„Etyka”, księga pierwsza. Myślenie antygraniczne

Kolejny rok seminarium „Bajki dla delezjanistek” prowadzonego przez Machinę Myśli i koło naukowe myśli współczesnej rozpoczynamy czytaniem Spinozjańskiej „Etyki”. Dzięki uprzejmości Mateusza Janika na łamach naszego pisma prezentujemy zajawki do kolejnych ksiąg tej pracy.

 

Filozofia Spinozy jest przykładem myślenia wymykającego się spod kontroli, nie tylko późniejszych badaczek i badaczy, lecz również samego autora. Jest to rodzaj filozofii gnanej własnym rytmem, zawsze wyprzedzającej nas o krok, tak, że aby się z nią zmierzyć, zmuszeni jesteśmy narzucić jej pewne granice.

Jednym z takich ograniczeń, którym posługiwali się zwłaszcza pierwsi czytelnicy Spinozy, jest kartezjanizm. Jest to zrozumiałe tym bardziej gdy przypomnimy sobie, że jeden z pierwszych opublikowanych przez Spinozę tekstów – bodaj jedyny, który autor otwarcie opatrzył swoim nazwiskiem – poświęcony był zasadom filozofii Kartezjusza. Jednak w Etyce niemal wszystkie kartezjańskie motywy ulegają dramatycznemu przekształceniu. Pojęciowy pejzaż tej pracy wydaje się obcy teatralnej scenerii Medytacji o filozofii pierwszej, czy Rozprawy o metodzie, gdzie odbywa się filozoficzny spektakl wątpienia i odzyskiwania pewności. W myśli Kartezjusza każdy element ma jasno rozpisaną rolę – nawet obrana w pierwszym lepszym kierunku leśna tułaczka okazuje się dramaturgicznym gestem. Błądzenie ostatecznie prowadzi do dobrze znanego świata, w którym wszystko jest – po staremu – pewne i poręczne. Gubimy się po to, aby się odnaleźć. Kartezjusz odzyskuje pewność siebie, „ja” zostaje umocowane na twardym jak skała gruncie, demon zwodziciel odprawia swe czary, ostatecznie jednak udaje się je odczynić – „wszystko ma swoje granice”. To właśnie granica jest jednym z kluczowych tematów filozofii kartezjańskiej. Myśl i rozciągłość są od siebie ściśle oddzielone i przypieczętowane paktem: racjonalne poznanie nie stara się rozjaśnić mroków objawienia, w zamian zaś teologia szanuje roszczenia mieszczańskiego podmiotu, cieszącego się wątłą, chociaż gwarantowaną autonomią.

Nic takiego nie ma miejsca u Spinozy, przynajmniej w pierwszej księdze (w kolejnych partiach Etyki sytuacja staje się o wiele mniej jednoznaczna), którą można traktować jako traktat z dziedziny metafizycznej geografii – mapę terenu, po którym będziemy się poruszać. Już w punkcie wyjścia znajdujemy się na antypodach kartezjańskiej metody wykładu o początkach w lesie zwątpienia. Technicznie rzecz biorąc, Etyka zaczyna się od legendy, pozwalającej orientować się w tekście, na który składają się dziesiątki przejść, ścieżek i wyłomów łączących poszczególne domeny myślenia. Jednak nie brakuje tu kartezjańskich motywów. Spinoza już w drugiej definicji kieruje naszą uwagę na problem granicy. „Skończoną w swoim rodzaju rzecz” ograniczają inne rzeczy „tej samej natury” –  definicja ta jest jednak skierowana jest ku temu, co bezgraniczne – wyjaśnia przede wszystkim boską nieskończoność, a więc nieskończoność substancji.  Wywód pierwszej księgi biegnie więc nie wzdłuż, lecz w poprzek licznych granic. Przede wszystkim za nic ma się tutaj granicę dzielącą ludzkie poznanie i objawienie, tak pilnie strzeżoną w myśli kartezjańskiej. To jednak nie wszystko, bo Spinoza myśli również w poprzek podziału na to, co nieskończone i skończone, ludzkie i nieludzkie, cielesne i duchowe.

Pierwsza księga Etyki jest więc nie tylko mapą poglądową, dzięki której można zlokalizować poszczególne momenty jego filozofii (paralelizm, teorię afektów, trzy rodzaje poznania, etc.). Jest to również mapa filozoficznego pogranicza. Oznaczono na niej wszelkiego rodzaju dziury w płotach, podkopy, leśne ścieżki i przełęcze, jako żywo świadczące o tym, że granice dzielące terytorium nowożytnej filozofii dają się sforsować, ponieważ są czymś arbitralnym, by nie powiedzieć wprost: wyobrażonym.

***

Oto kilka punktów orientacyjnych, które mogą pomóc w przebyciu tego spinozjańskiego szlaku:

Jedna substancja – tematowi temu poświęconych jest kilkanaście pierwszych twierdzeń Etyki. Kluczowe jest to, że substancja jest jedna nie ma więc niczego, co by ją ograniczało. Skutki tego zobaczymy w dalszych księgach Etyki.

Produktywność – w środkowej części pierwszej księgi odnajdujemy niewyczerpane źródło przyczyn i skutków. Bóg, w nieprzerwany sposób pobudza sam siebie, monolityczność substancji zmieniając w czczy pozór (warto zwrócić tutaj uwagę zwłaszcza na twierdzenie 16: jeden z najbardziej znanych elementów krajobrazu księgi pierwszej). Bezgraniczność substancji i bezmiar rzeczy skończonych okazują się być dwoma aspektami jednego i tego samego zagadnienia.

Rzeczy poszczególne – zagadnienie pobudzeń substancji, czyli jej modyfikacji stanowi zwieńczenie ciągu dowodowego pierwszej księgi. Chociaż ta kwestia wraz biegiem „Etyki” będzie stawać się coraz mniej oczywista, to w tym miejscu modyfikacje to nadal przede wszystkim rzeczy poszczególne, skończone, a zatem ograniczone. Czytając ostatnie twierdzenia księgi pierwszej warto zwrócić uwagę na to, ile wysiłku Spinoza wkłada w to, by rozmontować również to ograniczenie rzeczy nie zatracając ich poszczególności.  Okazuje się, że określenie modi  rozpisane jest na nieskończonym splocie przyczyn i skutków – to właśnie ten splot potwierdza każde konkretne istnienie jako coś pozytywnego.

Dopełnienie –  czyli zakończenie księgi pierwszej. To tutaj schematyczna mapa czy też skomponowany z twierdzeń, dowodów, aksjomatów i definicji diagram zostaje przedstawiony w prozie.  Nigdzie, może poza niektórymi fragmentami Traktatu Teologiczno-politycznego Spinoza nie zdobędzie się na taką otwartość. Wyobrażam sobie, że pisze on to „dopełnienie” gdzieś na górskim szlaku, przy ognisku, mając chwilę na podsumowanie tej przedziwnej przeprawy, która naprowadziła go na tę niespodziewaną myśl: a więc nie ma żadnych granic. Natura jest ślepa, ale to właśnie czyni ją doskonałą.

 

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *