Kim był Gilbert Simondon?
Gilbert Simondon jest filozofem w Polsce praktycznie nieznanym. Trudno wytłumaczyć ten fakt niedostatkiem czy fragmentarycznością przekładów jego tekstów z francuskiego. Wprawdzie jego najważniejsze dzieła nie zostały w całości przełożone na angielski, ale istnieją liczne ich wydania w innych językach. Anglojęzyczne środowisko naukowe jednak dostrzegło rolę Simondona, czego dowodzi publikacja kilku opracowań oraz liczne wydania czasopism poświęcone jego myśli. Wywarł znaczący wpływ na popularnych w Polsce autorów, takich jak Bruno Latour lub (często obecny na naszych łamach) Gilles Deleuze. Powinien być zatem przynajmniej do pewnego stopnia obecny w naszym kraju, a tymczasem bardzo trudno odnaleźć go w polskim dyskursie filozoficznym1.
Niniejszy tekst nie sprawi, że ta sytuacja się zmieni. Ma on raczej na celu zaprezentowanie postaci Simondona i krótkiego zarysu jego myśli. Jest to zwięzłe opracowanie, które z jednej strony może pokazać czytelniczce oryginalną i ciekawą koncepcję filozoficzną, a zarazem być narzędziem do dalszych rozważań z zakresu nieanalitycznej („kontynentalnej”) ontologii, tradycji poststrukturalnej bądź filozofii techniki.
– Usytuowanie –
Simondon nie zrobił szczególnie zawrotnej kariery za życia. Wydał trzy (a w zasadzie dwa) dzieła, które opierały się na jego rozprawie doktorskiej (obronił ją w 1958 r.). Jej pierwsza część, L’individu et sa genèse physico-biologique („Indywiduum i jego geneza fizyko-biologiczna”) ukazała się drukiem w 1964 r. i (mimo entuzjastycznej recenzji Deleuze’a) nie cieszyła się powszechnym zainteresowaniem. Z tego też powodu jej druga część – L’individuation psychique et collective („Indywiduacja psychiczna i kolektywna”) – została opublikowana dopiero w 1989 r., tuż przed śmiercią Simondona. W związku z tym szersze zainteresowanie jego twórczością we Francji wybuchło dopiero w latach dziewięćdziesiątych XX w., a zbiorcze wydanie obu części doktoratu – L’individuation à la lumière des notions de forme et d’information („Indywiduacja w świetle pojęć formy i informacji”) – ukazało się dopiero w 2005 r.
Inaczej potoczyły się losy Du mode d’existence des objets techniques („O sposobie istnienia obiektów technicznych”), suplementu do rozprawy doktorskiej. Książka ta ukazała się bowiem wcześniej niż L’individu… (w 1958 r.) i spotkała się wówczas z szerokim odzewem. Była ona bowiem interesującym głosem w toczącej się wówczas dyskusji dotyczącej cybernetyki. Gdy jednak koncepcje cybernetyczne się zdezaktualizowały, Du mode… także przestało (moim zdaniem niesłusznie) przyciągać uwagę i w obecnej literaturze przedmiotu dotyczącej Simondona poświęca się mu znacznie mniej uwagi, niż teorii indywiduacji. W dalszej części tekstu przedstawię je obie.
Poza cybernetyką (od której zapożyczył znaczną część terminologii i dzięki której pozostaje wciąż filozofem naturalistycznym2), na myśl Simondona wpłynęli niewątpliwie jego dwaj nauczyciele: Georges Canguilhem (francuski filozof nauki; pokłosiem jego twórczości jest fundamentalne dla filozofii Simondona rozróżnienie między wnętrze i zewnętrze) oraz Maurice Merleau-Ponty (który wprowadził cielesność do fenomenologii). Szczegółowość prezentowanych zarówno w Du mode…, jak i L’individuation… przykładów ilustrujących idee autora bierze się zapewne z faktu, że był on zarówno technikiem-amatorem, jak i amatorem techniki. Czego jednak dotyczyły te idee? Z jednej strony Simondon stworzył ogólną teorię ontologiczną indywiduacji, z drugiej natomiast dokonał wielowymiarowej analizy techniki. Związek między obydwoma poruszanymi przez niego zagadnieniami jest skomplikowany. Nie będę go tu jednak omawiał – w dużym uproszczeniu można uznać, że Du mode… jest rzeczywiście jedynie uzupełnieniem teorii indywiduacji o – w dużej mierze pominiętą przez Simondona w rozprawie doktorskiej – indywiduację techniczną3.
– Indywiduacja –
Indywiduacja u Simondona jest procesem konstytuowania się indywiduum – następującym w czasie budowaniem, stawaniem się samym sobą. Francuski filozof sprzeciwia się bowiem dość intuicyjnemu i zdroworozsądkowemu spojrzeniu na byt jako coś stałego, już wytworzonego. Nie jest niczym trudnym spojrzeć na to, co istnieje, z punktu widzenia podmiotu znajdującego się w określonym czasie i miejscu, otoczonego przez aktualnie stabilne indywidua i samemu będącego już ustalonym. Simondon natomiast proponuje odwrócić perspektywę: „poznać indywiduum poprzez indywiduację, a nie indywiduację przez indywiduum”4. Według niego, większość dotychczasowych ujęć bytu rekonstruowała proces indywiduacji (czy, wężej, ontogenezy) z perspektywy już ukonstytuowanego indywiduum. L’individuation… jest natomiast próbą uchwycenia indywiduum z punktu widzenia całego procesu indywiduacji. Stanowiskiem, które krytykuje najostrzej, jest hylemorfizm – wywodzące się od Arystotelesa założenie, że to, co istnieje (substancja) jest złożeniem pasywnej materii i aktywnej (niematerialnej) formy. Jako, że w przyrodzie materia i forma nie występują oddzielnie, Simondon wyszedł z założenia, że na pomysł takiego ujęcia sposobu istnienia indywiduum starożytnych Greków musiała naprowadzić obserwacja rzemieślników przy pracy – takich jak ceglarze. Hylemorfista, patrząc na proces wytwarzania cegły z perspektywy tu i teraz, widzi bezkształtną glinę, której formę nadaje rzemieślnik za pomocą przemyślnie skonstruowanych narzędzi i stojącej za nim wiedzy. Simondon zauważa jednak, że nawet w procesie technicznym nie można zauważyć rozdzielności materii i formy. Narzędzia bowiem są skutkiem długiego procesu produkcji, wiedza również kształtuje się w pewnym procesie, który w dużej mierze zależy od materialnych czynników, a sama „materia” cegły musi zostać wcześniej uformowana w procesie wydobycia gliny, jej suszenia, wypalania itd.
Indywiduacja znajduje swój początek w stanie preindywidualnym – to z niego kształtuje się indywiduum. Charakteryzuje się on metastabilnością. Jest to pojęcie zaczerpnięte przez Simondona z termodynamiki. Oznacza ono stan relatywnej równowagi, która może zostać zaburzona przez dostatecznie silny czynnik (osobliwość) i dokonać przejścia fazowego w stan absolutnej równowagi (lub inne metastabilne ekwilibrium). Stan metastabilny charakteryzuje zatem wysoka energia potencjalna. Przykładem tak rozumianego procesu indywiduacji może być krystalizacja. W przesyconym roztworze pojawia się cząstka (osobliwość), wokół której zaczyna się nadbudowywać (indywiduować) kryształ. Sam proces indywiduacji nie musi się zakończyć – nie istnieje absolutna równowaga. Kryształ potencjalnie może rosnąć w nieskończoność – nawet, gdy osiągnie relatywne minimum w momencie krystalizacji całej substancji rozpuszczonej w roztworze, wciąż istnieje możliwość pojawiania się zmiennych zewnętrznych (kolejnych osobliwości), takich jak ponowne przesycenie roztworu bądź umieszczenie kryształu w innym roztworze przesyconym. Osobliwości niosą za sobą informację – specyficzną cechę, która decyduje o wewnętrznym przebiegu procesu indywiduacji.
Zachodzi ona bowiem dwupoziomowo: jest determinowana zarówno wewnątrz kształtującego się indywiduum, jak i przez zewnętrzne warunki procesu. Granica pomiędzy wnętrzem i zewnętrzem jest jednak u Simondona dość rozmyta. Jeśli wziąć pod uwagę bardziej złożone byty, jak na przykład organizmy żywe, to można mówić zarówno o indywiduacji całego organizmu, jak i organizmu wraz z jego otoczeniem (jego oddziaływaniu na ekosystem), a także indywiduacji konkretnych organów, tkanek czy komórek. To chyba najważniejsze dokonanie Simondona: spostrzeżenie, że proces indywiduacji nie wytwarza jedynie indywiduum (jak to było w klasycznych modelach ontologicznych – hylemorficznym i atomistycznym), ale także jego otoczenie (fr. milieu)5. Koncepcja ta jest zatem na tyle uniwersalna, że można próbować ją aplikować na wielu poziomach. Simondon wyróżnia w L’individuation… cztery typy indywiduacji: fizyczną, biologiczną, psychiczną i kolektywną (społeczną), z których każda rządzi się coraz bardziej złożonymi prawami. Wydaje się jednak zapominać o tym, od czego wyszedł. Hylemorficzna cegła nie jest bowiem jedynie bytem fizycznym, a trudno byłoby odnaleźć w niej jakieś cechy biologiczne, nie mówiąc już o psychicznych czy społecznych. Być może właśnie dlatego Simondon postanowił uzupełnić swoją dysertację o Du mode…, w którym zajmuje się nieco zaniedbaną przez niego wcześniej kwestią sposobu istnienia obiektów technicznych.
– Technika –
Simondon wychodzi jednak w Du mode… od zgoła innych przesłanek niż w dziele poświęconym indywiduacji. Zauważa, że współczesna mu technika w dużej mierze nie jest już częścią kultury; co więcej, kultura i technika stały się pojęciami wręcz przeciwstawnymi6. Jak pisze:
[icon]brook-icon-quotes-left[/icon]Kultura ukonstytuowała się jako system obronny przed technikami (les techniques). Obrona ta jawi się jako obrona człowieka, zakładająca, że obiekty techniczne nie zawierają się w rzeczywistości ludzkiej7.
Człowiek jest zatem wyalienowany od techniki – kultura spycha obiekty techniczne do kategorii rzeczy, które nie posiadają znaczeń, a jedynie sposoby użycia. Dlatego też technika staje się jedynie słabo umocowanym w rzeczywistości fantazmatem: z jednej strony wydaje się być czymś zupełnie neutralnym, złożeniem materiałów o wartościach czysto użytkowych, z drugiej strony wypchnięcie jej poza sferę znaczeń powoduje, że staje się czymś odrębnym i nieznanym – a zatem postrzeganym jako niebezpieczne i wrogie (Simondon posługuje się obecnym w popkulturze obrazem robota). Rozwiązaniem ma być projekt pedagogiczny – wprowadzenie „edukacji technicznej”, która pokazywałaby obiekty techniczne jako te, które same w sobie niosą ze sobą znaczenia, a nie są ich pozbawione lub nie powstają one na skutek projekcji wyobrażeń, czy obaw człowieka.
Na czym zatem polega indywiduacja obiektów technicznych? Simondon dostrzega kilka płaszczyzn, na których ona przebiega. Podstawowym jest przechodzenie obiektu technicznego od abstraktu do konkretu. Opisując konkretne typy obiektów technicznych zauważa dość oczywisty fakt: ich wytwarzanie przechodzi od produkcji rzemieślniczej do produkcji przemysłowej, a w produkcji przemysłowej od awaryjnych i niedookreślonych prototypów do coraz bardziej ustalonych i niemodyfikowalnych w swojej technicznej strukturze8 produktów. Tym samym „idea” produktu przechodzi od abstrakcyjnego pomysłu, który może być zrealizowany na wiele sposobów, do ściśle kontrolowanej i szczegółowej procedury, od której najdrobniejsze odstępstwo może zaowocować katastrofalnymi dla produktu (i jego producenta) skutkami. W rezultacie, wraz z upowszechnieniem przemysłowego sposobu produkcji, obiekt techniczny staje się niejako „czarną skrzynką” – zasada jego funkcjonowania jest już ściśle ustalona, a jednocześnie niedostępna dla człowieka, który z nim współdziała. Użytkownik produktu zazwyczaj nie posiada narzędzi ani wiedzy potrzebnej, by go zmodyfikować, a nawet zrozumieć w pełni techniczny sposób jego działania czy wytwarzania. Tym samym zaciera się epistemiczna różnica pomiędzy bytem wytworzonym przez człowieka a tym istniejącym naturalnie. Z jednej strony bowiem przedmioty techniczne stają się równie zagadkowe, co przyroda, z drugiej natomiast przyroda staje się czymś podlegającym technicyzacji (przez przemysłowe rolnictwo czy biotechnologię).
Perspektywa przejścia od abstrakcyjnego do konkretnego przedmiotu technicznego nasuwa ideę postępu technicznego. Simondon niewątpliwie w nią wierzy. Odżegnuje się jednak od jej klasycznego rozumienia, jako automatyzacji. Automaty są bowiem systemami zamkniętymi, które mają jasną granicę między swoim wnętrzem a zewnętrzem – między sobą, a swoim otoczeniem. Dla autora Du mode… postęp jest czymś odwrotnym – postępującym sprzężeniem i integracją obiektu technicznego ze swoim otoczeniem poprzez różnego typu synergie. Indywiduacja dotyczy bowiem zarówno indywiduum, jak i jego otoczenia. Najbardziej zaawansowanym indywiduum nie będzie zatem ślepy na swoje otoczenie automat, lecz obiekt techniczny, który będzie aktywnie wytwarzał swoje otoczenie i którego działanie będzie zależało od specyfiki tak wytworzonego otoczenia. W rezultacie otoczenie obiektu technicznego staje się technogeograficzne – nie tylko nie jest już „naturalne”, ale też rozrasta się do „geograficznych” rozmiarów9.
W analizie sposobu istnienia obiektu technicznego wielkie znaczenie ma jego struktura. Simondon wyróżnia trzy typy obiektów technicznych – elementy (części, narzędzia – np. elektroda lub tłok), indywidua (względnie autonomiczne jednostki, jak silnik czy konkretna maszyna) i złożenia (fr. ensembles; systemy złożone z indywiduów, jak fabryka bądź laboratorium). Dla Simondona ruch postępu technicznego biegnie po pętli element-indywiduum-złożenie-element itd. Dla przykładu: najpierw musiały powstać konkretne rozwiązania techniczne na poziomie elementów lub surowców, aby można było skonstruować maszynę parową, która z kolei umożliwiła powstanie nowego sposobu produkcji, jakim jest fabryka, który z kolei pozwolił na wytwarzanie bardziej zaawansowanych elementów, które umożliwiły wytworzenie kolejnego typu maszyn… Ta typologia obiektów technicznych ma także duże znaczenie dla Simondona jako narzędzie konieczne do zrozumienia sensu rewolucji przemysłowej. Zauważa bowiem, podobnie zresztą jak przed nim Marks, że powstanie maszyny wyparło człowieka z funkcji „dzierżyciela narzędzi” (człowiek zatem pierwotnie sam jest indywiduum technicznym), co doprowadziło do wyalienowania go od sposobu produkcji. Jest to przyczyna współczesnego kryzysu związanego z podejściem do techniki. W przeciwieństwie do Marksa Simondon uważa, że alienacja zaszła nie tylko na poziomie robotnika, ale i kapitalisty. Pierwszy z nich jest bowiem zredukowany do funkcji technicznego elementu, drugi natomiast funkcjonuje jedynie na poziomie technicznego złożenia. Celem Simondonowskiego projektu edukacji technicznej jest właśnie przywrócenie człowieka na poziom technicznego indywiduum – już nie jako rzemieślnika, ale raczej „współpracownika” innych obiektów technicznych, który zajmuje się mediacją pomiędzy nimi. Simondon widzi jednak przyczynę kryzysu znacznie głębiej. Zaczyna się on bowiem już na etapie pierwszego odczarowania świata, czyli rozdzielenia myślenia magicznego (tłumaczącego całość świata) na sferę wartości i znaczeń (religii) i sferę użytkowo-techniczną. Można go winić za całą serię filozoficznych „nieporozumień” – od rozdzielenia materii i formy po kartezjański dualizm. W rezultacie Simondon postuluje filozofię czy socjologię techniki, która ma ponownie połączyć rozbity świat.
***
Gilbert Simondon niewątpliwie stworzył oryginalny projekt zarówno na poziomie ontologii, jak i filozofii techniki. Chociaż w wielu punktach wydaje się on być dość dyskusyjny (zwłaszcza w kontekście perspektywy historycznej czy postulatów praktycznych), to sądzę, że warto byłoby go jednak przedyskutować. Być może za jakiś czas zainteresowanie jego myślą – wciąż widoczne głównie na gruncie francuskim – dotrze do Polski i doczekamy się jakichś tłumaczeń jego tekstów.
Obszerną bibliografię dotyczącą Simondona można znaleźć tutaj.
Grafika: Claire Fontaine (a series of black flags hung from gardening tools, displaying text by Gilbert Simondon).
- Często wzmiankuje go Rafał Ilnicki; dość szczegółowo jego filozofię omawia Anna Nacher w swoim artykule Obraz nie jest rzeczą, [w:] Trajektorie obrazów. Strategie wizualne w sztuce współczesnej, red. R.W. Kluszczyński i D. Rode, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2015, s. 11–23. Chyba pierwsza wspomniała o nim Barbara Kita w książce Między przestrzeniami, Rabid, Kraków 2003.
- Zwłaszcza w porównaniu z tym, co nazywa się „współczesną filozofią francuską”, czyli poststrukturalizmem i heterologią.
- Między obydwoma dziełami istnieją jednak spore rozbieżności. Zainteresowanym relacją pomiędzy nimi polecam opracowanie Pascale Chabota, Le philosophie de Simondon (dostępne również w języku angielskim).
- G. Simondon, L’individuation à la lumière des notions de forme et d’information, Millon, Grenoble 2005, s. 24.
- Można poprowadzić tutaj analogię do późniejszej koncepcji autopoiezy.
- Widoczny jest tutaj wpływ sporu, toczonego w niemieckiej filozofii początku XX w., o pojęcia kultury, techniki i cywilizacji.
- G. Simondon, Du mode d’existence des objets techniques, Aubier, Paris 1989, s. 9.
- Ważna jest różnica pomiędzy „techniczną strukturą” a estetycznym naddatkiem. Można bowiem stwierdzić (zresztą zgodnie z prawdą), że postęp techniczny pozwolił na personalizację obiektów technicznych. Jest to jednak zazwyczaj zmiana przewidywana przez twórców i dotyczy nieistotnych dla działania systemu części. Dużo łatwiej (i taniej, i bezpieczniej) jest współcześnie dokonać tuningu kosmetycznego samochodu niż tuningu mechanicznego; dużo łatwiej (i legalniej) jest stworzyć modyfikację gry komputerowej za pomocą narzędzi dostarczonych przez jej twórców, niż poprzez grzebanie w kodzie źródłowym. We wczesnym, bardziej abstrakcyjnym etapie istnienia tych produktów zmiana ich „schematu działania” była dużo prostsza. Części zawieszenia czy silników samochodowych nie były szczególnie wyrafinowanymi technicznie i niedostępnymi produktami. Gry komputerowe z kolei były napisane prostszymi językami programowania, nie posiadały skomplikowanych zabezpieczeń antypirackich zapobiegających ich modyfikacji i nie wykorzystywały zaawansowanych narzędzi informatycznych, jak np. silniki fizyczne.
- Wystarczy pomyśleć o nasypach kolejowych, hydroelektrowniach (chyba ulubiony przykład Martina Heideggera), czy, najogólniej „krajobrazie przemysłowym”.
O Simondonie wspomina także – chyba jako pierwsza w Polsce – Barbara Kita w książce „Między przestrzeniami” (Rabid, Kraków 2003) 🙂
Dzięki za informację – zaraz dodam do odpowiedniego przypisu (publikacja na portalu ma tą zaletę, że zawsze można ją uzupełnić). Przyznam szczerze, że to dość ciekawe, że jeżeli ktoś już się zajmuje w Polsce Simondonem, to raczej kręgi mniej lub bardziej kulturoznawcze, niż stricte filozoficzne.
Dziękuję za przybliżenie interesującego myśliciela. Dzięki temu sporo kwestii staje się jaśniejszych m.in. przy czytaniu „Logiki sensu” Deleuze’a. I nigdy dość poznawania arcyciekawych pomysłów. Mam nadzieję, tak jak Autor, że Gilbert Simondon zostanie przetłumaczony na język polski i poznany znacznie szerzej wśród naszych, rodzimych myślicieli.