczywiście wszystkich form zatrudnienia. W sposób fundamentalny wiąże się jednak z tymi, które dążą do zmniejszenia ludzkiego śladu entropijnego – ludzkiej formy wytwarzania entropii, nazywanej również wymuszeniem antropogenicznym (anthropogenic forcing) w raporcie IPCC z 2014 roku lub bardziej ogólnie, na przykład w geografii, antropizacją. Dlatego też, aby określić specyficznie ludzką formę entropii, będziemy posługiwali się terminem antropia13. Szczególną cechą ery antropocenu jest wzrost antropii (w postaci termodynamicznej, biologicznej i informacyjnej). W obliczu tak rozumianej antropii, której wzrost osiągnął taki stopień, że jej własne warunki możliwości ulegają nieuchronnej kompromitacji, wyzwanie polega na ponownym ukonstytuowaniu potencjałów negantropijnych. Tym, co definiuje wiedzę jako umiejętność, jest nic innego jak jej charakter negantropijny.

[…]

Umiejętności, w tej mierze, w jakiej umożliwiają walkę z antropią, mogą mieć charakter empiryczny i wiązać się z umiejętnościami ręki, jak opisali je Richard Sennett14 czy Matthew Crawford15, lub odnosić się do wystarczająco dobrej matki Donalda Winnicotta, która wykonuje pracę, wychowując swoje dziecko, a więc kultywuje pewną wiedzę o swoim dziecku i przekazuje pewną wiedzę swojemu dziecku, co nosi nazwę edukacji rodzicielskiej16. Wiedza empiryczna może być rzemiosłem lub sztuką (ars) odnośnie do rzemieślniczki lub rzemieślnika, ale również do artystki lub artysty, a nawet osób zajmujących się sportem.

Natomiast jeśli chodzi o wiedzę pojęciową, może ona być naukowa, techniczna lub technologiczna. Mamy również formy wiedzy społecznej życia codziennego – gościnność, biesiadowanie czy utrzymywanie stosunków sąsiedzkich, praktyki związane z uroczystościami czy zasady życia tworzące obyczaje – obecnie niszczone i rujnowane przez marketing, narzucane sposoby użycia sprowadzone do użyteczności, które zastępują praktyki społeczne. Tymczasem tego rodzaju praktyki zawsze niosą w sobie umiejętności ustanawiające „obyczaje” jako wspólną troskę i w tym sensie jako solidarność. […]

Moglibyśmy jeszcze przez długo wyliczać to, co może być wiedzą (empiryczną, pojęciową, społeczną): zadanie to z istoty nie ma końca, ponieważ wiedza, jako wynalazczość, kreatywność czy odkrywanie, jest nieskończona z zasady i w możności, choć zawsze skończona w działaniu. Stojące przed rozumem wyzwanie polega na tym, aby ułożył się jak najlepiej potrafi z tą różnicą między możnością i działaniem (w odniesieniu do Arystotelesowskiego rozróżnienia potencji i aktu, odpowiednio dynamis i energeia, której rdzeniem jest słowo ergon).

Należy w tym miejscu podkreślić, że dekarbonizacja jako deproletaryzacja nie dotyczy tylko działalności związanej z pracą i zatrudnieniem w produkcji lub usługach: wyzwanie stanowi również detoksykacja konsumentów, czyli deproletaryzacja sposobów życia. W tym kontekście otwiera się ogromne pole do pracy edukacyjnej. Jej elementy, cele i stawki są na wskroś nowe i nie mogą czekać na reformy instytucji edukacyjnych (na tę chwilę znajdujących się powszechnie w coraz bardziej opłakanym stanie). Praca na tym polu winna natomiast pobudzić dynamikę społeczeństwa obywatelskiego, zasilającą i przekształcającą instytucje edukacyjne. A to z kolei skłania do ponowienia sformułowanego w XX wieku pytania o edukację ludową i stosunki między demokracją a edukacją w rozumieniu Johna Deweya.

W tym kontekście należy zasadniczo przyjąć założenie, że wszelka umiejętność – empiryczna, rodzicielska, artystyczna, sportowa, naukowa, akademicka lub społeczna we wszystkich znaczeniach, jakie można nadać przymiotnikowi „społeczny” – coś umie i wie o świecie w tym sensie, że coś do tego świata dodaje: wie, że ten świat jest niewykończony i że trzeba nadal działać tak, aby ten świat się wydarzał. To dodawanie, poprzez które świat przychodzi i wydarza się poprzez wiedzę, jest wkładem negantropijnym […] w światy ludzkie. Bez niego światy ludzkie pogrążyłyby się w antropii: wiedza, w postaci umiejętności, jest tym, co – w samorzutnym dążeniu rozumianego całościowo wszechświata do bezładu – utrzymuje i ustanawia określony ład.

Pozbawione takich umiejętności zatrudnienie może stać się toksyczne i przyczyniać się do „dewastacji” otoczenia, na co zwraca uwagę Supiot. Jednak to właśnie na takiej deprywacji polega proletaryzacja. To tu tkwi najgłębsze źródło ery antropocenu, która obecnie dochodzi do własnych granic. Raporty IPCC precyzyjnie opisują te granice pod kątem klimatologicznym. Niestety wyzwanie związane z ociepleniem biosfery nie wyczerpuje tematu granic ery antropocenu. […]

Jeżeli oczywiste jest, że gospodarowanie polega przede wszystkim na wytwarzaniu, dzieleniu się wartością i jej wymianie; jeżeli równie oczywiste jest, że tak zwana gospodarka konsumencka od początków gospodarki przemysłowej polegała zasadniczo na wytwarzaniu różnych form wartości poza obrębem tego, co tworzy wartość w gospodarkach na własne potrzeby (dewaluując wartości tradycyjne i dowartościowując przez ekonomię odkrycia naukowe i wynalazki techniczne w procesie innowacyjności, którego podstawową funkcją jest marketing w zakresie, w jakim „tworzy potrzeby”) – oznacza to, że w obecnym stadium antropocenu:

– owa wartość uległa dewaluacji, co tworzy skrajne odczarowanie w rozumieniu Maxa Webera17, sięgające dalece poza to, co on sam był w stanie wyantycypować;

– „wartość wszystkich wartości” staje się w sposób coraz bardziej widoczny tym, co pozwoli tej erze przekroczyć własne granice i w tym sensie zainaugurować nową erę.

Przezwyciężenie tych granic może oznaczać jedynie walkę z entropią i jej głównym źródłem: antropią. Zmaganie się z entropią jest tym, co robią istoty żywe: w tym znaczeniu mówi się o entropii ujemnej, którego to pojęcia użył Erwin Schrödinger podczas swoich wykładów w Dublinie wygłoszonych w 1944 roku, a następnie opublikowanych pod tytułem Czym jest życie?18. […]

Entropia ujemna, która napędza proces organizacyjny istot żywych w ciągu ich ewolucji, może jednak występować jedynie tymczasowo i lokalnie. Zakładamy, że podobnie rzecz ma się w przypadku tego, co nazywamy antropią ujemną lub negantropią. Dlatego twierdzimy, że każde społeczeństwo jest lokalnością negantropijną – umiejscowieniem przynależącym do lokalności tego samego typu, ale rozleglejszej, aż po najrozleglejszą lokalność na Ziemi, jaką jest sama biosfera jako absolutna osobliwość w znanym wszechświecie gwiezdnym. Natomiast globalizacja, jako toksyczne i niezrównoważone wykańczanie procesu przekształcania się biosfery w technosferę, konsekwentnie zmierza w odwrotnym kierunku: systemowo eliminując specyfikę lokalną, prowadzi do skomasowanego nasilenia się procesów entropijnych i antropijnych. To właśnie dlatego podjęta przez nasz kolektyw i skierowana do Organizacji Narodów Zjednoczonych inicjatywa oznaczała również reaktywację pojęcia internacji zaproponowanego przez Maussa w 1920 roku.

[…]

Twierdzimy, że należy ponownie rozważyć pojęcie internacji i spojrzeć na nie z perspektywy negentropijnej, wytwarzając wartość negantropijną i uwzględniając to, co nazywamy tutaj antyantropią, a co wyrasta z pojęcia antyentropii wprowadzongo przez Francisa Bailly’ego, Giuseppe Longo i Maëla Montévila. Antyantropia różni się od negantropii tym, że diachronizuje negantropijny porządek synchroniczny. Te (negantropijne i antyantropijne) wartości są wytwarzane przez lokalność jako taką, którą charakteryzują i w tym sensie odgraniczają.

Sposób, w jaki Mauss opisał narody w 1920 roku, winien zostać przeformułowany za pomocą pojęć, którymi on sam nie dysponował: narody, jak wszystkie inne formy lokalności nazywane społecznościami ludzkimi (od klanu do lokalności negentropijnej, którą konstytuuje sama biosfera jako całość w skali Układu Słonecznego), to przypadki organizacji, które określamy jako negantropijne, aby odróżnić je od negentropii ustanawianej przez życie w ogólnym sensie biologicznym. Posługiwanie się takim słownictwem jest sposobem na zwrócenie uwagi na „farmakologiczną” stawkę, jaka wiąże się z używaniem organów egzosomatycznych, o której mówi teoria Lotki i którą każda ekonomia godna tego miana winna uwzględniać, jeśli chce dążyć do zminimalizowania rozmaitych form toksyczności poprzez stosowne organizowanie umiejętności (a więc również edukacji) oraz form wymiany (a więc gospodarki). Umiejętności same bowiem spoczywają na wymianie. […]

W 1920 roku, odnosząc się do Ligi Narodów i debaty, jaką jej utworzenie wywołało w kręgach socjalistów, Mauss (który sam był socjalistą) postulował, żeby narodów nie rozrzedzać w międzynarodówce, wbrew stanowisku większości marksistów wspierających rewolucję październikową w Rosji z 1917 roku. Według niego chodziło o to, aby narody mogły wspólnie „koncertować” poprzez ukonstytuowanie internacji. Na podstawie ostrzeżenia Maussa można dojść do wniosku, że negowanie narodów musi niechybnie prowadzić do zaostrzenia się tendencji nacjonalistycznych. Można jednak dostrzec w nim również pobożne życzenie – zwłaszcza po klęsce, jaką poniosła Liga Narodów. Jeżeli prawdą jest to drugie, owo życzenie i owa pobożność (jako wiara w nadrzędność pokojowego interesu ludzi) winny być dzisiaj ponownie przemyślane z punktu widzenia gospodarki rozumianej przede wszystkim jako walka z entropią, a więc jako docenienie lokalności otwartych, a z tytułu tej otwartości ugruntowanych (podobnie jak owa gospodarka) w nowej epistemologii ekonomii i dyscyplin, do których ta epistemologia się odwołuje (w szczególności matematyki, fizyki, biologii i informatyki teoretycznej), w pełni uwzględniając wyzwania związane z kwestią entropii.

[…]

Sto lat po utworzeniu Ligi Narodów i przemyśleniach Maussa niecierpiącym zwłoki wyzwaniem jest uniknięcie globalnego konfliktu – zwłaszcza że w ciągu ostatniej dekady, dalekiej od „optymizmu” z końca ubiegłego stulecia, tego rodzaju niepokój zaczął narastać. Głównym zmartwieniem stała się wojna gospodarcza w zakresie, w jakim prowadzi ona do ruiny środowiska społecznego, moralnego i mentalnego, a także fizycznego. To w tym kontekście na całym świecie nasilają się najbardziej archaiczne nacjonalizmy, a wraz z nimi procesy remilitaryzacji, co oznacza nowe zagrożenie wybuchem wojny. Różnica między tymi procesami a tym, co doprowadziło do obu dwudziestowiecznych wojen światowych, polega na obecnej banalności broni atomowej. Innymi słowy, sytuacja jest o wiele poważniejsza niż w czasach Ligi Narodów. Dlaczego w takim razie wydaje się, że w obliczu tego stanu rzeczy nic nie można zmienić? W rozdziale 1 przekonujemy, że przede wszystkim należy na nowo sformułować pytanie natury epistemicznej i epistemologicznej, czyli pytanie o prawomocność: quid juris?, jakie stawia Immanuel Kant na początku Krytyki czystego rozumu. Należy to zrobić – i to w trybie pilnym – aby wdrożyć i utrzymać procesy badawcze w ramach badań współtwórczych, wspieranych przez instytucję naukową, która do takiego celu musi zostać powołana i która stanowiłaby instytucjonalną podstawę internacji.

[…]

tłum. Michał Krzykawski

  1. Marcel Mauss, La Nation ou le sens du social, P.U.F., Paris 2018.
  2. Le Travail au XXIe siècle…, s. 19.
  3. Zob. Jean-Pierre Vernant, Mythe et pensée chez les Grecs. Études de psychologie historique, La Découverte, Paris 1996.
  4. Zob. Bernard Stiegler, Ergon w erze antropocenu i nowe pytanie o bogactwo, przeł. Michał Krzykawski, „Er(r)go” 2022, nr 1 (44), s. 187–198.
  5. Alfred J. Lotka, The Law of Evolution…, s. 192.
  6. Zob. zwłaszcza prace Kima Sterelny’ego i Michaela Tomasella.
  7. Richard Sennett, Razem. Rytuały, zalety i zasady współpracy, przeł. Jan Dzierzgowski, Muza, Warszawa 2013.
  8. Często podkreślano, że Georgescu-Roegen opowiadał się za bioekonomią w sensie, w jakim ekonomia za swój model powinna obrać biologię. Taki punkt widzenia jest jednak wysoce paradoksalny, biorąc pod uwagę fakt, że odwołuje się on do prac Lotki, a to Lotka właśnie uwidacznia niewystarczalność biologii. To dlatego postulujemy konieczność utworzenia negantropologii, czyli ekonomii, która łączy nowe problemy – nowe zarówno dla fizyki, jak i dla biologii – jakie stwarza ewolucja egzosomatyczna.
  9. Należy tutaj odnieść się do sposobu, w jaki wiedzę oraz jej funkcję w życiu ludzkim definiują Whitehead i Canguilhem. Zob. Alfred North Whitehead, The Function of Reason, Princeton University Press, Princeton 1929; Georges Canguilhem, La Connaissance de la vie, Vrin, Paris 1965.
  10. Odnośnie do sporów dotyczących datowania antropocenu zob. Bernard Stiegler, Qu’appelle-t-on panser? 2. La Leçon de Greta Thunberg, Les Liens qui libèrent, Paris 2020, §§ 31–32, 63 i następne.
  11. Odnośnie do szczegółowego opisu tego procesu zob. Bernard Stiegler, La Société automatique 1. L’Avenir du travail, Fayard, Paris 2015.
  12. W oryg. intermittents du spectacle. Określenie to odnosi się we Francji do artystów lub wyspecjalizowanych techników, którzy pracują w dziedzinie sztuk widowiskowych (spektakle muzyczne, taneczne, teatralne przygotowywane dla publiczności) lub przy organizacji i obsłudze rozmaitych spektakli czy koncertów plenerowych. Tworzą oni grupę zawodową, która wywalczyła sobie osobny status. Dzięki temu otrzymują wynagrodzenie również w okresach, w których „nie pracują” i w których mogą rozwijać niezbędne do wykonywania pracy umiejętności. Prawo do takiego wynagrodzenia przysługuje przy przepracowaniu w ramach zatrudnienia określonej ustawowo liczby godzin (obecnie 507 godzin w skali roku). „Pracowników periodycznych”, których prawa są porównywalne z prawami pracowników związanych stosunkiem pracy, nie należy mylić tym samym z pracownikami sezonowymi, a „zatrudnienia periodycznego” z pracą dorywczą – przyp. tłum.
  13. Słowo „antropia” pochodzi od greckiego anthropos i jego etymologia jest inna niż w przypadku słowa „entropia”, co w zapisie francuskim (anthropie/entropie) czy angielskim (anthropy/entropy) jest widoczne, a w polskim już nie. Niemniej jednak, na płaszczyźnie sensu, antropia jest neologizmem pochodzącym od entropii (w języku francuskim oba te słowa wymawia się tak samo). Dlatego też przymiotnik anthropique tłumaczymy jako „antropijny”, analogicznie do „entropijny”, pomimo że jego ekwiwalentem, w terminologii ekologicznej, jest przymiotnik „antropogeniczny”. Zakres znaczeniowy antropii wykracza jednak poza ekologię środowiskową, stąd też taki wybór tłumaczeniowy wydaje się zasadny – przyp. red.
  14. Richard Sennett, Etyka dobrej roboty, przeł. Jan Dzierzgowski, Muza, Warszawa 2010.
  15. Matthew B. Crawford, Shop Class as Soulcraft: An Inquiry into the Value of Work, Penguin, New York 2009.
  16. Donald W. Winnicott, Playing and Reality, Routledge, London 1971.
  17. Zob. Max Weber, Etyka protestancka a duch kapitalizmu, przeł. Bogdan Baran, Piotr Miziński, Aletheia, Warszawa 2010.
  18. Zob. Erwin Schrödinger, Czym jest życie? Fizyczne aspekty żywej komórki. Umysł i materia. Szkice autobiograficzne, przeł. Stefan Amsterdamski, Prószyński i S-ka, Warszawa 1998. W tym kontekście Bergson, w 1932 roku, pisze: „posiadanie samochodu jest dzisiaj dla tylu ludzi sprawą najwyższej ambicji […], lecz […] samochód […] w niedługim czasie mógłby przestać być przedmiotem tak upragnionym” (Dwa źródła moralności i religii, przeł. Piotr Kostyło, Krzysztof Skorulski, Znak, Kraków 1993, s. 295).

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *