Bobako – Islamofobia jako technologia władzy (recenzja)

Islamofobia jako technologia władzy. Studium z antropologii politycznej Moniki Bobako to książka, która ukazuje się w szczególnym czasie i kontekście politycznym. Sprawia to, że nie sposób traktować ją wyłącznie jako akademicką analizę. Strach, nienawiść i pogarda wobec muzułmanów i szeroko pojętego islamu jak nigdy wcześniej rosną w swoich przejawach, a ich dynamika staje się coraz bardziej nieprzewidywalna. Choć ksenofobia nigdy na dobre nie opuściła zachodnich dyskursów, to pewne jej formy jak rasizm czy antysemityzm zostały jednoznacznie zdelegimityzowane. Islamofobia odznacza się innym statusem. W ciągu ostatnich dekad lęk i pogarda wobec muzułmanów stały się najpowszechniejszą formą ksenofobii. Trzy ostatnie lata medialnej wrzawy wokół kryzysu migracyjnego w Europie pokazały do jakiej skali może urosnąć siła nienawiści i poziom lęku wobec Obcego. Od tego czasu islamofobia jest tłem debaty publicznej i stanowi podstawę nie tylko dyskursów antyuchodźczych i nacjonalistycznych. Silnie przejawia się także wśród grup o postulatach liberalnych czy feministycznych, co czyni z niej punkt wspólny dla całkowicie odmiennych opcji politycznych, a także węzeł, w którym splatają się kwestie najistotniejsze dla współczesnych społeczeństw. Kontrowersje wokół islamu dotyczą bowiem takich problemów jak świeckość państwa, prawa kobiet, wolność słowa czy polityka bezpieczeństwa.

Choć jednak dyskusja o islamie i muzułmanach w Europie budzi tak wiele emocji i prowadzi do polaryzacji stanowisk, to od czasu pojawienia się tego problemu stoi w martwym punkcie. Stanowisko, które wyłania się z Islamofobii jest niezbędnym warunkiem posunięcia tej zamarzniętej debaty naprzód. Postuluje ono bowiem całkowitą reorientację spojrzenia na problem.

Zaproponowane w książce podejście kwestionuje pogląd, jakoby źródłem europejskiej wrogości wobec muzułmanów była istotowa odmienność islamu i niezgodność płynących z niego wartości z wartościami europejskimi. Analiza takich przekonań ukazuje sposób, w jaki pełnią one funkcję fundamentu islamofobicznych dyskursów, nie wyjaśniając ich roli ani genezy (s. 17, Bobako 2017)1. Bobako nazywa islamofobię technologią władzy, pokazując, jak stała się narzędziem prowadzenia polityki wewnętrznej. Islam i Europę określa tu jako „puste znaczące“ wypełniane treścią zależną od politycznych celów. Ukazuje polityczne, społeczne i ekonomiczne sprzeczności, które wytworzyły zapotrzebowanie na islamofobię: jej głównym zadaniem jest stabilizowanie kruszejących relacji władzy oraz określanie własnej, zachodniej podmiotowości.

Punkt wyjścia dla autorki stanowi wielopostaciowość islamofobii, tzn. przejawianie jej przez przedstawicieli rozmaitych opcji politycznych i nurtów intelektualnych. Wszystkie je łączy wspólne źródło – głęboko zakorzeniony w kulturze europejskiej, zesencjalizowany obraz Innego.

Islamofobia nakłada się i łączy z innymi formami ksenofobii, uderzając także w osoby, które nie są muzułmanami. To pozwala wysunąć tezę, że islam stanowi współcześnie synonim obcości samej w sobie, zdolnej kondensować w sobie różne rodzaje ksenofobicznej nienawiści. Taka heterogeniczność zjawiska stawia przed badaczem zadanie wypracowania kategorii analitycznych, które nie sprowadzą przejawów antyislamskiej wrogości do jednej prostej formuły, ale będą w stanie uchwycić mechanizmy stojące za bardzo szerokim spektrum zjawisk. Autorka dyscyplinę swoich badań określa jako antropologię polityczną wskazując przy tym, że w publikacji zastosowanie znajduje szereg narzędzi i metod badawczych z różnych dyscyplin humanistyki. Nie traktując kategorii, w których strukturyzowana jest społeczna rzeczywistość, jako ahistorycznych danych, ale jako produkt procesów społecznych, Bobako bada sposoby, w jakie wytwarza się określone kategorie ludzi oraz ustanawia między nimi relacje swój i obcy, relacje podporządkowania i dominacji. Do realizacji tak sformułowanego celu użyteczne okazują się kategorie pojęciowe, jakich dostarczają badania nad antysemityzmem Zygmunta Baumana2 i krytyka orientalizmu zaproponowana przez Edwarda Saida3.

Monografia składa się ze wstępu przybliżającego okoliczności i motywy powstania książki, sześciu rozdziałów oraz zakończenia, w którym postawione zostaje pytanie o stawkę rozważań nad islamem w Europie. Każdy z rozdziałów porusza podobne wątki, jednocześnie oświetlając je z różnych stron i pogłębiając odmienne aspekty. Przy tym poszczególne rozdziały książki nie są jednolite stylistycznie. Szczegółowe, teoretyczne analizy przeplatają się z refleksjami utrzymanymi w tonie publicystycznym, jakim odznacza się zwłaszcza ostatni rozdział, w którym na podstawie tekstów i wypowiedzi przedstawicieli polskiej prawicy zrekonstruowany zostaje lokalny wariant neotradycjonalistycznej islamofobii.

Jak zostaje wyjaśnione we wstępie, bodźcem do refleksji nad zachodnim stosunkiem wobec islamu były dla autorki silne kontrowersje oraz burzliwe dyskusje, jakie wywołał ostatecznie niezrealizowany projekt Joanny Rajkowskiej z 2009 roku pt. „Minaret“. Był to pomysł artystycznej instalacji w centrum Poznania, zakładającej przekształcenie nieczynnego komina przemysłowego w imitację minaretu Wielkiego Meczetu z Jenin. Źródło inspiracji do napisania książki, choć nieobecne w dalszym toku wywodu, nadaje mu pewien kierunek, i w tym sensie „Minaret“ jest stale obecny w zawartych w książce rozważaniach. Oznacza to, że są one stale skierowane do wewnątrz – przez pryzmat islamofobii autorka przygląda się strukturze i relacjom władzy w społeczeństwach zachodnich, co czyni zaproponowane analizy formą autorefleksji.

W niniejszej pracy chciałabym przybliżyć kilka wybranych wątków książki, które wydają się być najważniejsze dla zrozumienia zjawiska islamofobii.

– RAMY TERRORYZMU –

Wyjaśnienia eskalacji strachu i wrogości wobec muzułmanów, z jakimi można się zetknąć w dyskursie publicznym, można podzielić na dwa, choć wzajemnie niewykluczające się, rodzaje. Jeden typ wyjaśnień upatruje przyczyn rosnącej islamofobii w konkretnych wydarzeniach ostatnich lat – zamachach terrorystycznych w europejskich stolicach, rosnącej widoczności muzułmańskich mniejszości czy napływie uchodźców. Zaradzić szerzącej się ksenofobii miałyby środki likwidujące jej „przyczyny” – skuteczna polityka asymilacji, wzmocnienie kontroli i inwigilacji migrantów czy zatrzymanie fali uchodźców poprzez „pomoc na miejscu”. Drugi typ wyjaśnień uznaje islamofobię za oczywistą konsekwencję ontologicznej różnicy i nieusuwalnego antagonizmu pomiędzy „światem zachodu” a „światem islamu”. W takim myśleniu wrogość wobec innych zostaje znaturalizowana jako konieczna cecha politycznej rzeczywistości. Jest nie do uniknięcia, ale można ją doraźnie łagodzić poprzez „dialog międzykulturowy” (skądinąd podtrzymując w ten sposób ramę pojęciową, która islamofobię umożliwia) (s. 100, Bobako 2017). Takie podejście można zakwestionować poprzez odwołanie się do wiedzy na temat historycznych splotów i nakładania się na siebie obu kultur – przenikania tego rodzaju, że zacierają się wytyczone pomiędzy nimi ostre granice (choć oczywiście nie bez znaczenia jest jakiego rodzaju wiedzę mamy do dyspozycji). Nieco trudniej poddać w wątpliwość pierwszy typ wyjaśnień wskazujący na związek eskalacji islamofobii z atakami terrorystycznymi czy kryzysem uchodźczym. Taki związek niewątpliwie istnieje, ale właśnie okoliczności wytworzenia i funkcje tego powiązania są czymś, co należałoby wyjaśnić. Ważniejsze jest jednak, że oba zaprezentowane wyżej podejścia nie są w stanie wytłumaczyć islamofobii, ponieważ wyrastają z tego samego źródła – jest nim wyobrażenie zagrożenia, jakim ma być islam. Nie są zdolne do odkrycia ram, w jakie zostają wpisane kwestie terroryzmu czy migracji ponieważ same pozostają w ich obrębie. Faktyczne wyjaśnienie zjawiska wymaga przyjrzenia się procesom polityczno-ekonomiczno-społecznym, w których konstruowane, a następnie wykorzystywane, są same te ramy.

Wybuch medialnej paniki wokół islamu i erupcja silnie antymuzułmańskich dyskursów zwykle kojarzone są z 11 września 2001. Wtedy to Stany Zjednoczone ogłaszają światu „wojnę z terroryzmem”, obsadzając „świat islamu” w roli oficjalnego wroga, jakim niegdyś był Związek Radziecki. Po tych wydarzeniach Oriana Fallaci publikuje Wściekłość i dumę, bestseller sprzedany w milionach egzemplarzy i zarazem niezwykle perswazyjną apologię pogardy oraz dehumanizacji muzułmanów. Bobako szczegółowo analizuje tę narrację wyróżniając w niej bardzo wiele elementów, które na ogół splatają się w islamofobicznych dyskursach. Fallaci snuje teorie spiskowe dotyczące przemyślanego planu podboju Zachodu przez Islam, podkreśla kwestie demograficzne, wykazując biopolityczną troskę o integralność europejskiej wspólnoty i dokonuje odwrócenia relacji władzy – słabą mniejszość charakteryzuje jako siłę zdolną przekształcić zachodnie społeczeństwa. Głównym argumentem Fallaci, podanym w bardzo emocjonalny i pogardliwy sposób jest to, że muzułmanie są całkowicie obcy, nieprzekraczalnie zewnętrzni i w żaden sposób nie przynależą do świata europejskiego. Wymijając kwestie historycznych związków Europy z islamem i wkładu kultury muzułmańskiej do dziedzictwa europejskiego, Fallaci przedstawia islam jako rewers tego, co uznajemy za największe europejskie osiągnięcia, a muzułmanów jako czynnik, który zanieczyszcza naszą kulturową tożsamość i podważa wartości na których oparte jest życie zachodnich społeczeństw. Istotne, jak często podkreśla związek islamu z przemocą. Uważa, że wynika ona ze specyfiki tej religii. Wywodząc terroryzm z zasad islamu, nie tylko ignoruje złożone tło i przyczyny ataków terrorystycznych (które najczęściej stanowią odprysk konfliktów toczonych na Bliskim Wschodzie, w które angażują się liczne państwa zachodnie), ale poprzez ich depolityzację i odhistorycznienie promuje sposób ich rozumienia, który uniemożliwia skuteczne zapobieganie podobnym wypadkom.

– WOLNOŚĆ, RÓWNOŚĆ, NEOLIBERALIZM –

Zamachy w Nowym Jorku oraz tekst Fallaci są ważnymi punktami odniesienia, gdyż to za ich sprawą narracje antymuzułmańskie przeszły do mainstreamu i ustanowiły pewne reguły mówienia o islamie. Nie jest to jednak początek islamofobii – jej korzenie są o wiele starsze. Swojego obecnego kształtu nabiera ona już na przełomie lat 80.-90., co Bobako wiąże z przemianami geopolitycznymi tych dekad. Zarazem jednak bazuje na znacznie starszych, orientalistycznych sposobach postrzegania muzułmanów, które wytworzyły się w okresie kolonialnym. Przełom lat 80.-90. jest momentem, w którym rodzą się współczesne islamofobiczne dyskursy, nie tylko wskutek reorganizacji ładu międzynarodowego, choć nie bez znaczenia są ekonomiczne powody zapotrzebowania na wroga. Warto pamiętać, że gdy rozpadał się blok wschodni amerykański kompleks militarno-przemysłowy obejmował 30% gospodarki4. Nie jest to jednak jedyna przyczyna. To w tym właśnie czasie rodził się też neoliberalny kapitalizm. Wszelkie przejawy antyzachodniej przemocy pod hasłem islamu okazały się być dla jego logiki ważnym wsparciem (s. 113, Bobako 2017). Bobako cytuje Petera Sloterdijka, który w eseju Gniew i czas zauważa, że świat islamu jest dla Zachodu wrogiem o wiele wygodniejszym od ZSSR: o ile groźba ekspansji komunizmu przyczyniała się do podtrzymywania elementów polityki socjalnej i państwa dobrobytu, to zagrożenie terroryzmem doskonale stabilizuje relacje władzy w rozchwianym systemie ekonomicznym. Wojna z terroryzmem mobilizuje do obrony zagrożonej wspólnoty zacierając istniejące w niej różnice i napięcia klasowe. Stworzone zostają warunki, w których politykę bezpieczeństwa ustanawia się jako priorytet, na bok spychając kwestie równego upodmiotowienia, redystrybucji czy praw obywatelskich. Przykład ten doskonale uwidacznia sposób, w jaki islamofobia służy za narządzie polityki wewnętrznej. To pod hasłem bezpieczeństwa, polityka i sfera publiczna przemieszczają się w stronę tendencji postdemokratycznych. W permanentnym stanie wyjątkowym władza przywódców politycznych zwiększa się kosztem stopniowego ograniczania swobód obywatelskich, co potwierdzają raporty niezależnych organizacji (s. 115, Bobako 2017). Wprowadzane regulacje prawne rozszerzają uprawnienia służb państwowych w zakresie kontroli i inwigilacji obywateli, wprowadzają nowe typy przestępstw związanych z niebezpośrednimi związkami z terroryzmem oraz ograniczają prawa przedstawicieli grup określanych jako „niebezpieczne” (np. poprzez policyjną praktykę profilowania religijnego).

Składa się to na obraz neoliberalnej przemiany państwa, w której funkcje socjalno-opiekuńcze zostają zastąpione penalno-kontrolnymi. Wszystko to w atmosferze szerokiego społecznego poparcia jakie zapewnia sobie władza emitując alarmistyczny dyskurs zagrożenia. Według Sloterdijka cel tych działań jest oczywisty – jest nim zablokowanie antykapitalistycznej opozycji, która mogłaby się obudzić się w obliczu rosnących nierówności.

– NOWY ANTYSEMITYZM –

Bobako nazywa islamofobię „formacją ideologiczną neoliberalnego kapitalizmu” (s. 101, Bobako 2017). Zwracając tym samym uwagę na to, jak zagospodarowuje lęki i niepokoje społeczne związane z kurczeniem się państwa dobrobytu, niepewnością zatrudnienia czy niestabilnością rynków finansowych. Zasadne w tym miejscu stają się porównania z antysemityzmem, którego genezę Bauman i neomarksiści wiążą z gwałtownymi przemianami społecznymi nowoczesności, w tym z rozwojem industrialnego kapitalizmu. Antysemityzm dzięki swojej mocy całościowego wyjaśniania doskonale odpowiadał zapotrzebowaniu na kozła ofiarnego, który przyjąłby na siebie odpowiedzialność i niezadowolenie społeczne, ratując tym samym panowanie klas dominujących. W takim komparatystycznym ujęciu, między antysemityzmem a islamofobią, interesujące jest podobieństwo sposobów na jakie przedstawia się wzajemnie sprzeczne figury Żyda i cechujące się podobną paradoksalnością figury Muzułmanina. Wszechmocny Żyd-Krwiopijca uosabiający wyzyskiwacza rządzącego nowoczesnym światem i cherlawy Żyd-Wesz roznoszący tyfus i zanieczyszczający tkankę społeczną. Reprezentujący petrodolarowe bogactwo Muzułmanin–Szejk zdolny przekupić zgniłe, europejskie elity i Muzułmanin-Uchodźca roznoszący choroby, napływający do Europy „falami”, zdolny do islamizacji całego kontynentu dzięki licznemu potomstwu. To wspólne imaginarium pokazuje, w jaki sposób islamofobia zajmuje miejsce po nienawiści wobec Żydów, którzy po II wojnie światowej na różne sposoby zaczęli być włączani w symboliczną wspólnotę tego, co europejskie. Koncept judeochrześcijaństwa jako wspólnej podstawy wartości jest tego najlepszym przykładem: włączając Żydów dokonuje jednoznacznego wykluczenia islamu, ukrywając historyczne powiązania tych trzech religii. Oznacza to jednak, że delegitymizacja antysemityzmu była jedynie kategorialnym przesunięciem, a sama rama kodowania zachodniej dominacji nie została w żaden sposób zakwestionowana.

Obie formy ksenofobii łączy także podobieństwo strukturalne. Historia antysemityzmu ukazuje sposób konstruowania Obcego poprzez „urasowienie” religii. Wczesne dyskursy antyżydowskie podkreślały różnicę religijną, dopiero później przekształciła się ona w różnicę etniczną, w rezultacie doprowadzając do różnicy na poziomie biologicznym – przedstawianie Żydów jako odmiennej rasy umożliwiło w dalszej kolejności ich całkowitą dehumanizację. W przypadku islamofobii mamy do czynienia z podobną praktyką, choć odmienne warunki społeczno-polityczne nadają tym procesom charakterystyczny rys.

– POLITYKA TOŻSAMOŚCI I TOŻSAMOŚĆ MIGRANTA –

Z przemianami gospodarczo-politycznymi lat 80.-90. jest ściśle związana jeszcze jedna kwestia, kluczowa przy tworzeniu warunków dla powstania islamofobii. To reorientacja narracji i zmiana sposobu wyrażania konfliktów społecznych. Upadek bloku wschodniego zdelegitymizował język interesów klasowych. Rozwój neoliberalizmu i doktryna TINA (There Is No Alternative), zaakceptowana także przez znaczną część lewicy, sprawiły, że wszelkie konflikty społeczne (wcześniej konflikty klasowe) na poziomie państw zaczęły być ujmowane w kategoriach etniczno-kulturowych. W skali globalnej zaś, problemy stanowiące konsekwencje zachodniej ekspansji i światowego podziału pracy, przykryła koncepcja „zderzenia cywilizacji”. Stare pytanie „po której jesteś stronie?” faktycznie zostało zastąpione nowym – „kim jesteś?” (s. 76, Bobako 2017).

W powiązaniu z książką Oriany Fallaci, Bobako przeprowadza ciekawą analizę tekstów Samuela P. Huntingtona, harwardzkiego politologa i doradcy amerykańskiego Departamentu Stanu do spraw bezpieczeństwa, autora książki Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego. Jego koncepcja stanowiła jedną z wielu konkurencyjnych (np. wobec „końca historii” Fukuyamy), propozycji „nowej narracji” po przemianach ostatnich dekad XX wieku. Wizja wielobiegunowego świata, w którym kluczowe znaczenie ma przynależność tożsamościowo-kulturowa zyskała dużą popularność. Stanowi to jednak raczej objaw, a nie jedną z przyczyn „kulturalizacji” dyskursu publicznego.

Esencjalizacja różnic kulturowo-religijnych, która przez wielu badaczy (m.in. Beck, Wallerstein) jest wiązana z kryzysem logiki nowoczesnego kapitalizmu stanowiła warunek możliwości rozwoju islamofobii. Osoby wcześniej postrzegane poprzez przynależność narodową i etniczną, których status społeczny określało miejsce w strukturze pracy, nagle stały się przede wszystkim muzułmanami. I tak robotnika-imigranta zastąpił imigrant-muzułmanin (s. 86, Bobako 2017). Powstał nowy byt społeczny, grupa całkowicie zdefiniowana poprzez religię i opartą na niej kulturę. Islam stał się kategorią tożsamościową. Miał decydować o orientacji politycznej, interesach, dążeniach i sposobach działania związanych z nim osób. Warto w tym miejscu podkreślić nieoczywistość tej zbiorczej kategorii. Wyznawców islamu nie łączy wspólnota kulturowa, są ludźmi pochodzącymi z bardzo wielu różnych krajów (w tym europejskich), żyją w różnych strukturach rodzinnych, mają odmienne obyczaje czy polityczne interesy. Wielu z nich jest konwertytami z innych religii i jednocześnie „rdzennymi” mieszkańcami Europy. Sam islam także nie stanowi monolitu. Liczne odłamy i brak nadrzędnego autorytetu w kwestiach wiary sprawia, że religijność poszczególnych grup objawia się na skrajnie różne sposoby i pełni różne funkcje w ich życiu.

Wydaje się, że to socjologiczne truizmy, a jednak „muzułmańska tożsamość” (splatana często z arabskością) stanowi etykietę, pod którą schowane zostaje większość różnic jakie dzielą wyznawców islamu. Identyfikacja religijna z pewnością nie jest kluczowa dla większości muzułmanów. Choć, jak wskazuje Bobako, na wskutek definiowania ich w ten sposób i wiążących się z tym strategii politycznych wykluczania, często dochodzi do wtórnej samoidentyfikacji migranckich mniejszości jako muzułmańskich. Wspólne doświadczenie dyskryminacji łączy etnicznie zróżnicowane grupy i w tym sensie to islamofobia jest przyczyną walk o uznanie tożsamości muzułmańskiej, jakie toczą migranckie mniejszości. Podstawami takich ruchów nie jest jednak islam, ale zachodnie idee równego upodmiotowienia i multikulturalizmu (s. 93, Bobako 2017).

– ORIENTALIZM, FEMINIZM I PiSlam –

Znajdująca się w imaginarium zachodniego świata figura Muzułmanina wywodzi się z procesów ekonomiczno-społecznych ostatnich dekad, choć nie jest to jedyne jej źródło. Siła antyislamskich wyobrażeń prawdopodobnie nie byłaby tak zniewalająca, gdyby nie jej głębokie zakorzenienie w myśleniu orientalistycznym. To w okresie kolonialnym postrzeganie innego stało się tożsamościową strategią Zachodu, a Wschód negatywnym punktem odniesienia dla autoafirmacji. Orientalistyczne wyobrażenia wciąż są bardzo silne, a świat muzułmański traktowany przez wielu jako rewers kultury zachodniej. Jest to dobrze widoczne choćby w przypadku użycia antymuzułmańskiej retoryki w dyskursach dotyczących praw reprodukcyjnych czy pozycji kobiet w społeczeństwie. Takie uwikłanie feminizmu w islamofobię jest szczególnie wyraźne w Polsce. Po pierwsze, z racji roli jaką w polityce pełni polski Kościół, wspierając dążenia do ograniczania praw kobiet. Sprawia to, że polski feminizm nabrał jednoznacznie antyreligijnego charakteru. W takim kontekście islam przedstawia się jako skrajną postać antykobiecego tradycjonalizmu unikając bezpośredniego atakowania Kościoła katolickiego (s. 266, Bobako 2017). Po drugie, wiąże się to ze szczególnym, półperyferyjnym usytuowaniem Polski. Niepewność jej statusu w Europie i relacji wiążących ją z Zachodem powoduje, że ten ostatni funkcjonuje jako pewne wyobrażenie, ideał normatywny, z którego czerpie się idee do walki z polskim zacofaniem czy tradycjonalizmem. „Obrona Europy przed islamem” występuje w takich dyskursach jako sposób potwierdzenia własnej przynależności do świata zachodniego. Europa i islam stają się konstruktami określonych wartości. Europa kolebką praw człowieka, reguł demokratycznych, praw mniejszości seksualnych, źródłem idei emancypacji kobiet. Świat islamu odwrotnie: tym, co niezachodnie, czyli obskuranckie, autorytarne czy nienowoczesne. Bobako analizuje islamofobiczne wypowiedzi polskich intelektualistek i feministek, by pokazać moc retoryczną jaką kryją w sobie porównania przeciwników politycznych do islamistów. Ukazanie podobieństwa z takim wyobrażonym konstruktem (który znacząco mija się z prawdą na temat sytuacji kobiet w wielu krajach, w których dominuje islam) jest automatyczną delegitymizacją stanowiska, z którym się walczy. Nośność takich haseł jak „PiSlamiści” czy „Katol-Dżihad”, w trakcie protestów przeciwko ograniczaniu praw reprodukcyjnych, nie była przypadkowa.

Związki feminizmu i islamofobii nie ograniczają się jednak tylko do współczesnych kontekstów. Są konsekwencją długiej historii udziału zachodniego feminizmu w projekcie kolonialnym. Wyzwolenie muzułmańskich kobiet z opresji jaką miałby stanowić dla nich islam było ważną częścią misji cywilizacyjnej w krajach kolonizowanych. Niesienie muzułmankom równouprawnienia i wyzwolenia było, z jednej strony, wyrazem dobrych intencji zachodnich feministek, dążących do szerzenia osiągnięć ich ruchu (przy braku zrozumienia dla specyfiki lokalnego kontekstu). Z drugiej, kwestia statusu kobiet w tych społecznościach nagminnie służyła jako instrument uzasadniania zachodniej dominacji przez aktorów, którzy z ideami feministycznymi mieli niewiele wspólnego. Doskonale egzamplifikuje to wspominana w książce postać Lorda Cromera, zarządcy kolonii brytyjskiej w Egipcie. Brytyjski konsul prowadził zaciekłą walkę z zasłanianiem się muzułmańskich kobiet chustami przy użyciu retoryki feministycznej. Krytykował zasłony jako przejaw podporządkowania i opresji kobiet w muzułmańskich społeczeństwach, co jednak nie przeszkadzało mu we własnym kraju założyć „Ligę Mężczyzn Sprzeciwiających się Prawu Wyborczemu dla Kobiet” (s. 251, Bobako 2017). Współcześnie, podobnym cynizmem wykazała się administracja George’a W. Busha. Prowadząc jawnie antyfeministyczną politykę wewnętrzną, chętnie nadawała inwazji na Afganistan moralny wymiar używając argumentów odnoszących się do sytuacji tamtejszych kobiet (s. 234, Bobako 2017).

Bobako pokazuje, że kwestia chust, która nadal stanowi źródło silnych kontrowersji wokół islamu jest jedynie kolejną odsłoną dyskusji z XIX wieku. Chusta, w rzeczywistości posiadająca bardzo wiele różnych znaczeń, często wzmacniających pozycję kobiety, zaczęła być wówczas postrzegana przez kolonizatorów jako oznaka nierówności płci i podporządkowania mężczyznom (s. 245, Bobako 2017). Koncentracja na kwestii ubioru kobiet była bardzo silna: zrywanie zasłon miało stanowić w oczach Europejczyków ważny krokiem na drodze modernizowania społeczeństw Wschodu. Znaczenie chusty zostało wówczas upolitycznione, a zasłanianie się kobiet zaczęło funkcjonować jako wyraz sprzeciwu wobec kolonialnej dominacji. W ten sposób chusta przestała być dla muzułmanów elementem kultury i zaczęto ją nosić w imię religii.

Taka perspektywa historyczna rzuca światło na aktualne dyskusje wokół chust, szczególnie głośne we Francji. Zakazywanie zasłon ma być polityką realizowania równych praw, w rzeczywistości jednak stanowi próbę odebrania muzułmańskim kobietom symbolu rebelii wobec podrzędnego statusu i sposobu na afirmację kulturowej przynależności (s. 246-248, Bobako 2017).

– ISLAMOFOBIA BEZ MUZUŁMANÓW –

Na koniec chciałabym pokrótce scharakteryzować jeszcze jeden wariant islamofobii, który Bobako rekonstruuje w ostatnich rozdziałach książki w oparciu o teksty pisane przez przedstawicieli polskiej prawicy.

Powszechne występowanie islamofobii w Polsce, ale także w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, w których brak istotnej statystycznie muzułmańskiej mniejszości, dobrze pokazuje projekcyjny charakter lęków przed Obcym. Projekcje te, w zależności od politycznego zapotrzebowania, mogą być wypełniane niemal dowolną treścią. Wcześniej opisywana przeze mnie islamofobia progresywistyczna, podkreślająca związek z Europą poprzez afirmację świeckości i nowoczesności, to tylko jeden z wariantów wykorzystywania Obcego do konstrukcji własnej tożsamości. Inny rodzaj islamofobicznych dyskursów wybił się w polskiej przestrzeni publicznej w roku 2015. Splot kryzysu uchodźczego ze zmianą polityczną dokonaną pod hasłami odzyskiwania przez Polskę należnej dumy i suwerenności doprowadził do powstania dyskursu, który Bobako określa mianem islamofobii konserwatywnej. W tym wariancie nienawiść wobec innych jest wykorzystywana aby promować tradycjonalistyczną wizję Polski. Polska jako „przedmurze chrześcijaństwa”, które opiera się europejskiemu neokolonializmowi, stanowi jej idealne wyobrażenie. Unia Europejska przedstawia się w tych dyskursach jako narzucający ideologię gender oraz uchodźców cichy sojusznik islamu, a sam islam jako zagrożenie dla kultury chrześcijańskiej i integralności narodowej wspólnoty. Powstanie takiego dyskursu Bobako wiąże z półperyferyjnym usytuowaniem Polski. Przywołując analizy Jadwigi Staniszkis5, dotyczące sposobu, w jaki Polska po ‘89 roku została włączona do globalnego kapitalizmu, stawia tezę, że erupcja narodowego i religijnego partykularyzmu jest konsekwencją procesu transformacji. Deficyt kapitału ekonomicznego zostaje zrekompensowany poprzez dowartościowanie kapitału kulturowego, a podziały społeczne tak jak w innych krajach półperyferyjnych wyrażają się w sposobach odnoszenia się do „centrum” i jego kultury (s. 364-365, Bobako 2017). Te powiązania ukazują islamofobię konserwatywną jako „akt rebelii” wobec liberalnej Unii Europejskiej. Akt będący kontestacją opartego na ideach równości płci, praw człowieka czy tolerancji kulturowej projektu modernizacyjnego. Bobako zauważa jeszcze jeden aspekt tego typu islamofobii. Jest nim cechujący ją resentyment, chęć przywrócenia tradycyjnych hierarchii społecznych i wiodącej roli religii, z czym utożsamiany jest islam. Polska prawica jednocześnie nienawidzi muzułmanów i silnie im zazdrości. Męska dominacja, tradycyjna rodzina i głęboka religijność społeczeństwa przedstawiają się jako wartości zatracone przez konsumpcjonizm i liberalizację europejskich społeczeństw, za którymi tak tęsknią prawicowi konserwatyści.

– PODSUMOWANIE –

Islamofobia jako technologia władzy to przekrojowa i interdyscyplinarna analiza kondycji współczesnych, zachodnich społeczeństw. Bobako traktuje islamofobię jak soczewkę, przez którą przygląda się europejskiej historii, sytuacji ekonomicznej, problemom społecznym i próbom ukonstytuowania zachodniej tożsamości. Łączy neoliberalną politykę ostatnich dekad z historią kolonialną, antysemityzm z rasizmem, a w dyskursach liberalnych feministek ukazuje orientalistyczne schematy myślenia.

Uchwycone przez nią powiązania, nieraz zaskakujące, doskonale pokazują sposób w jaki islamofobia zostaje wpleciona w mechanizmy, które rządzą późnonowoczesnymi społeczeństwami Zachodu. Spełniona zostaje obietnica, jaką zawiera tytuł. Praca ukazuje, jak różnym graczom islamofobia służy za narzędzie uprawiania polityki, po co i jakimi znaczeniami wypełnione zostaje hasło „Obrony Europy przed islamem”.

Najważniejszy wniosek, jaki płynie z tych rozważań stanowi zarazem pytanie. Czego chcemy bronić? Co pozostaje z Europy, gdy w walce zakwestionowane zostają najważniejsze zasady europejskości – humanistyczny uniwersalizm, prawa człowieka, równa ludzka godność i szacunek? Bobako odsłania ambiwalencję europejskiego projektu i stawia wyzwanie stworzenia nowego. Tylko to mogłoby przynieść rzeczywisty ratunek staremu kontynentowi. Europa nie może przetrwać bez islamu.

Niestety, Bobako pozostaje na poziomie diagnozy i ogólników. Wzywanie do tworzenia nowego projektu wspólnoty w obliczu kryzysu dotychczasowej, stało się w ostatnich dekadach kanoniczną klamrą kompozycyjną książek o tematyce społeczno-politycznej. Rzadko jednak badacze wykazują się odwagą, by uszczegółowić ową wizję „nowego projektu”, wskazać nie tylko kierunek i cel, ale rzeczywiste praktyki, które miałyby stanowić jego podstawę.

Bobako w swojej książce nie stawia sobie zadania, by zaproponować konkretny projekt nowej wspólnoty i niczego takiego nie obiecuje w swojej pracy – to jej uczciwość. Jednak czytając tak dokładną analizę ksenofobii nasuwa się myśl, że wnioski płynące z tej lektury winny nieść w sobie, niejako samoistnie, pewne wskazówki czy opisy praktyk tworzących wspólnoty, których podstawą nie byłoby wykluczenie.

– UWAGI NA ZAKOŃCZENIE –

W Islamofobii Bobako przeprowadza analizy opierając się na szerokim materiale badawczym. Wnika w dyskursy zawarte w bestsellerach, jak Wściekłość i duma Fallaci, oraz w książkach pretendujących do miana naukowych, jak Zderzenie cywilizacji Huntingtona. Analizie poddaje wypowiedzi polityków i aktywistów oraz teksty polskich intelektualistek. Dzięki tak obszernemu materiałowi oraz dobrej znajomości literatury przedmiotu tezy Islamofobii są poparte silnymi argumentami i dobrze osadzone w empirycznych danych. Pewien wyjątek stanowi ostatni rozdział książki: „Islamofobia resentymentu. Antymuzułmański dyskurs religijnej prawicy w Polsce”. Rozdział jest napisany w tonie publicystycznym i mocno odznacza się na tle dokładnych analiz zawartych w pozostałych częściach książki.

Główne zarzuty, które nasuwają się w trakcie lektury, dotyczą raczej formy książki niż jej merytorycznej treści. Niepotrzebne powtarzanie tych samych tez, formułowanych po wielokroć przy użyciu synonimów (a nieraz tymi samymi słowami) bywa nużące. U uważnego czytelnika napotykanie tego samego zdania, w różnych miejscach książki, powoduje wrażenie déjà vu, a u bardziej krytycznego – może skutkować przekonaniem, że całość pracy mogłaby być znacząco krótsza, a struktura lepiej przemyślana. Są to jednak uwagi o marginalnym charakterze.

Islamofobia jako technologia władzy to jedna z ważniejszych książek wydanych w minionym roku. Bobako podjęła temat szczególnie istotnego problemu zachodnich społeczeństw, którym dotychczas polscy badacze zajmowali się niezmiernie rzadko. Swoją książką rozpoczęła w Polsce dyskusję o islamofobii – i to nie tylko na poziomie akademickim. Bobako udało się przebić do mainstreamowych mediów, przełamując hegemonię mniej lub bardziej otwarcie antymuzułmańskich dyskursów6.

O wartości tej pracy nie stanowi jednak ani aktualność, ani waga poruszanego w niej problemu – choć niewątpliwie dużym atutem pracy jest możliwość odniesienia jej do wydarzeń i toczących się obecnie dyskusji o islamie. Taka analiza nie byłaby jednak niczym wyjątkowym. Tym, co wyróżnia książkę Bobako jest sposób, w jaki oddziałuje na czytelnika i czytelniczkę.

Wielokrotnie podkreślałam kierunek analiz zawartych w tej pracy – do wewnątrz, ku społeczeństwom zachodnim. Ten zwrot do siebie ma też inny, bardziej dosłowny, choć ukryty wymiar. Jest nim zwrócenie ku sobie myśli odbiorcy tekstu. Rewizję własnych przekonań, uprzedzeń czy odkrycie pułapek myślenia, w które bezwiednie popadamy, jest najcenniejszym co może w sobie nieść ta książka.

  1. M. Bobako, Islamofobia jako technologia władzy. Studium z antropologii politycznej, Kraków 2017
  2. Z. Bauman, Nowoczesność i zagłada, Warszawa 1992.
  3. E. Said, Orientalizm, Poznań 2018.
  4. P. Wielgosz „Od walki klas do zderzenia cywilizacji. Geopolityka i ekonomia polityczna islamofobii“, http://www.praktykateoretyczna.pl/numery/2017-2/pt-4262017/.
  5. J. Staniszkis, Władza globalizacji, Warszawa 2004, s.69.
  6. http://audycje.tokfm.pl/podcast/Islamofobia-jako-technologia-wladzy/54475, http://wyborcza.pl/osiemdziewiec/7,159012,22807736,wynalezienie-muzulmanow-w-europie-tozsamosc-w-czasach-neoliberalnej.html

Komentarze

2 thoughts on “Bobako – Islamofobia jako technologia władzy (recenzja)

  1. Świetna, wnikliwa recenzja doskonale oddająca złożoność problemów poruszonych w książce. Recenzja w ogólnikach książkę streszcza, pokazuje jej szeroki kontekst na rynku wydawniczym, wskazuje jej najważniejsze aspekty, przejżyście kreśląc jej charakter potencjalnemu nabywcy.

  2. Recenzja (a może jednak „Recenzja”) książki jako pean stojący na antypodach rzeczowej krytyki to rzecz miła pewnie autorce recenzowanej pozycji, ale kompletnie bezwartościowa merytorycznie, jako rodzaj worka cukierków dla dzieci, bowiem dla rozsądnego intelektualnie czytelnika stanowi nieprzebrane wprost źródło dla osłupienia i zażenowania nad miałkością intelektualną, i to zarówno tak opisywanej tu książki jak i jej „krytyki”. Oczywista lewackość obu sprzęga się tu ze sobą, osiągając nieznośną wręcz, dla osób cokolwiek zorientowanych w sprawach islamu i jego politycznej roli w różnych krajach muzułmańskich, dozę idiotyzmów i domysłów doprawionych „jedynie słusznym” a „politycznie poprawnym” postrzeganiem i ocenianiem całej tej problematyki. Już sama częstotliwość użycia takich terminów „rasizm”, „ksenofobia”, „islamofobia”, i „niezbędnego” – jak widać – słowa „antysemityzm”, zakrawa co najwyżej na parodię czegoś, co można nazwać „akademicką analizą”. I to dotyczy tak książki Pani Bobako, którą poznałem co prawda tylko w tej formie, w jakiej umożliwiła mi to Pani Januszkiewicz (a skoro ma ona, jak mniemam, dobre zdanie o swej recenzji, to znaczy, że przedstawiła mi kwintesencję tego „dzieła”), jak i tekstu tejże. Cały ten nieznośnie lewacki basen pełen błazeństw intelektualnych w duchu komedii dell’arte, jest na szczęście obok swej intelektualnej niestrawności, źródłem uśmiechu, bowiem kabaretowość niektórych pasaży jest rzeczywiście przednia, choć jak wiem niezamierzona. Choćby to wciskanie „antysemityzmu” jako jednego z grzechów głównych, owych opisywanych „islamofobów”, jest „ciekawym” zabiegiem wobec oczywistego antysemityzmu świata islamu, szczególnie jaskrawego od czasu upowszechnienia się idei syjonistycznych, bo przecież nie od momentu powstania państwa Izrael. To dlatego właśnie umieściłem wyżej owo słowo – „niezbędnego” w stosunku do „antysemityzmu”. Nie zamierzam dokonywać dokładnej krytyki owej recenzji bowiem szkoda mi na to czasu a musiałaby ona być znacznie obfitsza w słowa bowiem większość zdań Pani Januszkiewicz aż kipi od żałosnego braku zrozumienia dla prawdziwych zjawisk, których dotyka. Każde takie zdanie domaga się (i zasługuje) na miażdżącą krytykę i wykazanie jego niezasadności. Zdaję sobie sprawę, że to jedynie ogólniki ale przecież wystarczy zawiesić oko na takiej frazie jak – …”użyteczne okazują się kategorie pojęciowe, jakich dostarczają badania nad antysemityzmem Zygmunta Baumana”… . Powoływanie się na tego intelektualnego hochsztaplera ale przede wszystkim człowieka, którego ręce unurzane są we krwi polskich patriotów, zakrawa na skandal. I to być może przede wszystkim, właśnie intelektualny. Walor kabaretowy zapewnia już sam bodziec …”do refleksji nad zachodnim stosunkiem wobec islamu”… . „Artystyczna instalacja” w postaci przeróbki komina na minaret (vel imitację minaretu) w centrum Poznania to w sumie temat sam dla siebie ale raczej dotyczący upadku zjawiska określanego niegdyś mianem sztuki. Bodziec, który zdradza już na wstępie słabość opracowania Pani Bobako, bowiem oparte na tak „solidnych” podstawach musi być drogą do nikąd. Zdradza słabość osoby kompletnie nie rozumiejącej ani islamu w dzisiejszym świecie ani wymowy śladów przeszłości. Polecam obu paniom odwiedzenie Nikozji i przypatrzenie się dawnej cudownej, gotyckiej katedrze Świętej Zofii wybudowanej przez ród de Lusignan a będącej obecnie meczetem Selimiye ze swoimi dwoma dobudowanymi minaretami. Obcując z i przeżywając ten symbol można parę rzeczy zrozumieć jeśli przykład Hagia Sophia jest zbyt spektakularny aby go zauważyć. To tyle jeśli zatrzymać się na samym początku tego artykułu. Co można przeczytać dalej? …”Europa nie może przetrwać bez islamu”… – ten cytat naprawdę nie wymaga komentarza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *